Poszukująca 20.12.2010 23:20
Szczęść Boże,
Mam wielki dylemat, to jest swojego rodzaju rozdarcie wewnętrzne, bardzo bolesne zresztą...chodzi mi mianowicie o seks przedmałżeński (wiem, że częsty tutaj temat). Bardzo chciałabym porozmawiać o tym z jakimś duchownym, jednak do tej pory nie spotkałam takiego spowiednika, który by ze mną rozmawiał a nie krytykował w bardzo przykry sposób( nie znając mojej sytuacji) lub udawał, że nie ma problemu i dawał od razu rozgrzeszenie. Jestem z chłopakiem 5 lat, to jest mój pierwszy i jedyny, bardzo się kochamy, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, w niedalekiej przyszłości planujemy się pobrać ale już od pewnego czasu uprawiamy seks... i tutaj właśnie jest mój dylemat, bo jak mam iść do spowiedzi skoro wiem, że nie zrezygnuję z miłości fizycznej z moim ukochanym, chcę też być blisko Boga, kocham Go, chcę przystępować do Komunii św... nie czuję, że seks z moim ukochanym jest czymś złym, wręcz przeciwnie, wzmacnia nasze uczucie, zbliża nas do siebie, to jest coś pięknego, metafizycznego.. dodam jeszcze, że modliłam się kiedyś o prawdziwą, dobrą miłość i jestem pewna, że Michał jest odpowiedzią Pana na moją modlitwę, tylko jak mam teraz żyć??? Bardzo proszę o wyrozumiałą odpowiedź.
Wyrozumiałą... Hmm...
Nie ma sensu mówić Ci, że nie ma problemu, bo jest. Mimo planów na przyszłość popełniając ten grzech ciągle oddalacie się do Boga. To dobrze, że się spowiadasz, ale mimo wszystko powinnaś postanowić poprawę. A jak to zrobić, gdy serce ciągnie do ukochanego?
Żałuj ze względu na Boga. Żałuj, że choć nie do końca rozumiesz Boże wymagania, łamiesz zasady, które ludziom wyznaczył. Staraj się w postanowieniu poprawy zwrócić uwagę na decyzję o odłożeniu współżycia do ślubu...
Dlaczego zakochani powinni odłożyć współżycie do ślubu? Sporo na ten temat napisałem. Między innymi w artykule "Nie przed ślubem". W dziale "Najczęściej zadawane pytania". Krótko: miłość musi być odpowiedzialna. Współżyjąc seksualnie ze sobą ryzykujecie, że dojdzie do poczęcia. A skoro nie jesteście małżeństwem, nie jesteście gotowi na przyjęcie dziecka.... Nie jest tak? O możliwości porzucenia prze ukochanego już nawet nie piszę...
Z tego co piszę wyłania się już sedno problemu: data ślubu. Czekacie już 5 lat. I to jest chyba trochę za długo. Nic dziwnego, że trudno wam zachować czystość.
Rada? Pobierzcie cię jak najszybciej. Nie ma na co czekać. Co wam przeszkadza?
Z doświadczenia odpowiadający wie, że najczęściej jest to szkoła, uczelnia. W sumie to nie jest wielki problem. Zwłaszcza tłumaczenie tych, którzy zdecydowali się na wspólne zamieszkanie brzmi w tym kontekście absurdalnie. Skoro utrzymujecie się jakoś w pojedynkę, to zakładając, ze dziś wydajecie pieniądza na stancję czy akademik, po ślubie będzie wam łatwiej....
Jeśli przeszkodą jest brak wolnej sali na interesujący was termin, to sama rozumiesz.... Przecież wesela wcale być nie musi... I alternatywa jest prosta: trwać w grzechu, męczyć się, czy zrezygnować z kosztownej zabawy...
J.