ufna w Bogu 11.06.2008 02:34

Mam wielki dylemat moralny.Jest mi niezwykle cięzko więc bardzo proszę o wyrozumiałość. Nie chciałam do tego dopuścić, ale serce nie sługa; pokochałam księdza. Niczego od Niego nie chce, niczego nie oczekuję, na nic nie licze i jako osoba głęboko wierząca mam pełna świadomość, że mogłabym Go unieszczęśliwić poprzez najdrobniejsze okazanie mego uczucia .Jednakże przypuszczam, że On sie domyśla. Jestem załamana faktem, że mogłabym bym być dla Niego powodem do złych myśli. Naprwdę niczego nie oczekuje, chcę móc po prostu byc przy Nim blisko, byc Mu oparciem, a nie pokusą. Nie potrafie przestac Go kochać, nie chce też uciekać przed Nim, porzucic nagle Jego towarzystwo, by Go nie zranić. Byłam u spowiedzi i dostałam rozgrzeszenie ale nie czuję sie czysta. Boje się ,że mogę zle na Niego wpływać. Czy żyję wobec tego w grzechu? Czy miłość może być zła? Kocham go BEZINTERESOWNIE ale jeśli On, nie daj Boże również coś przez to do mnie poczuł...Chcę Go kochać, bo to cudowne uczucie, dla Niego mogę byc całe zycie sama, ale nie chce narazać Jego na złamanie przyjażni z Bogiem... Nie chodzi o mnie, ja wszystko wytrzymam, ale boje sie, bym Go nie stawiała w trudnej przed Bogiem sytuacji...

Odpowiedź:

Tak to już jest, że człowiek w życiu musi wybierać. Nie może mieć wszystkiego na raz. Chyba nie da się być blisko księdza i jednocześnie sprawić, że nie będzie on miał żadnych pokus. To utopia...

Gdybyś pytała o radę usłyszałabyś, żebyś ograniczyła kontakty z tym księdzem. To pewnie by pomogło sensowniej ustawić wasze relacje...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg