samotna19.06.10 19.06.2010 14:08
Szczęść Boże.
1. Moim problemem jest przyzwyczajenie do masturbacji i samookaleczenia się. Nie umiem sobie poradzić z przeszłością, ze stresem. W chwilach złości, stresu, wyrzutów sumienia uciekam właśnie do tych wymienionych czynności. W pewien sposób przynosi mi to ulgę, takie chwilowa odreagowanie. Nie mam problemu z zapanowaniem nad popędem seksualnym, to po prostu działa jak lekarstwo. Choć przyznam, że później i tak mam jeszcze większe wyrzuty sumienia, że upadłam, ale nie potrafię nad tym zapanować. Moje czarne myśli, przygnębienie jest silniejsze.
Będąc u psychologa stwierdzono u mnie depresję. Mam się zgłosić do psychiatry i leczyć się farmakologicznie. I mam takie pytanie, czy jeśli odmówię, jeśli nie wyrażę na to zgody, to czy moje spowiedzi będą ważne? Mam tu na myśli spełnienie jednego z warunków dobrej spowiedzi jakim jest MOCNE POSTANOWIENIE POPRAWY. Jeśli nie będę chciała takiej formy leczenia, czy to będzie oznaczać, że nie chcę się poprawić?
Samo pójście do psychologa było dla mnie ciężkim wyzwaniem, nie mam nikogo kto by mnie wspierał w tych chwilach, jestem zupełnie sama, z rodzicami nie mam zbyt dobrego kontaktu, nie ufam ich, zresztą to oni są przyczyną moich problemów. A więc ciężko mi będzie pójść do psychiatry, tym bardziej że nie wiem ile mogą kosztować takie leki, czy mnie będzie stać. Nie pracuję, nie mam żadnych środków finansowych, jestem na utrzymaniu rodziców, jeszcze się uczę, i nie wiem co mam robić.
2. Drugie pytanie dotyczy samobójstwa. Czy Bóg wybacza takie posunięcia? Bóg wie co dzieje się z człowiekiem, jakie przeżywa cierpienia, jak mu ciężko, wie kiedy już nie daje rady... Czy Boże Miłosierdzie jest tak bardzo duże, że potrafi wybaczyć te tchórzostwo? Mówi się, że grzech ciężki popełnia osoba, która jest całkowicie tego świadoma, czyni to dobrowolnie. Ale czy można tak powiedzieć u osób, które są chore na depresję? Oni chyba nie zupełnie kontrolują swoje myśli... A więc czy w takich przypadkach mona mówić o grzechu ciężkim?
3. Męczą mnie grzechy z przeszłości. Z pół roku temu przebyłam spowiedź generalną, ale wiecznie przypomina mi się coś nowego. Mimo, że Bóg mi już przebaczył moje przewinienia, to w mojej głowie pojawiają się myśli, że te spowiedzi są nie ważne, że muszę ją odbyć jeszcze raz, mimo że nie było żadnego świadomego zatajenia. Męczy mnie to już, nie wiem co mam robić.
4. Czy myśli samobójcze w depresji są grzechem ciężkim? Oczywiście nie chcę ich, ale trudno jest nad nimi zapanować w tej chorobie. Człowiek jest przygnębiony cały dzień, na nic nie ma ochoty, te myśli same przychodzą mimo woli. Spowiadam się co tydzień, ale takie myśli mam dość często, i nie wiem czy mając takie myśli i przyjmując Komunię Świętą nie popełniam czasem świętokradztwa?
5. Mam problem również z natręctwami, czasem podczas modlitwy albo Mszy Świętej nachodzą mnie nieczyste myśli i rożne przekleństwa. Te drugie ostatnio dość często. Nigdy tak nie przeklinałam. Nie mówię tego publicznie, to dzieje się w mojej głowie, ale bardzo często, nie mal co chwile klnę jak szewc, wyzywam siebie i innych. Nie umiem nad tym zapanować. Nie wiem co się dzieje. Czy takie przeklinanie jest grzechem ciężkim? Nie występują one w kierunku Boga, lecz do mojej osoby i innych ludzi, ale mam je podczas rozmowy i spotkania z Bogiem w czasie Mszy Świętej, więc pojawiają się wyrzuty sumienia, czy czasem tym nie grzeszę. Proszę o radę, jak z tym postępować.
6. W ogóle to czy łączyć wiarę z psychologią? Czy na rozmowie z psycholog mam mówić o natręctwach na le religijnym?
Przepraszam, że aż tyle pytań. Ale nie mam do kogo się zwrócić o pomoc.
Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Z Panem Bogiem.
Na pewno masz jakiś poważny problem. Trudno odpowiedź poszatkować, odpowiedzieć po prostu na Twoje pytania. Bo każde kolejne wnosi coś do poprzedniego. Dlatego będzie trochę inaczej, nie po kolei...
Psychologowie bywają różni. Więc i tacy, którzy lekceważą problemy religijne swoich pacjentów. Objawia się to w tym, ze dla nich lekarstwem na skrupuły jest porzucenie wiary, na masturbację powiedzenie sobie, że nic w tym złego. Warto więc byłoby poszukać psychologa, dla którego wiara to nie mrzonki, dziwactwo, które należy wyleczyć. Nie wiem skąd jesteś. Wiec zajrzyj może TUTAJ.
Czy powinnaś się leczyć? Brak leczenia się w Twojej sytuacji pewnie sam w sobie grzechem, zwłaszcza poważnym, nie jest. To nie jest tak, ze akceptujesz to, co w Tobie złe i dlatego nie chcesz się leczyć. Raczej boisz się kłopotów, jakie przyniesie leczenie i zastanawiasz się, czy to cokolwiek da. Gdyby chodziło o pójście do dentysty, który naprawi i jest OK, pewnie byś się nie wahała...
A czy powinnaś się leczyć? Tego nie wiem. Specjaliści też czasem się mylą. Czasem nie leków trzeba, ale usensownienia życia....
Niechciane myśli... Czy to myśli samobójcze, czy to jakieś natrętne wyobrażenia seksualne, czy pojawiające się w głowie pragnienie przeklinania, to nie grzech. Grzech pojawia się, gdy człowiek zgadza się na zło. Czyli gdybyś próbowała popełnić samobójstwo, sama nieczyste myśli wywoływała czy na głos klęła. To, co przeżywasz, możesz raczej traktować w kategoriach krzyża, który przyszło Ci nieść. To pokusa, ale nie grzech. Módl się o oddalenie pokus, ale nie upadaj na duchu, żeś najgorsza na świecie... Na pewno to nie powód, żeby zrezygnować z Komunii...
Wspomnienie grzechów z przeszłości... Widzisz... Bóg naprawdę jest miłością. Jeśli Ci wybaczył, to wybaczył naprawdę, bez żadnych ale. Choć sama sobie wydajesz się może pokręcona, On Cię lubi, bo jesteś jego dzieckiem. Chyba właśnie w tym miejscu jest źródło Twoich religijnych trudności. Uwierz, że Bóg Cię kocha. Uwierz, ze Mu na Tobie zależy, ze dla Niego jesteś ważna, że cieszy się każdym Twoim uśmiechem, dobrem które czynisz, a smuci się, gdy jest Ci źle. On naprawdę jest Przyjacielem człowieka. Jest dobrym Ojcem, dobra Matką, wspaniałym Bratem, Zatroskanym Pasterzem, Ojcem czekającym na powrót marnotrawnego Syna... On naprawdę tamte dawne grzechy dawno Ci odpuścił. Nie wracaj do nich. Jasne, ich wspomnienie Cię może męczyć. Ale nie kieruj się strachem, ze coś jest nie tak, ale spokojnie się nad tymi myślami uśmiechnij i powiedz Bogu, że dziękujesz, że Ci wybaczył.
Samobójstwo... Bóg pewnie łagodniej patrzy na człowieka, który w rozpaczy targnął się na swoje życie niż na tego, który chciał w ten sposób zrobić Bogu na złość. Wszak zawsze w ocenie czynu liczy się także jego świadomość i dobrowolność. Ale właśnie dlatego nie wystawiaj Boga na taka próbę, by Ci musiał ten grzech wybaczać. Pomocą w trudnych chwilach może być to, że swoje cierpienia za kogoś ofiarujesz. Słyszałem od dobrej znajomej o kobiecie, która swoją chorobę ofiarowała w intencji chorego na raka dziecka. Nigdy mimo bólu się nie skarżyła (też miała raka). Pewnego dnia dziecko wyzdrowiało. Ale, o dziwo, ona też... Ty też, jeśli masz siły, możesz tak zrobić. Ofiarować swoje cierpienia dla innych. Będzie ci lżej, bo przynajmniej będziesz widzieć jakiś mały sens tego wszystkiego...
Okaleczanie się i masturbacja... To działa jak lekarstwo na ból duszy? Są lepsze sposoby na ból. Zwłaszcza lepsze niż to pierwsze. Usiądź czasem na ławce w parku, poobserwuj ptaki. Albo popatrz sobie na prace mrówek. Przyroda dość często koi ból.. Naprawdę. Bo obserwując ją widzimy, że jest inny świat. Świat w którym problemem jest przyniesienie jedzenia do mrowiska, w którym jest miejsce na wesołość (np. kąpiel wróbli w kałuży)...
Czy te czyny są grzechem? Tak. Ale w Twojej sytuacji pewnie o tyle mniejszym, że chcesz zagłuszyć w ten sposób ból istnienia. Powolutku ucz się robić to inaczej. W końcu CI się uda...
J.