Paweł 16.03.2009 18:52

Szczęść Boże!
Mam trzy pytania:

1) Odpowiadający pisał tu już, że z grami komuterowymi jest tak, że jeśli występują tam jakieś bóstwa, którym można oddawać cześć itp., można grać, byle się za bardzo nie wczuć i nie wierzyć w nie naprawdę. Ale w jednej takiej grze występuje trzech bogów, w tym jeden ma na imię Beliar (imię jednego z upadłych aniołów). W grze tej również spotkać można pentaramy wpisane w koła. Czy więc granie w taką grę jest już grzechem czy obowiązuje taka sama zasada? Czy w ogóle jest taka zasada?

2) Czy interesowanie się militariami, granie w gry wojenne, oglądanie filmów wojennych, zbieranie replik broni itp. jest grzechem? Tzn. chodzi mi o to, czy nie jest to jakaś nauka nienawisci, wspieranie zła poprzez interesowanie się tym, co przecież służy do zabijania... Jak to jest?

3) I jeszcze jedno, odnośnie filmów wojennych. Czy oglądanie ich jest grzechem? Tzn. chodzi mi o to, iż często w nich jest tak, że np. jedna armia jest przedstawiana jako ta dobra, a jej wrogowie - jako zła (tzn. może nie jest to dobre określenie, ale chodzi mi o to, że "dobra" jest ta armia, o której głównie opowiada film, bo chyba obu skłóconych stron filmy zwykle nie przedstawiają w takim samym stopniu w pozytywnym i negatywnym świetle, mam nadzieję, że Odpowiadający wie, o co mi chodzi). No i czasem ma się takie odczucie (przynajmniej ja mam, ale pewnie nie tylko ja), gdy ci "dobrzy" zabijają tych "złych", że w myśli się coś w stylu: "Dobrze im tak!", " No dalej, zabijcie ich!". I czy nie jest to jakaś nauka nienawiści, że tak to nazwę? Czy więc można oglądać te filmy wtedy, kiedy owe myśli się ma? A gdy się ich nie ma (o ile to możliwe, nie wiem, być może nawet filmy są tak konstruowane, żeby takie coś wyst ępowało, ale może przesadzam), to można? Jak to jest? Nie dotyczy to tylko filmów wojennych, ale taki przykład podałem.

Bardzo proszę o odpowiedzi. Z góry bardzo dziękuję. Z Panem Bogiem.

Odpowiedź:

1. Chrześcijanin w życiu musi kierować się zdrowym rozsądkiem. Owszem, są pewne ogólne zasady. Tyle że życie jest bogatsze niż nawet zasady najbardziej szczegółowe. Zwłaszcza gdy chodzi o takie sprawy jak zgorszenie czy narażanie się na grzech, wiele zależy od konkretnego człowieka, jego odporności.

Przykład: ktoś kto ma problemy z nadużywaniem alkoholu powinien unikać nawet jednego kieliszka. Osoba pijąca sporadycznie tego robić nie musi. Bo pijąc lampkę wina co dwa miesiące na pewno nie wpadnie w alkoholizm. Podobnie ma się rzecz z przebywaniem w złym towarzystwie. Ktoś, kto łatwo ulega wpływom otoczenia powinien unikać kontaktów z kolegami, którzy źle się prowadzą. Komuś o mocnym kręgosłupie znajomość z takimi osobami nie zaszkodzi...

2. Odpowiadający nie widzi w takich zainteresowaniach grzechu. Ale jako się rzekło, ostatecznie musisz ocenić to sam; musisz zobaczyć gdzie Cię to prowadzi...

3. Problem filmów, książek, których akcja skonstruowana jest tak, że każe się utożsamiać z mało szlachetnym bohaterem to rzeczywiście szersze zagadnienie. Kiedyś zastosowana na zasadzie prowokacji teraz coraz częściej staje się normą. Jeśli człowiek potrafi temu negatywnemu wpływowi się oprzeć, to wszystko w porządku, może oglądać, czytać...

Człowiek powinien być mądrzejszy niż scenarzysta filmu. Powinien umieć spojrzeć z drugiej strony. Niedawno mogliśmy w telewizji oglądać piękny film o wojnie w Afganistanie z czasów, gdy okupowały ten kraj wojska radzieckie. 9. kompania. To - zdaniem odpowiadającego - był dobry film. Bo choć głównymi bohaterami byli żołnierze rosyjscy, to nie byli ludźmi bez skazy i co najważniejsze - ich przeciwnicy zostali też pokazani jako ludzie; ludzie mający swoje ideały, swoje rodziny, swoje problemy. Nie jak w filmach amerykańskich, gdzie wróg to zazwyczaj bezmyślna masa. Tam śmierć stu wrogów ma rodzić satysfakcję, a śmierć jednego swojego - żal i płacz. Jakby w obu wypadkach nie chodziło o ludzkie życie...

Właśnie ta umiejętność patrzenia na film, uniknięcia pułapki czarno-białych ocen jest bardzo ważna. Wietnamczycy, Irakijczycy, Afgańczycy, Panamczycy czy Serbowie to nie bezmyślni mordercy, którzy tylko czyhają na życie biednych amerykańskich komandosów. Niestety, taką sieczką amerykańskie kino często karmi swoich widzów.

Niestety, spora część Amerykanów chyba właśnie tak patrzy na światowe konflikty. A widać to w... filmach dokumentalnych, jakich sporo można obejrzeć także w Polsce. Parę miesięcy temu, bodaj na Discovery można było obejrzeć film o złapaniu Saddama Husaina. Tropiący go amerykańscy żołnierze zachowywali się jak bandyci. Wymuszanie zeznań przez przystawianie pistoletu do głowy, bicie związanego dyktatora to rzeczy, których nikt się właściwie nie wstydził. Tak było trzeba i koniec. Dla ważnej sprawy. Podobnie rzecz się miała w filmie który można było niedawno obejrzeć na TVP Info o służbie amerykanów w Afganistanie. Przepraszam, ale jeśli dla zachowania bezpieczeństwa swoich, Bogu ducha winnych mężczyzn z przeszukiwanych domów profilaktycznie się związuje, to trzeba być skończonym bałwanem żeby nie wiedzieć, co się może rodzić w ich sercach.

Takiej pułapki powinieneś się strzec. Traktowania wrogów jak bydło...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg