Incantator
16.02.2008 13:34
Czemu Bóg w swej miłości i dobroci do człowieka obdarzając go miłością dając mu możlwiosci życia i odpowiedniego dokonywania wyboru dał człowiekowi tylko dwa rozwiazania niebo i piekło... dlaczego nie dał człowiekowi trzeciego wyjścia unicestwienia wiecznego czyli nieistnienia po śmierci, nawet zamiast piekła. Dlaczego człowiek bardzo często postępuje w życiu gnany strachem przed piekłem. Sprawia mi to wrażenie bata który ma gnać człowieka by obowiązkowo kochał Boga.. czyżby Bóg bał się tak bardzo o miłość do Siebie?
Czemu ludzie cierpią np. w związkach małżenskich które tak łatwo są udzielane w Kościele przez Kociół obwarowane tak bardzo surowymi przepisami wynikającymi ponoć z Ewangelii (gdzie Ewangelię i Jej stosowanie widzi się w życiu po owocach) a widać jak bardzo czesto są krzywdzeni ludzie tkwiąc w związkach tak patologicznych że niszczą one godność osoby ludzkiej. Mozliwości bycia samym dla takich ludzi są nie do przyjęcia bo każdy chce być Kochany. Ewangelia Mateusza (Mt 19,9.)sama daje wyjątek od zasady który jest mętnie skomentowany przez KK. Kościołu wschodnie i protestanckie (wiadomo że naukę o Biblii protentanci mają bardziej rozwiniętą niż KK) mają inny pogląd na tę kwestię dlaczego?
Ponadto wszyscy Ewangeliści pisali w określonej częsci historii nie mogli uwzględnić wszystkiego, a stwierdzenie o asystencji Ducha Świętego są napewno niewystarczające aby ludziom owym głosić cierpienie, samotność i często upodlenie człowieka ze względu na ogłoszone pryncypia postępowania w odniesieniu do małżenstw kościelnych. Kociół przecież też ponosi odpowiedzialność za nieudane związki które nigdy nie powinny byc potwierdzone przez władzę Koscielną.
Ponadto brak równości w traktowaniu Pisma jego interpretacji - ewolucja na drodze historycznej gdzie nie zawsze te przepisy istniały. Ponadto trudno oprzeć się dziwnym odczuciom gdy do Watykanu przyjezdza Prezydent Sarkozy mający własnie teraz już drugą żonę i zostaje kanonikiem tytularnym w ktorejś z bazyliek na watykanie... i nie otrzymuje żadnego pouczenia w sprawie swej moralności w odniesieniu do swej wiary. Gdzie konczy polityka a zaczyna Ewangelia? gdzie konczy się Ewangelia a zaczyna Polityka?
Dziękuję za odpowiedź
Odpowiedź:
1. Trudno odpowiadać za Boga, ale wydaje się, ze jeśli Bóg dał człowiekowi tylko możliwość życia z Nim lub bez Niego to dlatego, ze istnienie jest nieporównanie lepsze od nieistnienia.
2. Czy człowiek postępuje w życiu gnany strachem przed piekłem... Proszę wybaczyć, ale to chyba niezbyt częsta postawa. Jedni ludzie o Bogu zapominają, inni go lekceważą. Jeszcze inni starają sie żyć zgodnie z Jego wskazaniami. Oczywiście są i tacy, którzy wierząc w Boga mimo to grzeszą. Ale Ci, których lęk przed Bogiem powstrzymuje przez złem chyba należą do rzadkości...
Co by nie powiedzieć o Bogu, nikogo nie zmusza do miłości. Człowiek młody, zdrowy, nie musi się obawiać, że w każdej chwili zostanie "przyłapany na grzechu ciężkim" i skazany na wieczne potępienie. Bóg nie karze natychmiast. Daje człowiekowi wiele czasu na poprawę. Choć może sie oczywiście zdarzyć, że ktoś umrze młodo i nagle. Ale reguła jest inna...
Jest jeszcze coś. Nie jest tak, że człowiek dobry zostanie skazany na piekło, a zły ułaskawiony, bo w ostatniej chwili miał szczęście. Niebo i piekło to kwestia wolnego wyboru. To co człowiek wybiera za życia, będzie miał po śmierci. Jeśli za życia wybierał Boga, nawet jeśli przychodziło mu to z trudem, może liczyć, że Bóg jego wybór, jego miłość uszanuje. Jeśli ktoś nie chce Boga trudno żeby Bóg go na siłę trzyma przy sobie...
Taki obraz wynika z katechizmowej wizji piekła. Czytamy tam (KKK 1033): Nie możemy być zjednoczeni z Bogiem, jeśli nie wybieramy w sposób dobrowolny Jego miłości. Nie możemy jednak kochać Boga, jeśli grzeszymy ciężko przeciw Niemu, przeciw naszemu bliźniemu lub przeciw nam samym: "Kto... nie miłuje, trwa w śmierci. Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego" (1 J 3, 14 c-15). Nasz Pan ostrzega nas, że zostaniemy od Niego oddzieleni, jeśli nie wyjdziemy naprzeciw ważnym potrzebom ubogich i maluczkich, którzy są Jego braćmi. Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem "piekło".
3. Czy Kościół katolicki zbyt łatwo zgadza się na małżeństwa? Bez przesady. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że zawarcie małżeństwa jest naturalnym prawem każdego człowieka. Występowanie przeciw temu prawu byłoby nadużyciem. Po drugie, małżeństwo zawierają dorośli ludzie. I to po pewnym czasie, bo z dnia na dzień nikt człowiekowi nie da ślubu. Czy podjęta po kilku przynajmniej miesiącach wolna decyzja dorosłego człowieka może być przez Kościół lekceważona?
Czy Kościół małżonkom stawia zbyt wygórowane wymagania? Proszę wybaczyć ale nie są one wielkie. Tym bardziej, ze jeśli stwierdzi się, ze istniała przed ślubem jakaś przeszkoda, a o niej nie wiedziano, można sie starać o uznanie małżeństwa za nieważne. Podobnie, gdy ktoś został do ślubu zmuszony podstępem, siłą czy związał sie z osobą nie nadającą się na męża czy żonę. Jednak dorośli kochający się ludzie powinni umieć tak pielęgnować wzajemne relacje, by ich miłość wzrastała, a przynajmniej nie zamieniła się w nienawiść. Tylko że bardzo często ludzie dziś oczekują, ze będą kochani, a sami niewiele maja tej drugiej stronie do zaoferowania. A potem marudzą, ze są nieszczęśliwi... No pewnie. Egoiście trudno wygodzić.
Czy Kościół źle interpretuje Ewangelię Mateusza? Nie. O tej samej sprawie piszą inni ewangeliści. Zobacz np. Mk 10. Nie wspomina o wyjątku. Dlaczego tekst Mateusza interpretować go w taki sposób, ze zmieniałby sens wypowiedzi Jezusa z innych Ewangelii? Historia zna takie przypadki, gdy pobożni chrześcijanie chcąc otrzymać "legalny" rozwód udawali się do domów publicznych. Toż to interpretacja naigrywająca się z Bożego prawa, której najbardziej perfidni faryzeusze by się nie powstydzili...
Czy ludziom dawniej było łatwiej niż dziś trwać w wierności małżeńskiej? Bez przesady. Natura ludzka w ciągu wieków się nie zmieniła. Wtedy też ludzie miewali różne problemy. A sądy kościelne, mogące orzec o nieważności małżeństwa były dla zwykłych śmiertelników chyba mało dostępne. Nie ma sie co rozczulać nad losem współczesnych. Raczej należałoby powiedzieć: jesteśmy bandą rozhisteryzowanych i nacyzowatych łobuzów, którzy swoje pojęcie o życiu czerpią z melodramatów. Cóż to za roztkliwianie sie za sobą? W Polsce dziś nie cierpimy głodu, proste choroby się leczy i żyje się nam znośnie. Mało?
4. Nikt nie powiedział, ze prezydent Sarkozy może mieć drugą kobietę. Tytuł który otrzymał nie był nagrodą za jego pobożne życie, ale należy mu sie z racji sprawowanego urzędu...
J.