Misia 30.03.2009 21:29
Mam taką wielką wątpliwość. Mam 16 lat i trenuję koreańską sztukę samoobrony i ataku Taekwon-do. Pytałam księdza ode mnie z parafii - takie trenowanie nie jest grzechem, zwłaszcza, że ze względów zdrowotnych muszę uprawiać sport. Ale walki Taekwon-do nie są symulowane. Lekko bo lekko, ale jednak w trakcie takiej walki jest zadawany ból i to z pełną świadomością i takąż intencją. Z drugiej jednak strony, osoba z którą się pojedynkuję odpowiada mi dokładnie tym samym. Obie wiemy, że przecież to nie jest walka na śmierć i życie, więc nie następują jakieś siniaki czy złamania, ale to jednak boli. Czy taki ból też liczy się jako grzech? Przecież towarzyszy n nam dość często. Wszak na przykład dobre rozciąganie powinno boleć, tak samo nie wyobrażam sobie bezbolesnego sposobu nauczenia się robienia pompek. Possiadam dość wysoki stopień, więc nauczyłam się kontrolować ból, z czasem nawet go polubiłam, ale jednak jest to wykroczenie...
Albo na przykład, co z przekroczeniem granicy obrony koniecznej? W którym momencie to już nie jest obrona? Wiem, że "gdy ktoś cię uderzy w policzek, nadstaw mu drugi", ale czy mimo wszystko zaatakowana w ciemnm zaułku nie powinnam się bronić, chociaż umiem? Bardzo proszę o udzielenie mi odpowiedzi, gdyżbardzo mnie ta kwestia nurtuje.