Anonim-ka 17.08.2010 23:05
Mam piętnaście lat. Nie wierzę w Boga. Bo jak można wierzyć w kogoś, kto wybrał spośród miliardów ludzi właśnie nas? Czemu my mamy mieć rację, a nie buddyści tudzież starożytni Grecy, którzy nie znali pojęcia grzechu? Jak można wierzyć w kogoś, kto kocha wszystkich ludzi; dla którego wszyscy są równi, a mimo to niektórzy są "równiejsi"? Jak można wierzyć w kogoś, kto potępia homoseksualizm, choć jest on przecież spowodowany mutacją genów, oraz monogamię, chociaż rasa ludzka jest typowo poligamicznym gatunkiem, a do zbawienia człowieka potrzeba mu trochę święconej wody.
Czemu ludzie niewierzący mieliby trafić do piekła? Czy ateista, który świadomie odrzuci naukę Chrystusa, musi być zły i przez wieczność smażyć się w piekle, rozpamiętując swoje grzechu? To absurd, aby cierpieć tylko i wyłącznie za swoje wątpienie. Tak, jakby wiara miała być biletem do nieba, a spowiedź i komunia pieczątkami, stawianymi niczym podpisy w dzienniczku bierzmowania.
Pragnę uwierzyć. Wiara jest największą ze znanych mi naiwności, a naiwność z pewnością daje szczęście. Proszę, niech pan/ksiądz mnie oświeci; pokaże, jaka jestem głupia, stawiając tezy wyżej przedstawione. Będę naprawdę bardzo wdzięczna.
1. Jeśli chrześcijanie wierzą w Jezusa Chrystusa to nie dlatego, że tak to sobie wymyślili. Jezus jest postacią historyczną. Żył i umarł w rzymskiej prowincji Palestynie. Za czasów Augusta i Tyberiusza. Zabili Go, a jego uczniowie twierdzili, ze On zmartwychwstał. Wierzyć im? Oni za tę prawdę oddali życie. I jakimś dziwnym trafem udało im im się wieść o zmartwychwstaniu Jezusa rozpowszechnić aż na krańce świata. Czy to tylko zbieg okoliczności?
2. Dla Boga nie ma równych i równiejszych. Ale żeby sensownie temat rozwinąć musiałabyś wytłumaczyć, o co Ci chodzi. Bo nie jest prawdą, jakoby wystarczyło wierzyć w Chrystusa i można już było być draniem. Chrystus od swoich wyznawców wymaga dobrego, świętego życia. Wierzący łobuz też może zostać potępiony....
3. Homoseksualizm nie jest spowodowany mutacją genów. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia lobby progejowskie takie coś ogłosiło, ale okazało się to nieprawdą. Jeśli taki gen istnieje, to jeszcze go nie odkryto. Istnieją za to całkiem poważne koncepcje psychologiczne, które tłumaczą powstawanie homoseksualizmu. Trochę inaczej u mężczyzn, trochę inaczej u kobiet. Słuszność tych koncepcji pokazuje fakt, ze dzięki nim opracowano psychoterapię, która pozwala wyjść z homoseksualizmu. Oczywiście jak w przypadku alkoholizmu, narkomanii i innych zaburzeń natury osobowościowej nie zawsze wszystkim się udaje. Ale jednak niektórym tak.
Co ważne, Kościół nie potępia ludzi, którzy są homoseksualistami. Uważa tylko, że źle robią jeśli kierując się swoją tendencją seksualną prowadzą rozwiązłe życie. Podobnie jak źle robią żony zdradzające mężów czy pary współżyjące bez ślubu. Kościół za niewłaściwe uznaje morderstwo, kradzież i oczernianie. I nikt o to nie ma pretensji. Z homoseksualizmem problem polega na tym, że nagle pewni ludzie zaczęli wmawiać, że nic w tym złego. I nie chcą nawet słyszeć, ze mogliby żyć w czystości...
4. Skąd pomysł, ze człowiek jest typowo poligamicznym gatunkiem? Szczerze mówiąc biologia kobiety temu przeczy. Takie np. koty czy psy przeżywają okres rui. Wtedy spółkują z tym partnerem, który się napatoczy. A potem są dla siebie obojętni. Kobiety, jak wiadomo, rui nie mają. Są gotowe do odbycia stosunku praktycznie cały czas. I dlatego mogą być wybredne. Bo liczy się nie chwila, ale partner na stałe. Partner, który pomoże zaopiekować się długo bezradnym potomstwem. Zbliżenie miedzy osobnikami gatunku ludzkiego często jest początkiem ich stałego związku.Związku stałego, podsycanego ich zbliżeniami. Skąd pomysł, ze jesteśmy typowym gatunkiem poligamicznym? Takie brednie opowiadają tylko nie mogący zapanować nad swoim popędem faceci...
5. Czy ateista ma być potępiony za swoje wątpienie? Kościół nikogo nie skazuje na potępienie.Ufa w Boże miłosierdzie. Także dla inaczej wierzących i dla ateistów. Ale wie, ze wiara w Jezusa Chrystusa jest drogą do zbawienia. Do życia wiecznego. Skoro jest taka droga, to dlaczego ludziom błąkającym się po bezdrożach o niej nie powiedzieć? Czemu im nie pomóc, skoro błąkając się są narażeni na to, że do nieba trafią?
Nie jest prawdą, że sama wiara rozumiana jako intelektualne przyjęcie Chrystusa wystarczy. Wiara prawdziwa, to powiedzenie Bogu tak. Więc koniecznie musi iść za nią dobre życie. Owszem, jeśli wierzący upada, ma Kogoś, kto go usprawiedliwi. Kto za niego zapłacił okup. Ale to wymaga szczerego nawrócenia, odwrócenia się od grzechu, a nie jakiegoś "hokus pokus" za którym nie pójdzie nawrócenie serca...
6. Jak widać przynajmniej część Twoich pytań wynika z tego, że nie za bardzo wiesz, w co chrześcijanie tak naprawdę wierzą. Pewnie chodzisz na religię, ale coś ważnego musiało CI umknąć. Bo w ocenie wiary posługujesz się jakimiś niedorzecznymi stereotypami, które są karykaturą prawdziwego nauczania Kościoła. Weź do ręki jakąś Ewangelię i poczytaj. Zobacz do Katechizmu Kościoła katolickiego (TUTAJ). To nie jest książka, którą łatwo przeczytać od deski do deski, ale jak masz jakieś pytanie, jakąś wątpliwość, to poszukaj tam, czy Kościół naprawdę uczy tak, jak Ci się wydaje.
J..