lojaGość 24.05.2010 23:43
Czternastolatek(tata-niewierzący,pokpiwający z mamy,zaangażowanej w ruch Odnowy w D.Św,tata-niewtrącający się w wychowywanie syna,mama-samotnie borykająca się z tym problemem,bunt syna przeciw mamie,kojarzonej jako "nawiedzona"i "kapo")przechodzi kryzys wiary,zrywa z szyi medalik,nie chce się modlić,chodzić do kościoła,spowiadać się,przyjmować kom.św.,mówi,że "to wszystko wielka ściema"...Co robić?Jak postępować?Zmuszać?Przekonywanie w moim wykonaniu(mamy)nie chwyta.Pzydałby się jakiś neutralny autorytet...??Poradźcie coś!!!Może jakaś książka?,film?,jakies forum,artykuł,jakiś kapłan,intelektualista?...Psycholog?...
Chyba wystarczy porozmawiać z jakimś duszpasterzem...
Zdaniem piszącego te słowa w pewnym wieku nie warto zmuszać do praktyk religijnych. Istotą wychowania jest bowiem doprowadzenie do dojrzałości. Także w kwestii wiary. To musi być dojrzały wybór. Jeśli bunt będzie poskramiany, to w sumie i tak nic nie da. Można radzić, zachęcać, ale nie ma co wojować.
Taka sytuacja może też być okazją do przyjrzenia się własnej wierze. Dlaczego mama jest "nawiedzona". Dlaczego jest "kapo"? To bardzo ostre słowa. Może w sprawach wiary wymaga zbyt wiele? Może za bardzo ingeruję w intymność dziecka? Trudno powiedzieć. W kżzdym razie wolno miec nadzieję, ze dobry przykład wcześniej czy później pociągnie. Gdy się jednak spali mosty, moze być kłopot... Lepiej więc byłoby chyba nie naciskać, a towarzyszyć. I w odpowiednim momencie pomóc w sprawach wiary... Czy dziś nie za późno? Trudno powiedzieć...
J.