aga 28.02.2007 09:25

Przez przypadek natknęłam się na takie oto stwierdzenia:
Przyjemność seksualna jest moralnie nieuporządkowana, gdy szuka się jej dla niej samej w oderwaniu od nastawienia na prokreację i zjednoczenie. – Katechizm
Kościoła Katolickiego

Rok 1975, deklaracja Kongregacji Nauki Wiary "Persona humana":
Bez względu na świadomy i dobrowolny motyw użycie władz seksualnych poza prawidłowym pożyciem małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się ich celowości. W takich przypadkach brakuje bowiem relacji seksualnej wymaganej przez porządek moralny, która urzeczywistnia w kontekście prawdziwej miłości pełny sens wzajemnego oddania się sobie i przekazywania życia ludzkiego. Do tej prawidłowej relacji należy odnieść ocenę wszelkiej świadomej i dobrowolnej aktywności seksualnej (9).


O ile dobrze rozumiem to co jest tu napisane to wynika, że jakakolwiek nawet najmniejsza przyjemność seksualna poza stosunkiem małżeńskim jest grzechem. A przecież wielokrotnie w odpowiedziach na tym portalu pojawiało się stwierdzenie, pochodzące bodajże z jakiegoś podręcznika teologii moralnej , że w małżeństwie dozwolone są pieszczoty, nawet bardzo podniecające byle nie powodowały orgazmu poza stosunkiem małżeńskim. A z tych dokumentów, które chyba są oficjalnymi dokumentami Kościoła, ale nie jestem pewna, wynika, że nawet namiętny pocałunek czy drobna pieszczota, która wywołuje podniecenie jest grzechem jeśli małżonkowie nie planują współżycia. Jak więc jest naprawdę? Czy to te dokumenty są przesadzone czy też ktoś kto pisał ten podręcznik na temat seksualności nie był dobrze doinformowany?
Podkreślam, że w całym tym pytaniu chodzi mi o małżonków.

Odpowiedź:

Nieporozumienie bierze sie stąd, że w dokumentach chodzi o współżycie spełnione, przeżywanie orgazmu nie o pieszczoty. Te w małżeństwie nie są zakazane. Są przecież nastawione na zjednoczenie, a także, jeśli małżonkowie swoje zachowanie kontynuują, na prokreację. Chodzi o to, by nie szukać spełnienia w oderwaniu od prokreacji.

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg