m.z. 23.05.2008 15:38
Witam.
Zawsze byłam smotnym dzieckiem, pogrążona w sobie i swoim świecie. Im bardziej chciałam byc bliżej Boga, tym bardziej wpadałam w grzechy. Koszmary miałam już od dziecka i nie widze jakiejś drastycznej zmiany, bo to zawsze było ze mną, lęk i jakieś poczucie bycia zupełnie inną niż wszyscy. Z biegiem lat wszystko zaczęło sie nasilać i utrudniać mi normalne funkcjonowanie. Od roku rozpoczęłam lecznie w związku z nawracającymi stanami depresyjnymi, jestem po terapii, ale objawy depresyjne i lękowe wcale sie nie zmniejszają. Mam koszary i wpadam w stany w których zachowuje świadomośc, ale nie moge sie np. ruszyć, jestem przeraozna, wydaje mi sie , że ktos jest obok (to było już w dzieciństwie). Czuje sie jakbym była martwa, nie ma we mnie miłości ani zadnego pragnienia, nic nie chce. To jest wręcz fizyczny ból serca. Nie zawsze to jest takie silne, ale coraz bardziej nie moge sie uwolnić od pragnienia samobójstwa. nie mam nadziei w sobie. Czy wtedy wystarczy wiara np. modlącej sie za mnie przyjaciółki ?
Czy możliwe jest opętanie w dzieciństwie, lub w łonie matki...?
dziekuje za wszelką wskazówke.
pozdrawiam