alicja 21.03.2007 23:27

Wiem,że to pytanie sie już pojawiło i pewnie powinnam zadowolić sie już udzielonymi odpowiedziami. Jednak proszę o wyrozumiałość i udzielenie mi indywidualnej odpowiedzi. To dla mnie bardzo ważne.Właśnie wróciłam z rekolekcji wielkopostnych, po spowiedzi, która miała pomóc mi "wyjść na prostą" z moim problemem. Jestem mężatką od pół roku i walczę sama ze sobą i z przekonaniami religijnymi mojego męża, by zamiast prezerwatyw stosować metody naturalne. Po tej spowiedzi miałam podjąć już udaną próbę zmian w tej sferze mojego życia. Ale zamiast tego siedzę jak sparaliżowana po przeczytaniu zakładki "co wolno w małżeństwie". Nie miałam pojęcia,że pieszczoty doprowadzające do orgazmu bez stosunku są grzechem. Czuje, jak właśnie w tej chwili wszystko zaczyna walić mi się na głowę. Religia jest dla mnie bardzo ważna, już sprawa zakazu stosowania prezerwatyw jest dla mnie ogromnie trudna, ale próbuje być pokorna wobec tego zakazu i zrozumieć go wiarą. Jednak po przeczytaniu tego, że takie pieszczoty są grzechem mam ochotę po prostu...dać sobie spokój z religią. Nie zrobię tego, bo nie umiem życie bez Boga, będę męczyć się wewnętrznie z tą świadomością. Czy jak to robiliśmy a nie miałam świadomości grzechu to muszę się z tego wyspowiadać? Czy pomimo tego że byłam dziś u spowiedzi muszę iść ponownie? I pytanie co dalej mm robić? Takie pieszczoty do dla nas niezmiernie ważny element umacniania więzi małżeńskiej, dlaczego mamy z tego umacniania rezygnować? Czy ono nie jest ważne? Dlaczego sprawianie sobie przyjemności jest grzechem? Jak to wszystko analizuje wzbiera we mnie złość. Prosiłabym o cytaty z Pisma Świętego potwierdzające to, że jest to grzech. Przecież to Pismo ma być źródłem wiary, a nie interpretacja Kościoła. Zaczynam czuć się ograniczona przez religie.. Przepraszam, że pisze tak chaotycznie ale poruszyło mnie to i naprawdę nie wiem co mam robić. Takie pieszczoty są u nas na porządku dziennym. Gdybym próbowała wytłumaczyć mężowi, że to grzech, już całkowicie zraziłby się do religii (prezerwatyw też nie może zrozumieć). Ja nie widzę powodu rezygnować z takich pieszczot tylko dlatego, że Kościół nazwał to grzechem - grzech to czynienie zła drugiej osobie Ja tu nie czynie żadnego zła. Poza tym dochodzi do paradoksu jeśli ten zakaz połączyć z zakazem stosowania prezerwatyw w moim przypadku. Zanim przeczytałam o zakazie takich pieszczot mój problem z prezerwatywą wyglądał tak: mój organizm jest tak skonstruowany, że mam bardzo krótki cykl i dni płodne rozpoczynają się od razu po skończeniu miesiączki, a po owulacji dni niepłodne przypadają na kilka dni przed kolejnym okresem i w ten sposób nie dość, że czas, w którym możemy podejmować z mężem współżycie jest niezmiernie krótki, to jeszcze podczas dni niepłodnych ja kompletnie nie mam na ochoty współżycie. Na tydzień przed okresem mam obolałe piersi i dotyk męża nie jest przyjemnością a wręcz bólem, podobne uczucie towarzyszą mi wtedy podczas stosunku. A gdy mam dni płodne, w których nie mogę współżyć, aż mnie "roznosi" i naprawdę mój organizm pragnie wtedy mojego męża. Gdybym chciała stosować metody naturalne w zasadzie życie seksualne w naszym małżeństwie by ustało albo musiałabym się do niego zmuszać z tzw obowiązku małżeńskiego. Czy na tym to polega, by wtedy gdy ma się największą ochotę na seks, odmawiać sobie tego a potem tylko spełniać małżeński obowiązek? Zawsze wydawało mi się, że współżycie ma przynosić radość i budować więź małżeńską. Gdy podejmujemy współżycie w moje niepłodne dni czuje tylko, że robie to bo muszę...I czuję się przedmiotowo, jako zaspokojenie pożądania męża. Rekompensowaliśmy sobie to osiąganiem orgazmu bez stosunku. Ale wobec zakazu takich pieszczot to co nam pozostaje? Teraz to nasze życie seksualne chyba naprawdę zaniknie albo będzie tożsame z pocałunkami na "dzień dobry" i "dobranoc". co ja mam robić? Jestem tym roztrzęsiona...

Odpowiedź:

Takie jest nauczanie Kościoła: orgazm w małżeństwie musi być związany z możliwością przekazania życia. Wyjątkiem od tej zasady jest tylko stosowanie naturalnych metod planowania rodziny, gdyż w tym wypadku nie mamy do czynienia z celowym obezpłodnieniem stosunku, a tylko podjęciem go, gdy nie ma możliwości poczęcia. Od tej zasady zasadniczo nie ma wyjątków (wyjątek istnieje tylko w wypadku groźby gwałtu).

Takie jest nauczanie Kościoła i odpowiadający nie ma prawa niczego w tej kwestii zmieniać. Bez względu na okoliczności, o których piszą pytający. Jeśli sie pani z tym nie zgadza, proszę porozmawiać ze spowiednikiem.

Wyjaśnienie dlaczego tak a nie inaczej Kościół patrzy na n sprawy współżycia w małżeństwie można znaleźć TUTAJ

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg