Gość 03.01.2011 17:11

1. Jaki jest osobisty stosunek odpowiadającego J. do modlitw zawierających nieomal gwarancje spełnienia każdej prośby modlącego się?
Mam na myśli Tajemnicę szczęścia św. Brygidy. Do modlitwy tej dołączone jest 21 obietnic Boga. Według 16-ej człowiek, który odmówi codziennie przez rok tajemnice „(...) otrzyma wszystko, o co poprosi Boga i Najświętszą Pannę.” Nie ma słowa o zgodności prośby z wolą Bożą, więc modlący się może przeżyć rozczarowanie, kiedy nie otrzyma tego, o co prosi.
2. Czy „Tajemnica szczęścia” jest zaakceptowana przez Kościół, czy ma imprimatur?
3. Pytanie już bardziej ogólne: dlaczego Bogu tak zależy na odmawianiu przez ludzi konkretnych modlitw (według ustalonych słów i porządku)?
Kościół zachęca np. do odmawiania różańca, którego ja zupełnie „nie czuję”. Zwyczajnie wolę modlić się swoimi słowami.
4. Dlaczego różaniec jest tak ważny, że Matka Boża w swoich objawieniach (uznanych przez Kościół) często prosiła o jego odmawianie?
W czym tkwi wartość i „przewaga” odmówienia np. jednego Ojcze nasz i 10 Zdrowaś Maryjo nad modlitwą swoimi własnymi słowami?

Odpowiedź:

1-2. Kościół do objawień prywatnych podchodzi ostrożnie. Nawet jeśli uznaje ich nadprzyrodzone pochodzenie, nikomu w nie wierzyć nie nakazuje. Tak więc także objawienia dane św. Brygidzie, św. Małgorzata Alacoque czy pastuszkom z Fatimy nie należą do czegoś, w co trzeba wierzyć. Także w to, że spełniając jakieś tam warunki na pewno otrzymamy taką czy inną łaskę. A czy już otrzymujemy czy nie, faktycznie zawsze będzie zależało od Boga. 

Tego rodzaju praktyki mają wielki sens, gdy prowadzą faktycznie do pogłębienia religijności; gdy człowiek nie ogląda się tylko na zapłatę. Wtedy faktycznie mogą przynieść dobry skutek. Bo są początkiem żywej wiary. Ktoś, kto pobożnie uczestniczył w 9. pierwszych piątkach miesiąca nie przestanie przecież z dnia na dzień wierzyć. Ale błędem jest traktowanie ich po kupiecku. To znaczy ja zrobię to a to, a Ty Boże będziesz zmuszony zrobić to a to. W tym tkwi chyba sedno sprawy: ktoś autentycznie pobożny po odprawieniu tajemnicy szczęścia nie poprosi Boga o byle co. Gdy ktoś owe praktyki wykonuje jedynie z chęci zabezpieczenia się przed Bogiem, wtedy faktycznie ich nie wykonuje; nie wykonuje ich w duchu pobożności. Więc i tak pozostają bezowocne...

3. Napisze tak... Niedawno ktoś zmusił mnie swoim marudzeniem do tego, bym podjął regularna modlitwę w pewnej zbożnej intencji. Dziesiątkę różańca dziennie. Nic takiego. Ale zauważyłem, że przez to moja modlitwa się wydłużyła. Nie o tych kilka minut. Świadom, ze polecam Bogu tę jedną sprawę, a przecież jest ich tyle, pozwalam sobie na zajmowanie Bogu jeszcze więcej czasu... W tym chyba właśnie między innymi tkwi wartość takich akcji. Człowiek zostaje wciągnięty mocniej w ducha modlitwy..

4. Podobnie jak w punkcie 3 :-)

J. 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg