Mateu 02.11.2007 08:17
Szczęść Boże! Nawiązując do odpowiedzi na moje ostatnie przemyślenia odnoście czynienia Znaku Krzyża... pozwolę sobie zacytować odpowiedź: "...Jeśli dyskrecja w robieniu znaku krzyża wynika nie ze wstydzenia się wiary, ale z chęci uniknięcia ostentacji, to nie ma żadnego grzechu. A tak jest chyba w Twoim przypadku, skoro rodzina zna Twoja postawę...". Chciałbym troszkę rozwinąć tę kwestię. Otóż jak rozpoznać granicę pomiędzy ostentacją, wstydem, a po prostu tzw. "zdrowym rozsądkiem". Tutaj podam przykład, mieszkam w Krakowie. Idąc przez Stare Miasto, mijam kilka lub nawet więcej Kościołów (zależy jaką "trasą" idę). Oczywiście przechodząc tuż obok Kościoła czynię Znak Krzyża. Niemniej gdyby się rozglądnąć, to podczas takiej przechadzki widać prawie wszędzie z dalszej odległości Kościół, innymi słowy należałoby się żegnać co moment. Czy należy to czynić z taką dokładnością? Drugie pytanie, odnośnie pozdrowienia. Otóż uważam zwrot "Szczęść Boże" za piękne powitanie, jeśli np. witam kogoś znajomego w górach (tam takie powitanie "obowiązuje" na co dzień). Co jeśli spotykam się z kimś innym np. w pracy, gdzie taka forma nie obowiązuje. Czy inne powszechnie używane powitanie "dzień dobry", "cześć", zamiast "Szczęść Boże" będzie czymś niewłaściwym, np. wstydzeniem się wiary, czy tylko uniknięciem właśnie ostentacji, zwłaszcza, że nie wiem czy wszyscy w mojej pracy są Katolikami. A jedna osoba nie jest na pewno. Z drugiej strony takie piękne staropolskie "Szczęść Boże" mogło by być dziwnie odebrane przez współpracowników. Mam troszkę zamieszania odnośnie tych kwestii. Dziwne że dawniej się nad tym nie zastanawiałem, a teraz... prawdopodobnie to oznaki jakiegoś skrupulanctwa. Proszę o podpowiedź, jak postępować w opisanych przeze mnie sytuacjach. Pozdrawiam serdecznie Wszystkich. "Szczęść Boże"!