KLorek 04.05.2009 18:05

Witam,

Chciałem wcześniej zadać pytanie, na które znalazłem odpowiedź wśród już zadanych. Więc wpierw dziękuję Wam za to, że mogłem dowiedzieć się od Was tego, odnośnie czego wątpliwość wprost wstrząsnęła mną ostatnio.

Zadam więc pytanie w inny sposób: Słucham różnej muzyki od jazzu po heavy metal, jednak moim ulubionym gatunkiem jest hard rock. Natrafiłem na wiele skrajnych opinii na temat tej muzyki. Cieszę się, że Wasze odpowiedzi zgadzają się z moim sposobem postrzegania tego tematu, ale mimo to nurtuje mnie fakt, że różne osoby reprezentują tak skrajne opinie na ten temat.

Przepraszam, że tego jest tak dużo. Mam nadzieję, że będzie Wam się chciało to wszystko czytać i że odpowiecie na moje pytania, bo ciężko mi jest już wytrzymać bez rozmowy na ten temat.

Ta strona: http://www.av1611.org/crock.html , reprezentuje pogląd, że każdy rock jest zły, nawet chrześcijański. Są też przytoczone wypowiedzi z pisma chrześcijańskiego Christianity Today na temat chrześcijańskiego rocka: "We have created a monster" (stworzyliśmy potwora). Z tego, co się zorientowałem, chodziło o zespół chrześcijańsko-rockowy 77's, który nagrał piosenkę Led Zeppelin, a ten zespoł (jeden z moich ulubionych) ma powiązania satanistyczne, ponieważ gitarzysta Jimmy Page był zafascynowany Aleisterem Crowleyem.

Skoro już mowa o Led Zeppelin, jest tam przytoczony jeden z potępionych przez autora fragmentów tekstu: "Let the music be your master" (Pozwól by muzyka była twoim panem). Jednak nie wydaje mi się, by chodziło tu o grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu. Ja zawsze rozumiałem to jako: daj się ponieść muzyce - czyli przesłanie jak najbardziej pozytywne. Nie wiem co autor miał na myśli, a więc czy rzecz nie jest w tym, jak ja to rozumiem? W tej samej piosence jest wers: "From the door comes satan's daughter" (Z drzwi wychodzi córka szatana) Nie mam prawdę mówiąc pojęcia, co autor chciał przez to powiedzieć. Piosenka to "Houses of the Holy" i opowiada o trasach koncertowych Led Zeppelin. Prawdę mówiąc nie rozumiem, czy wolno mi tego słuchać?

Widziałem na Catholic Answers pytanie, zadane chyba pod wpływem tej strony, "czy możliwy jest chrześcijański rock?". Odpowiedź brzmiała: "Muzyka nie jest zła, pod warunkiem, że tekst jest zgodny z chrześcijańską moralnością". Czy zatem jest grzech kiedy słucham tekstu niezgodnego z moralnością, np. promującego rozwiązłość, mimo, że ten teskt nie wpływa na mnie w żaden sposób, i nie zgadzam się z nim?

Podobny pogląd wyznaje na swojej stronie Mirosław Salwowski: http://salwowski.msza.net/m/pub/up-the-irons.html - tu opowiada o tym, czemu nie należy słuchać Iron Maiden, a jeszcze jest gdzie indziej o Rolling Stonesach. W tekście jednego z artykułów jest wypowiedź, cytuję: "plugawy nurt pop-rock".

Lubię jeszcze inny zespół: Fields of the Nephilim. To gotycki rock, ale lubię to nazywać horrorem w wydaniu muzycznym. Jak więc na horror przystało, posiada on tajemniczą atmosferę, niekiedy wręcz piekielną, płyty opatrzone są tajemniczymi symbolami wzorowanymi na okultystycznych, wymyślonymi przez wokalistę, a teksty są na temat pogańskich rytuałów, czy duchów. Piosenka "Shiva" np. przedstawia (a przynajmniej tak ją rozumiem) sytuację, w której ktoś wchodzi do piekła. Tekst: "Witaj w 666... oddychaj... To jest...? ... Tak!...". Ale jeśli słuchanie tej piosenki to grzech, to na tej samej zasadzie grzechem powinno być oglądanie horrorów takich jak "Omen", albo czytanie "Boskiej komedii" Dantego. Piszę to, chcąc uzyskać komentarz, czy dobrze to rozumiem. Mogę zatem słuchać tej piosenki? Albo innych: "Preacher Man" opowiada o złym kaznodziei, "The Watchman" o tajemniczych postaciach, które obserwują świat z ukrycia już "od czasów Mojżesza" i mówią, że "twój kaznodzieja nigdy nie przyszedł" - nie wiem o kim mowa, z pewnością jest to jakieś biblijne nawiązanie. Albo ta piosenka "Chord of Souls" której kompletnie nie rozumiem, ale pada w niej kwestia: "Nienawidzę ludzi Boga, którzy rozmnożyli się na ziemi" - to chyba bluźnierstwo? Proszę mi wytłumaczyć, których z tych piosenek słuchanie jest grzechem, a do tego ostatniego wracając: czy więc skoro to jest bluźnierstwo, to czy ja zbluźniłem śpiewając ten tekst bezmyślnie? Czy bluźni osoba, która np. dla filmu wciela się w postać, która bluźni? Czy wreszcie ja zbluźniłem ponownie, wpisując ten fragment tekstu, żeby Wam zadać to pytanie?

...A słuchałem tego zespołu właśnie ze względu na tą tajemniczą atmosferę. Nigdy nie identyfikowałem się w żaden sposób z żadnym tekstem i zawsze potępiałem tamten fragment, kiedy go słuchałem. Zespół ten jednak w żadnym tekście nie obraził samego Boga. Tamten fragment to chyba jest element wypowiedzi jednego, z bohaterów tekstu tej piosenki.

Albo zespół Black Sabbath - nazwa sama się źle kojarzy. W wielu tekstach jest coś o szatanie, jednak w tesktach z płyt których słucham szatan tylko "śmiejąc się rozpościera skrzydła" podczas końca świata ("War Pigs"), albo jest "panem tego świata" ("Lord of this World") - ale czyż tak nie jest, że grzech jest w dzisiejszym świecie obecny wokół nas? - Tak ja ten tekst rozumiem i myślę, że to autor miał na myśli, ponieważ tekst opowiada o grzeszniku, albo o opętanym, który "wybiera złe drogi zamiast miłości". Nie jest to żadna gloryfikacja, bo w wielu piosenkach (np. "Into the Void", albo "Children of the Grave") Ozzy śpiewa o nowym świecie, w którym króluje miłość. Tak, wiem że Black Sabbath ma też piosenki obrażające Boga, np. "Under the Sun". Od tych trzymam się z daleka i nie wyobrażam sobie, żebym mógł ich słuchać, choćby nawet były dobre muzycznie. Ale z drugiej strony jest też piosenka "After Forever". Gdybym zobaczył teskt nie wiedząc, że to Black Sabbath, uznałbym, że śpiewa to nawrócony Chrześcijanin. fragment tekstu: "Bóg to jedyna droga do miłości". Myślę, że Ozzy jest po prostu człowiekiem poszukującym. Tu jest dyskusja na ten temat http://www.ozzy.com/node/8017. Mogło też tak być, że w reakcji na falę krytyki przez środowiska chrześcijańskie Ozzy powiedział: "ciekawe co powiedzą, jak napiszę tak...?". Piosenka ta została ponoć w całości uznana za bluźnierstwo. Jednak nie chce mi się w to wgłębiać. Lubie ją dlatego, że ma fajny riff i ciekawe brzmienie gitarowe. Czy nie jest decydujący właśnie powód, dla którego chcę jej słuchać? Ale z drugiej strony: "Nie może złe drzewo wydawać dobrych owoców". Jak więc jest?

Albo inna kwestia: niektórzy twierdzą, że na tej okładce jest sprofanowany Krzyż. http://en.wikipedia.org/wiki/Appetite_for_destruction . Wydaje mi się troche mało zdroworozsądkowym, gdyby to, czy słuchanie tej muzyki jest grzechem, czy nie, warunkowała okładka płyty. A gdybym piosenki przerzucił na komputer i wyrzucił okładkę? Mogę więc słuchać Appetite For Destruction?

A drugą skrajnością jest Tom Araya - wokalista zespołu Slayer. Nie lubie tego zespołu. Nagrał on płytę pod tytułem "God hates us all" (Bóg nas wszystkich nienawidzi). Ale Tom Araya uważa się za głęboko wierzącego Katolika. Kiedy pytają go o to, jak godzi się jedno z drugim on odpowiada: "Bóg nas nie nienawidzi, ale to świetny tytuł". O ile w przypadku wszystkich poprzednich przykładów mam wątpliwości, o tyle tu jestem pewien, że to grzech nadać taki tytuł płycie.

Zatem mamy szeroki wachlarz opinii od całkowicie
"restrykcyjnych" do całkowicie "liberalnych", z zastrzeżeniem dotyczącym intencji. Gdzie jest prawda? Kto ma rację? Ja chcę znać prawdę, ale kiedy zadaję pytanie i otrzymuję odpowiedź, mogę ją jedynie włożyć między pozostałe opinie i mieć jeszcze większą zagadkę.

Mogę przestać słuchać rocka na wszelki wypadek, bo nie jestem pewien czy to grzech, czy nie. Ale pan Mirosław Salwowski ma też ten artykuł: http://www.misjarodzinna.pl/new/Salwowski_Porzadki_w_szafie.pdf . Wynika z niego np. to, że kiedy noszę koszulkę z krótkim rękawem, to obrażam Boga (przytoczona jest wypowiedź Rzymskiej Kongregacji ds. Duchowieństwa). Nie wiem ile jeszcze jest takich kwestii, ale mówiąc z pewną przesadą, jak tak dalej pójdzie, to nic mi nie pozostanie, tylko położyć się i czekać na śmierć...

I skąd ta niekonsekwencja? Dlaczego tylko rock ma być zły? Penderecki napisał operę "Diabłu z Loudun", a Paganini twierdził, że zawarł pakt z diabłem. Wnioskowanie na tej podstawie, że muzyka klasyczna jest dziełem szatana byłoby absurdalne!

Proszę o przysłanie odpowiedzi również na mój e-mail. Dziękuję z góry :)

Krzysiek

Odpowiedź:

W całej sprawie muzyki takiej czy innej chodzi w gruncie rzeczy o kulturkampf. Czyli walkę o kulturę. Od pewnego czasu (chodzi o dziesiątki, nawet setki lat) można w europejskiej kulturze zobaczyć walkę z chrześcijaństwem na polu kultury. Przejawy są różne. To może być zwykłe kwestionowanie chrześcijańskiej moralności. Nic w tym specjalnie złego, każdy ma prawo myśleć jak uważa za słuszne. Co więcej, kwestionowanie pewnych zasad wpływa nieraz inspirująco na ich rozumienie. Tyle że ostatnio w tej achrześcijańskiej kulturze bardzo mocno zaakcentował swoją obecność satanizm. Zaczyna się Boga uważać za kogoś złego, a diabła, za przyjaciela ludzkości. A to już pozytywnych skutków przynieść nie może.

Gdy ktoś śpiewa "umówiłem się z nią na dziewiątą" nic w tym złego. Gdy stwierdza, że "w życiu ważne są tylko chwile" można się zastanowić ile w tym prawdy. Nawet gdy ktoś wychwala związki pozamałżeńskie i tajemne schadzki można pokiwać głową i się nie przejmować. Jednak gdy wychwala szatana, to jest to już poważne kłamstwo. Bo jest to próba odwrócenia świata do góry nogami: nazywania zła dobrem a dobra złem...

Motywy takich działań bywają w kulturze różne. Nie wszyscy twórcy w to wierzą, ale wietrzą w tym interes. I tu dochodzimy do sedna sprawy: dlaczego chrześcijanin miałby wspierać kulturę, która walczy przeciw jego Bogu?

Tak naprawdę nie chodzi o to, czy ktoś raz czy drugi usłyszy jakąś piosenkę, której autor źle wyraża się o Bogu. Chodzi o styl życia. Chodzi o to, czy ja, jako chrześcijanin, na to pozwalam, czy nie. Czy ja, jako chrześcijanin nie stawiam się przypadkiem w jednym szeregu, którzy z Bogiem walczą. Czy ja, jako chrześcijanin, przypadkiem nie zdradzam Jezusa.

Judasz sprzedał Jezusa dla 30 srebrników. Miłośnik zespołów śpiewających teksty satanistyczne sprzedaje Go dla możliwości posłuchania muzyki, która lubi. Czy patriota słuchałby muzyki, w której obrażają jego ojczyznę? Czy kibic Legii słuchałby z zamiłowaniem muzyki, w której kpi się z jego zespołu? Niektórzy chrześcijanie tymczasem próbują udawać, że można oddzielić wiarę i muzyczne zamiłowania. Owszem, posłuchanie raz, drugi czy trzeci jakiejś obrażającej Boga piosenki to nie wielki problem. Można się z tekstami nie zgadzać. Ale czy nie jest nim już rozmiłowanie się w takiej muzyce, w takich muzykach?

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg