Mariola 20.10.2007 17:05
Szczęść Boże.
Jestem katoliczką wierzącą i praktykującą, ale nie zawsze tak było. Pochodzę z rodziny w której do kościoła chodzi się tylko w sobotę Wielkanocną ze święconką, w Boże Narodzenie zobaczyć szopkę, na śluby i pogrzeby. Mój mąż pochodzi z rodziny praktykującej. Po ślubie do kościoła chodził tylko mój mąż, jednak po urodzeniu dziecka doszłam do wniosku, że chrzest mojego syna do czegoś mnie zobowiązuje. Przystąpiłam do spowiedzi i obiecałam Bogu, że wychowam dziecko w wierze katolickiej. Chodzimy całą rodziną do kościoła w niedziele i święta, uczę syna miłości do Jezusa Chrystusa i ja również odnalazłam Wiarę na nowo.
I właśnie teraz pojawił się problem. Mój syn pójdzie niedługo do Pierwszej Komunii. Jako matka znam też inne matki i z jedną się bardzo zaprzyjaźniłam, jednak jej podejście do wiary wg.mnie jest co najmniej dziwne. Jest to osoba która czasami robi uwagi na temat naszego uczestnictwa we mszy św., uważa, że lepiej można spożytkować ten czas. Tymczasem sama ochrzciła swoje dziecko, przystąpiła z dzieckiem do błogosławieństwa rocznych dzieci w kościele, ale więcej w kościele się nie pokazała. Zaznaczę, że obchodzi Święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy w domu i uważa, iż jej wiara ją do tego zobowiązuje. Na moje pytanie; czemu nie idzie przynajmniej w święta z córką do kościoła; odpowiada, że nie chce jej zmuszać do niczego, jak będzie dorosła to sama zdecyduje czy chce chodzić, czy nie.
Moim zdaniem nie powinna czekać na dorosłość córki, bo przez chrzest sama podjęła za dziecko decyzję, i powinna dawać jej przykład.
Czy mam rację?