Kamys 17.08.2011 19:50
Szczęść Boże!
1. Podawane są tutaj formalne warunki popełnienia grzechu ciężkiego w kwestii czystości, a mianowicie „Grzeszy ciężko ten, kto akceptuje podniecenie seksualne lub naraża się na duże ryzyko jego wystąpienia.” Zasady formalne są dobre i potrzebne, ale czy Bóg jest formalistą? Jego miłosierdzie przecież przysłania jego sprawiedliwość. Gdyby na przykład karał za incydentalne, chwilowe oglądanie zdjęć erotycznych czy nawet filmu pornograficznego, nawet gdy wystąpi małe podniecenie byłby trochę jak bezduszna maszyna. Mogę sobie powiedzieć Panie nie jesteś bezduszną maszyną, przecież te 10 sekund nie mogło mnie pozbawić łaski uświęcającej, grzeszyć więcej nie będę. Czy nie jest tak, że każdy człowiek może liczyć na jego miłosierdzie i każdy to może robić w różnym stopniu np. ktoś może uznać, że sporadycznie jak ulegnie pokusie masturbacji to nie przestanie być w Komunii z Panem. Można tu z kolei powołać się na to: „h. Grzech raczej nie jest ciężki, jeśli pojawia się w życiu człowieka na zasadzie „wyjątku” (z http://www.teologia.pl/m_k/zag06-4g.htm).
2. Utraconą łaskę uświecającą jak wiadomo można uzyskać podczas spowiedzi. To na pewno, ale czy to tylko jeden sposób? Czy Boże miłosierdzie nie może sięgać dalej aniżeli w takim stopniu, jak to opisałem w punkcie 1 np.: Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu mógłby dla pomnożenia świętości człowieka poza spowiedzią zesłać ten dar? Czy zatwardziałość serca człowieka, że jednak nie wyzna grzechu ciężkiego na spowiedzi, ale z postanowieniem nie grzeszenia już cieżko skutecznie pozbawia możliwości odzyskania łaski w pewnym momencie życia (niekoniecznie przed śmiercią)? Prawdopodobnie, nadzieję mieć można, bo inaczej jakoś trochę tutaj tracę z oczu Boga miłosiernego, który to dobro postanowienia poprawy, jego gorliwość postawi przed zło zatajenia. Oczywiście wierzę, że przez spowiedź można uzyskać o wiele więcej i zachęcam do korzystania, ale chciałbym również mieć nadzieję (czy może nawet wierzyć – proszę o odpowiedź), że łaska uświęcająca spływa też inną drogą. Jezus przecież obiecał na przykład przez odmawianie Koronki (ufam też, że wystarczy samo postanowienie): „O, jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą tę koronkę.” (czy nie jest łaska uświęcająca nie jest wielką łaską?),.
Pozdrawiam w Panu.
1. Wpisałem frazę "lub naraża się na duże ryzyko jego wystąpienia" do wyszukiwarki znajdującej się na stronie, bo pamięć ludzka jest ulotna. W tym serwisie jest prawie 30 000 postów. Niczego nie znalazłem. Naprawdę tak napisano w tym serwisie? Bo nie przypominam sobie, abym pisał o narażaniu się na ryzyko podniecenia jako grzechu ciężkim. To zbyt grubo ciosane...
Teologia moralna - jak wiadomo - zawsze każe nam w kwestii oceny złą rozpatrywać trzy sprawy: czyn jako taki (materię) świadomość i dobrowolność czynu. Bez ciężkiej materii, pełnej świadomości i dobrowolności, nie ma grzechu ciężkiego. Ale nawet jeśli nie było pełnej zgody - tylko chwilowa - to przecież nie można powiedzieć, ze nie ma żadnego zła. Grzech, choćby lekki, ale jednak jest.
Czy można zgrzeszyć ciężko w 10 sekund? czy tyle wystarczy na podjęcie decyzji? Pewnie różnie być może. Ktoś, kogo naszła pokusa, natychmiast jej uległ i po 10 sekundach się opamiętał, może nie działał w pełni świadomie i dobrowolnie. Ale jeśli godzinę rozważał sprawę i uległ na owe 10 sekund? A potem - przepraszam, ze to napiszę, ale ludzie znajdują różne wykręty dla usprawiedliwiania się - odczeka parę minut i znów na 10 sekund ulegnie? I zrobi tak jeszcze osiemdziesiąt razy uznając, ze 10 sekund to nie grzech?
Dobrowolność czyjegoś czynu trudno ocenić i poza sytuacjami oczywistymi chyba nie powinno się tego poza spowiedzią robić. Dodać jedynie wypada, ze zamordowanie człowieka trwa nieraz krócej niż 10 sekund, a jednak chyba nikt nie byłby skłony uważać, że mówienie o grzechu ciężkim to przesada, bo po 10 sekundach ( i wystrzeleniu pięciu kul) ktoś przestał strzelać...
Zasada podana przez księdza Michała Kaszowskiego może i jest słuszna, ale proszę zauważyć o wo "raczej" i "na zasadzie wyjątku". Jeśli ktoś, kto bym mocno uwikłany w onanizm wyszedł z tego i mocno pracując nad sobą upada raz na dwa, trzy miesiące, może i nie popełnia grzechu ciężkiego. Ale jeśli dla kogoś sporadycznie i na zasadzie wyjątku znaczy 2-3 razy w tygodniu, to co? Dlatego zawsze powinno się o ocenę pytać spowiednika. I kierować jego wskazaniami.
2. W katechizmie Kościoła katolickiego, w części dotyczącej sakramentu pokuty i pojednania (1434-1439) dość szeroko omówiono ten problem. Warto przypomnieć, ze wszystkie grzechy gładzi chrzest; że Bóg może człowiekowi odpuścić grzechy nawet bez spowiedzi, gdy człowiek szczerze żałuje - np. w obliczu śmierci. Jednak normalną drogą do pojednania chrześcijanina z Bogiem jest sakrament pokuty. Nie można się z obowiązku spowiedzi z takiego grzechu zwolnić i uznać, że wszystko w porządku, ze Bóg przebaczył. Bo to niezgodne z nauczaniem Kościoła. W tymże samym katechizmie (1484) czytamy: "Indywidualna i integralna spowiedź oraz rozgrzeszenie stanowią jedyny zwyczajny sposób, przez który wierni dostępują pojednania z Bogiem i Kościołem, chyba że zwalnia ich od tego niemożliwość fizyczna lub moralna"
J.