krzysztof 16.02.2008 13:22
Szczęść Boże!
Zwracam się do księdza z pytaniem moralnym. Poznałem dziewczynę, która jest chora. Ma nerwicę, czy też depresję i częstoskurcz. Ona nie pracuje i oprócz podstarzałej matki nie ma nikogo. Pragnę jej dobra i chcę pomoc, ale nie wiem jak postąpić. Oprócz tego, że ją lubię i współczuję, nie potrafię odwzajemnić jej uczuć. Nie wiem czy nerwica i depresja jest chorobą psychiczną uniemożliwiającą zawarcie związku małżeńskiego? Ona twierdzi, że mnie kocha, chociaż ja wątpię czy to, co ona czuje jest rzeczywiście miłością. Osoby w jej sytuacji przecież potrzebują ciepła,
miłości wsparcia itp. Nawet gdybym chciał ożenić sie z nią, to obawiam się że "zarażę się" jej chorobą i zniszczy ona nas oboje - tzn. ja również popadnę w depresję. Poza tym zastanawiam się, czy moja postawa wobec niej nie jest grzechem - tzn. czy nie daję jej złudnych nadziei.
Chcę jej pomoc, ale nie myślę o tym by być z nią. w każdym razie jeszcze nie wiem. Nie łatwo jest powiedzieć komuś: ja cię nie kocham, ja cię nie chcę. bardzo proszę o sugestie. /Krzysztof.
Szczęść Boże!