*anonim* 16.06.2007 01:48

Szczęść Boże. 1)Często spowiadam się z tego, że wstydzę się zewnętrznie okazywać swoją wiarę, staram się z tym walczyć, jednak nie zawsze mi się to udaje. Między innymi tyczy się to przeżegnania kiedy przejeżdżam koło kościoła. Ogólnie jestem osobą wstydliwą, prawdopodnobnie cierpię na fobię społeczną czy szkolną, byłam u lekarza, biorę nawet leki i zastanawiam się czy jeżeli nie przeżegnam się przejeżdżając z rodzicami obok kościoła to mam grzech ciężki? Moi rodzice tego nie robią, mama czasami, ale ogólnie nie i ja myślę, że dziwiliby się gdybym się przeżegnała. No chyba, że są to znowu moje mylne wyobrażenia. Faktem jednak jest, że się wstydzę i ciężko mi pokonać to uczucie. W ogóle to wszystko jest dziwne, bo kiedy u mnie w domu zdarzy sie, że mówi się coś nieprzyjemnego w stosunku do Kościoła, czy księży to zawsze stanowczo staję w ich obronie. Proszę o roztrzygnięcie moich wątpliwości. Dodam, że przyjmowałam Komunię i zastanawiam się czy mogłam.
2) Często nachodzą mnie nieczyste myśli. Kiedyś miałam z tą sferą poważny problem, zataiłam, albo raczej nie byłam do końca świadoma tego grzechu, a bałam się o to zapytać w konfecjonale, podświadomie czułam, że to co robię jest grzechem, ale byłam młoda i nie wiedziałam jak zapytać.W końcu jednak się przemogłam i wyspowiadałam, ale to inna historia. Wydaje mi sie, że z powodu obawy przed wystąpieniem podniecenia(byłby grzech) ono właśnie często występuje. Poza tym wystarczy krótkie spojrzenie na ulicy, czy w kościele, a ja już się boję, że popełniłam grzech, bo pojawiało się coś na podobieństwo podniecenia. Ostatnio, gdy byłam w kościele, również tak było, cały czas muszę walczyć. Zawsze podziwiałam księży, myślałam nawet, że szkoda, że nie jestem chłopakiem bo wtedy zostałabym księdzem. Nie wiem dlaczego, czy jest to spowodowane owym podziwem, ale właśnie, gdy w pobliżu są księża(i nie tylko) dzieje się ze mną coś niedobrego.Próbuje z tym walczyć odwracam wzrok, staram się skupić na słuchaniu Mszy Św., ale jest ciężko. Czy jeżeli ostanio spojrzałam na księdza, nie wiem dlaczego, czy gdzieś w podświadomości zależało mi na wywołaniu podniecenia,czy było to tylko spojrzenie podziwu(gubie się w swoich uczuciach) trwało to jakieś kilka sekund, to czy popełniłam grzech? Strasznie się boję, że popełniłam grzech świętokradztwa. Czasami myślę sobie, że ten mój stan, ciągłej uwagi,by nie zgrzeszyć w owej sferze jest swoistą pokutą za to, że w przeszłości grzeszyłam(czy mam rację, czy nie?). Bardzo proszę o pomoc, bo już nie radzę sobie z tym wszystkim. Bóg zapłać za odpowiedzi.

Odpowiedź:

1. Nie musisz wykonywać znaku krzyża przejeżdżając obok kościoła. Jeśli jest to dla Ciebie krępujące, to tego nie rób. Trudno to uznać za wstydzenie się wiary, skoro o niej w innych sytuacjach, wobec tych samych osób, świadczysz. Zwłaszcza w sytucji istnienia trudności psychologicznych...

2. Nie jest grzechem wystąpienie podniecenia. Grzechem jest jego celowe wywoływanie, podtrzymywanie (również celowe) i akceptacja, jeśli się pojawia początkowo niechciane.

Innymi słowy: musisz tego podniecenia chcieć od początku lub zacząć go chcieć, jeśli się pojawi. Podjąć świadomą i dobrowolną decyzję: "tak, tego chcę".

Nie podejmuje się takiej decyzji w ciągu kilku sekund. A podświadomość się nie liczy, bo podświadomość nie podlega woli. A tylko coś, co jest decyzją woli może być grzechem.

Ten stan rzeczywiście może być skutkiem lęku. Ale raczej krzyżem niż pokutą. Pokuta powinna zbliżać do Boga, a w lęku Boga nie ma. Proszę spokojnie i z ufnością Bogu odsuwać te myśli i lęk. Z pewnością, że tego nie chcesz. Bo już bardziej nie chcieć się chyba nie da :-)

JK
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg