Elninio
02.06.2009 11:50
Szczęść Boże!
Jestem zainteresowany szeroko pojętymi formami "rozwoju duchowego" nie tylko wypływającymi z tradycji i nauki Kościoła Katolickiego. Przeglądając witrynę czytałem wiele zapytań i odpowiedzi dotyczących autohipnozy, relaksacji, medytacji, numerologii, astrologii i innych temu podobnych. Wiele z nich dotyka sprawy bardzo szczegółowo tj. pytania zadawane są bardzo konkretnie i odpowiedzi są również bardzo konkretne. Ja natomiast chciałbym podejść do tematu bardziej ogólnie. Otóż pytanie moje wynika z tego, że ostatnimi czasy bardzo interesują mnie tego typu zjawiska. Ponadto poza metodami wpływania na własną psychikę interesują mnie również tematy związane z "naturalnymi umiejętnościami" człowieka, które wychodzą poza utarte kręgi kulturowe. Mam tu na myśli np. telepatię. Oczywiście przez wiele środowisk umiejętności te są określane jako magiczne lub w ogóle nie istniejące. Są z kolei środowiska, które takie umiejętności uznają jako naturalne tyle tylko, że nie wykorzystywane powszechnie. (Jako przykład podam tu znajomość języków obcych - jeśli się ich nie uczymy to wiadomo, że nie będziemy mogli ich poprawnie wykorzystać). Jednak wszelkie tego typu "umiejętności" czy techniki rozwoju spotykają się z krytyką większości społeczeństwa i również krytyką Kościoła Katolickiego. I w tym momencie chciałbym przejść do pytania:
Czy mając świadomość złożoności zagadnień o których piszę i mając na uwadze możliwości ich destrukcyjnego wpływu na stan psychiczny i duchowy człowieka, nie można ich zakwalifikować jako słusznych i dobrych?
Jako przykład - może nieco przerysowany, ale moim zdaniem dobrze wyjaśniający istotę pytania - podam kilka przypadków stosowania wyżej opisanych praktyk:
- stosowanie hipnozy i autohipnozy bądź stanu alfa w oderwaniu od kultu bożków lub innych systemów religijnych, a jednocześnie umocnione modlitwą do Ducha Świętego,
- traktowanie energii płynącej z przyrody jako daru Bożego, kontemplacja przyrody połączona modlitwą, o zdrowie o siłę itp. płynące z przyrody, którą stworzył dla nas Bóg,
- zgłębianie wiedzy astrologicznej nie tyle w celu poznania przyszłości ile wiedzy o wpływie ciał niebieskich na człowieka połączone z modlitwą o dar rozumienia Świata i Wszechświata
- nauka i stosowanie telepatii nie jako instrumentu manipulacji, ale jako formy komunikacji między ludźmi.
Mam świadomość tego, że są to przykłady dość oryginalne. Niemniej pytanie które zadałem jest zupełnie szczere i poważne jest podejście do tematu. Tematyka jest raczej nieznana w społeczeństwie, a szczątkowa wiedza na w/w tematy jest brana raczej z sensacyjnych opowieści niż z fachowej literatury. Bardzo chciałbym uzyskać odpowiedź, która nie traktowałaby stereotypowo opisanych tematów i nie sprowadzała tematu do wizyty u wróżki bo to zupełnie inna historia. Proszę wybaczyć podejście, ale są to dla mnie bardzo istotne sprawy i chciałbym uniknąć nieporozumień.
Z góry składam serdeczne Bóg Zapłać!
Z poważaniem
Elninio
Odpowiedź:
Poznawanie świata i jego złożoności to jedno, a zajmowanie się sprawami, które można śmiało nazwać magią czy zabobonami, to drugie. Kościół nie ma nic przeciwko pierwszemu. Przeciw drugiemu oczywiście tak. Czasem nie trzeba nawet wgłębiania się w jakieś sprawy, by zauważyć, w którym kierunku zmierzają...
Np. różdżkarstwo. Zajmowanie się nim mogłoby być uzasadnione, gdyby chodziło o zbadanie zjawiska. Np. sprawdzamy, czy różdżkarze rzeczywiście potrafią znaleźć cieki wodne. Był kiedyś taki ciekawy artykuł na ten temat "Operacja stodoła" w Wiedzy i Życiu. Eksperymentalnie udowodniono, że ludzie twierdzący, iż potrafią odkryć położenie wodnych cieków, wcale tego zrobić nie potrafią. W artykule opisano, jak pod podłogą stodoły umieszczano rury z wodą i - jak to w eksperymencie - przestawiano je. Wyniki były takie, jakby wskazywaniem miejsca wody zajmował się nie różdżkarz, ale dziecko przypadkiem wskazujące jedno czy drugie miejsce. Wniosek? Ci ludzie nie umieli znaleźć cieków wodnych. Nie znaczy to, ze nikt nie potrafi. Być może sprawa potrzebuje dalszych badań. Ale ci konkretni ludzie, nie powinni wyłudzać pieniędzy za swoje usługi.
A teraz po kolei...
1. Hipnoza i autohipnoza... Pytanie, po co to robić? Eksperymentowanie z umysłem człowieka nie jest bezpieczne. W gruncie rzeczy nie wiadomo, co się wtedy dzieje. Na pewno nie powinien takich rzeczy robić amator...
2. Energia płynąca z przyrody... A jakaś płynie? Jeśli ktoś uważa, że obcowanie z przyrodą wzmacnia jego siły duchowe, pozwala oderwać się od prozy życia, uczy pokory, to w porządku. Podobnie wtedy, gdy ktoś lubi pooddychać świeżym powietrzem. Ale gdy zaczyna przypisywać przyrodzie jakąś inną, niż duchową energię, to jest to magia. Dlaczego? Nauka nie stwierdziła istnienie takiej energii. Gdyby jednak istniała, to dlaczego miałoby jej być więcej w lesie niż na środku Marszałkowskiej w Warszawie? Niebo nad nimi jest takie samo, ziemia pod nimi też. I tu ii tam bywają drzewa. A kawałek betonu, to w gruncie rzeczy też przyroda. Trochę przez człowieka przetworzona... Czyli o co chodzi?
3. Wiedza astrologiczna.... Czy ciała niebieskie, ich układy, jaką faktycznie jakiś wpływ na los człowieka? Owszem, księżyc ma wpływ na morskie wpływy i wycie wilków w lesie (podobno). Ale żeby zaraz na losy człowieka? Dlaczego położenie Alfa Centauri na niebie w stosunku do Jowisza ma wyznaczać losy dziecka, które w danym momencie przyszło na świat? I co to znaczy przyszło na świat? Który moment porodu uznać za istotny? Bo jeśli cały proces porodu (powiedzmy godzinę) to dlaczego los urodzonych w tym samym czasie bywa diametralnie różny? A jeśli to ma być sekunda, ułamek sekundy, to który moment liczyć? Przecięcie pępowiny? Pojawienie się główki dziecka? A co z urodzonymi przez cesarkę? I dlaczego niby istotny dla losów człowieka miałby być moment porodu, a nie poczęcia?
4. Badanie zjawiska telepatii na pewno nie jest grzeszne. Jeśli ktoś próbuje tak komunikować się z ukochaną, też nie ma w tym nic złego. Najwyżej oboje się pośmieją z ewentualnych nieporozumień. Ale jeśli ktoś bierze kasę za przekazywane tą drogą informacji z Australii, to chyba próbuje kogoś naciągnąć...
J.