Gość 30.08.2011 12:26
Witam,
Mam dwa pytania dotyczące etyki seksualnej.
Wiem, że rozpoczęte pieszczoty małżonków można przerwać i to nie jest grzechem. Czy nie jest grzechem ze względu na to, że nie "marnuje" się nasienie, czy na to, że oboje małżonkowie nie mają orgazmu? Czy w wypadku, gdy w czasie gry wstępnej kobieta ma orgazm, mężczyzna nie, a potem w ogóle nie dojdzie do stosunku między małżonkami, występuje grzech, przy założeniu, że intencją było współżycie, ale mężczyzna stracił ochotę, bo był np. zmęczony? W przypadku, gdy mężczyzna miał zamiar tylko sprawić przyjemność kobiecie, bez odbycia stosunku, i znów kobieta miała orgazm, mężczyzna nie, czy w tej sytuacji jest popełniony grzech? Dla jasności obie sytuacje są identyczne, tylko intencja jest różna.
Drugie pytanie dotyczy antykoncepcji hormonalnej. Antykoncepcja hormonalna jak każda inna jest grzechem ze względu na celowe zamknięcie się małżonków na potomstwo (jeśli nie mam racji proszę mnie poprawić). Słyszałam jednak opinie (księdza, portali katolickich), że hormonalna antykoncepcja jest gorsza od mechanicznej, ze względu na to, że podczas jej stosowania i współżycia, może dochodzić do zapłodnień i poronień, nawet w przypadku prawidłowego stosowania. Co za tym idzie stosowanie tego typu antykoncepcji byłoby równoznaczne z aborcją i wielokrotnym pozbawianiem życia drugiego człowieka. Problem w tym, że nie znalazłam żadnej publikacji naukowej potwierdzającej taką teorię. Wręcz przeciwnie, znalazłam publikacje mówiące, że nawet gdy w przypadku stosowania pigułek dojdzie do zapłodnienia i zagnieżdżenia zarodka, nie jest możliwe, że dalsze stosowanie pigułek wywoła poronienie. Chciałam się dowiedzieć, czy teoria, którą zasłyszałam jest uznawana przez kościół i na jakiej podstawie. Osobiście mam przypuszczenia, że takie wnioski mogły zostać wyciągnięte na podstawie pojedynczych przypadków (kiedyś tabletki zawierały 50 razy więcej hormonów i być może taka sytuacja się zdarzała). Gdyby na przykład okazało się, że prawdopodobieństwo takiej sytuacji wynosi 0,1% - jak wtedy zinterpretować ciężar grzechu? W końcu większe prawdopodobieństwo poronienia wystąpi przy nieprawidłowym stylu życia, czy zastosowanie laku na przeziębienie.
Dodam, że jestem przeciwniczką aborcji i antykoncepcji hormonalnej (głównie ze względu na ingerencję w naturę), nie jestem w związku małżeńskim, nie jestem również osobą wierzącą, choć tematyka wiary jest mi bliska, a powyższe pytania zadaję z ciekawości i potrzeby usystematyzowania swoich poglądów. Moim celem nie jest również negowanie postawy kościoła względem niektórych spraw (być może ktoś może mieć takie wrażenie). Trudno byłoby znaleźć odpowiedź na te pytania w KKK, dlatego bardzo proszę o poświęcenie chwili.
1. Teologia moralna sprzeciwia się działaniom antykoncepcyjnym. Nie wchodzi natomiast w szczegóły współżycia między małżonkami. Ważna jest tu intencja. Przerwany stosunek, nawet po przeżytym przez kobietę orgazmie, będzie godziwy moralnie, o ile to przerwanie nie miało na celu działania antykoncepcyjnego. Może przecież być tak, że coś nie wyjdzie. Na pewno jednak niegodziwym byłoby działanie w ten sposób dla zapobieżenia poczęcia. To znaczy po to, żeby kobieta była zadowolona, a nie było z tego dziecka.
2. Chodzi o to, że środek nazywany antykoncepcyjnym ma faktycznie działanie wczesnoporonne. Działanie wczesnoporonne nie musi polegać na zabijaniu już zagnieżdżonego zarodka (odpowiadający nie wie, czy faktycznie jakiś środek "antykoncepcyjny" tak działa), ale na uniemożliwieniu zagnieżdżenia się tego zarodka. Bo Kościół uważa, że życie ludzkie zaczyna się od poczęcia, nie od zagnieżdżenia w macicy...
J.