Tom 05.06.2024 15:39
Szczęść Boże!
1) Kiedyś w trakcie spowiedzi spowiadałem się z grzechu nieczystości - że dosłownie zacząłem go czynić, lecz po chwili przyszło ogarnięcie i się powstrzymałem. Zszokowała mnie nieco odpowiedź spowiednika: "I z czego tu się spowiadać? miałeś pokusę, którą w końcu odrzuciłeś".
Czy to w ogóle możliwe, aby zaprzestanie grzechu w trakcie grzeszenia mogło być uznane za "jedynie pokusę"? Rozumiem że trzeba pełnej świadomości i dobrowolności, ale nigdy nie pomyślałbym, aby przerwanie czynności (a nie w ogóle nie zaczęcie) mogło być potraktowane jako zaczęcie w niepełnej świadomości/dobrowolności. Oczywiście nie proszę Odpowiadającego o definitywną odpowiedź na tą konkretną sytuację, po prostu szukam pomocy ze zrozumieniem tego. Wtedy niestety nie zapytałem od razu, nie mam już kontaktu z tamtym spowiednikiem.
Mi się wydaje, że to była nieco nadinterpretacja... ale może to ja zbyt surowo oceniam? Czy Odpowiadający widzi jakąkolwiek opcję, aby taka ocena sytuacji jak ta od tamtego spowiednika była poprawna?
2) Często zdarzają mi się sytuacje typu: w niedzielę (po Mszy) chcę zmieść okruszki z ławy, jest (natrętna) myśl "a może jest tam cząstka Eucharystii, zrzucę na ziemię specjalnie" i zaraz faktycznie tak zrzucam. Albo inne sytuacje podobne: przychodzi myśl że może "uda się" dokonać profanacji i niestety czyn następuje niemal automatycznie.
W tle i na spokojnie wiem, że cząstek Eucharystii nie ma szans tam być, ale męczy mnie trochę to, że to nie tylko myśl, ale zaraz czyn. Podobnie do punktu 1 w sumie... czy jeżeli to raczej impulsywna reakcja na myśl, gdzie po pomyśleniu z tą myślą (i czynem) się nie zgadzam, to można mówić o grzechu ciężkim?
Czy dobrze rozumiem, że nawet czyn, jeżeli tak impulsywny może nie być grzechem ciężkim, jeżeli po fakcie nie zgadzam się z tym i po prostu "nie zdążyłem"/"nie dałem rady" w porę zareagować i zatrzymać ciało?
Troszkę się rozpisałem, ale te dwie kwestie męczą mnie od dawna, a niestety lokalnie ciężko dostać się do spowiednika, który ma możliwość poświęcić więcej czasu na przegadanie. Oczywiście nie wymagam definitywnej oceny konkretnych przedstawionych sytuacji, a po prostu bardzo, bardzo proszę o pokierowanie jak o tym wszystkim myśleć.
Z Bogiem!
1. Tak ocenił to spowiednik i tego bym się trzymał. Faktycznie, zrezygnowanie z działania kiedy już się je rozpoczęło świadczy o tym, że nie było pełnej zgody na ów czyn. To tak jakby ktoś zaczaił się na bliźniego wyszedł na niego z kijem, ale opamiętał się, zrezygnował z uderzenia go i sobie poszedł. Nie potrafię jednak ostro wyznaczyć granicy między już grzech a jeszcze pokusa. Wyobrażam sobie sytuację, że ktoś może tak postępować wskutek jakiegoś wyrachowania...
2. Jeśli ktoś miewa natrętne myśli, to w ocenie grzech nie grzech powinien chyba trzymać się tego, co mu po zastanowieniu się rozum podpowiada, a nie myśl, która niechciana przejdzie przez głowę. No bo to, że przejdzie komuś przez głowę myśl, że na stole w domu mogą być okruszki Ciała Pańskiego jest sprawą tak niedorzeczną, że trudno fakt, że się stół starło traktować jako profanację. Ich tam nie ma i nie ma na rozum szansy, by tam się znalazły.
A co do rozgraniczenia pokusy do czyny i czynu jako takiego, kierowania się impulsem... To zależy, co konkretnie pod wpływem impulsu robimy. Gdy ktoś kogoś uderzy, to jednak już to zrobił. Żal może świadczyć, że nie do końca chciał, ale jednak to zrobił. Ale np. gdy zaczyna wyzywać, ale opamięta się, przeprasza... Fakt też już nastąpił, ale krzywda mniejsza i łatwiej ją słowem naprawić... Jak napisałem wyżej, nie zawsze da się jakoś ostro rozgraniczyć, kiedy to pokusa, a kiedy już grzech...
J.