Orzeł 30.08.2009 14:19
Szczęść Boże
"Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie. " (Mt 22,30)
Czy to oznacza, że małżeństwo nie ma dla Boga tak dużego znaczenia, jak uczy Kościół? Że miłość dwojga ludzi, którzy byli ze sobą przez całe życie, przeżyli mnóstwo zarówno dobrych, jak i złych chwil nie będzie miało w Niebie żadnej wartości? Czy to możliwe, że nie będziemy czuć szczególnego związku z osobą, którą wybraliśmy sobie na towarzyszkę/towarzysza ziemskiego życia? czy ta wizja nie wydaje się jakaś... okrutna? Odczłowieczona? Czytając te słowa odnoszę wrażenie, że człowiek, w miejscu, gdzie docelowo ma być doskonale szczęśliwy, musi stracić cząstkę siebie, własnej tożsamości - tak jakby do szczęścia w Niebie przekreślona musiałaby być miłość do drugiej osoby, która nadawała sens jego życiu. A przecież obraz miłości do żony bywa używany jako paralela doskonałej miłości Boga do Kościoła, miłości doskonałej, która trwa i nie przemija.
Proszę o rozwianie moich wątpliwości. Nie chcę krytykować nauczania Pana Jezusa, szukam tylko interpretacji tych słów. Cenne byłyby dla mnie także artykuły/teksty/homilie dotyczące nauki Kościoła na temat życia w Niebie.
Pozdrawiam