Oli. 18.08.2024 12:13
Szczęść Boże, czy znalezienie duchowości poza Bogiem, to grzech?
Czym w ogóle jest duchowość, mimo iż czytałem w wikipedii to dalej za bardzo nie wiem. Pytam się o to, ponieważ na Amerykańskim YouTube pewien chrześcijański twórca, stwierdził, że znalezienie innego sposobu aby poczuć się duchowo to grzech i czy to prawda? Czy jeżeli jeżdżenie na rowerze daję mi przyjemność, daję się zrelaksować, daję radość a nawet może być jakimś hobby albo drobnym celem w życiu, to mam przestać jeździć na rowerze bo grzeszę?
Z góry dziękuję za odpowiedź.
Duchowość... Gdybym miał to pojęcie definiować, to powiedziałbym, że jest to to wszystko w człowieku, co nie jest jego czystą cielesnością. Czyli np fakt, że człowiek je, jest przejawem jego cielesności, ale już to co je, może być przejawem jego duchowości; kiedy, z różnych motywów zresztą, nie je np. mięsa. Albo to, że ma oczy i widzi, jest przejawem cielesności, ale już np co czyta jest przejawem jego duchowości. Duchowość jest więc tym co est związane jakoś z wolnymi decyzjami człowieka, ze stylem jego życia.. Tak bym to widział. Ale...
Nawiązując do tego, co piszesz o owym youtuberze... Coraz bardziej się dziwię, gdy słyszę, jak ludzie troszczą się o swoją duchowość, a jakby zapominali o swojej... wierze. Przecież żeby dostać się do nieba - upraszczając na potrzeby tego wywodu - trzeba wiary, nie tak? A nie duchowości. Czym jest według mnie duchowość - napisałem. Wiara zaś to powiedzenie "tak" objawiającemu się Bogu. To - w wydaniu chrześcijańskim - przyjęcie Jezusa Chrystusa. I wiara, a nie jakaś wysublimowana duchowość, jest potrzebna do zbawienia.
Oczywiście wiara pociąga za sobą takie czy inne decyzje człowieka. Modlę się, chodzę na Mszę, czytam Pismo, staram się żyć wedle przykazań... Czy to duchowość? Jakaś tam na pewno. Nie musi to jednak człowiekowi przeszkadzać w wędrówkach po górach, jeździe na rowerze, żeglowaniu, czytaniu książek, słuchaniu muzyki i wielu innych. W pracy zawodowej zresztą też. Choćby się wykonywało zawód na oko mało z wiarą związany; ot nauczyciela matematyki. Wiara - powtórzę - to mówienie Bogu "tak". A praca i te różne pasje, jakie człowiek może mieć w życiu wcale z wiarą nie muszą kolidować. Więcej: mogą nawet ją wspierać. Ot, gdy człowiek obcując z przyrodą dziękuję Bogu za piękno świata, gdy dzięki lekturze książek staje się mądrzejszym człowiekiem, gdy słuchanie muzyki otwiera go na piękno, prowadzi do zachwytu nad ludzkimi talentami czy wznosi serce w dziękczynieniu ku Bogu.
A duchowość? No właśnie. Celem życia człowieka jest zbawienie i życie wieczne. A do tego prowadzi wiara. Nie jakaś tam wysublimowana duchowość, takie czy inne, niekonieczne praktyki religijne, tresowanie się w takim czy innym stylu pobożności.... Oczywiście życie według Ewangelii, praktykowanie modlitwy, udział w Mszy, korzystanie z innych sakramentów to też pewna duchowość. Ale - tak uważam - nie jest ona celem sama w sobie. Mam mówić Bogu "tak" to powinien być mój styl życia. To, że się długo modlę, rozważam, słucham rekolekcji, ma być środkiem, dzięki któremu będę mówił to "tak" Bogu, ale nie jest celem samym w sobie...
Skomplikowałem? Mam nadzieję, że nie. Tak bym to widział.
J.