madzia 30.12.2006 07:02

Czy w porządku jest to, że w mojej diecezji, aby małżeństwo zostało uznane za zawarte nieważnie, należy najpierw uzyskać rozwód cywilny?
Jak wiadomo, zgoda na rozwód jest grzechem, ale, aby udać się do sądu biskupiego - trzeba to zrobić.
Teraz - jeśli małżeństwo zostanie uznane za zawarte nieważnie - mam grzech czy nie? A jeśli jednak okaże się, że jest ważne - to już napewno zgrzeszyłam, jeśli zgodziłam się na rozwód?
Wiem, że Kościół nie uznaje rozwodów, więc skąd taki obowiązek, by jednak wcześniej uzyskać rozwód cywilny? Kto to ustanawia? O ile wiem, nie w każdej diecezji tak jest.

Odpowiedź:

Rozwód jako taki grzechem nie jest. Jest nim wejście w jakiś nowy związek, niekoniecznie zresztą sformalizowane. W innym wypadku rozwód jest w zasadzie formą separacji, na którą Kościół, świadom wielkich czasami problemów w życiu małżeńskim, się zgadza. Grzechem natomiast może być to, co do rozwodu doprowadziło (awantury, kłamstwa itd), w tym także brak chęci do ratowania związku. W takich sprawach wszystko jednak zależy od konkretnej sytuacji. Możliwy jest też szczery żal i skrucha w spowiedzi, bo nie ma sytuacji, w której trwa się w grzechu....

Poniżej publikujemy wyjaśnienia księdza pracującego w sądzie biskupim, którego o sprawę pytaliśmy...

"Proces kościelny nie zależy od rozwodu cywilnego - to dwie różne płaszczyzny prawa. U nas niekiedy najpierw ludzie zaczynają proces kościelny, bo jest o wiele trudniejszy - rozwód cywilny zawsze później załatwią, nawet za porozumieniem stron.
Myślę, że tu chodzi o inną sprawę. Gdy ktoś chce założyć sprawę o nieważność małżeństwa, my najpierw dochodzimy do tego, czy nastąpił już trwały rozkład małżeństwa, czy małżeństwo nie jest jeszcze czasem do uratowania, bo niekiedy ludzie przychodzą do nas po pierwszej kłótni i już chcą twierdzić, że ich małżeństwo jest nieważne. Stąd przekonanie się, że ta osoba jest już po rozwodzie cywilnym w najprostszy sposób wyjaśnia, że najprawdopodobniej do pojednania między nimi już nie dojdzie. My też przy skardze powodowej prosimy o kopię wyroku rozwodowego - a nawet o protokoły z rozpraw cywilnych, gdy przy rozwodzie orzeczono winę. Mają one znaczenie jako materiał dowodowy w naszym procesie. Nie uzależniamy jednak rozpoczęcia naszego procesu od uzyskania rozwodu, niekiedy te procesy toczą się równolegle. Być może jakiś Sąd tak to sobie ustawił, że najpierw trzeba przedstawić wyrok rozwodowy, aby była pewność, że małżeństwo rzeczywiście się rozleciało, ale nie wydaje mi się to słuszne. Prawo kanoniczne do tego się nie odnosi - mówi tylko o trwałym rozkładzie małżeństwa, no i o przyczynach ewentualnej nieważności małżeństwa. To co Ci tutaj mówię, opieram na naszej praktyce sądowej.

Inny problem to kwestia moralna, czy rozwód jest grzechem. Wydaje mi się, że ta sprawa sięga wgłąb świadomości człowieka rozwodzącego się i jednocześnie będącego człowiekiem ochrzczonym i wierzącym. Jeśli jest wierzący, to wie że w sferze religijnej wiąże go ślub kościelny, czyli inaczej mówiąc, niezależnie czy przeprowadzi cywilny rozwód czy cywilną separację (bo taka też jest dziś możliwa), to w sensie kościelnym i tak nadal jest związany węzłem małżeńskim - w sensie prawa kanonicznego żyje wtedy w separacji. Ta separacja jest niekiedy konieczna, gdy z małżonkiem nie da się żyć, zagraża bezpieczeństwu współmałżonka, gorszy dzieci itd. Myślę, że grzech pojawia się nieco dalej - czyli wtedy, gdy człowiek wierzący uznaje, że jest wolny przez rozwód cywilny i wiąże się nowym związkiem - czyli jego świadomość jest bliższa mentalności świeckiej, cywilno-prawnej, uznającej rozwiązywalność węzła małżeńskiego. Przecież człowiek rozwiedziony i żyjący samotnie (czyli w separacji kanonicznej) może normalnie korzystać z sakramentów. Przeszkoda pojawia się wtedy, gdy mimo ważnego węzła kościelnego, człowiek ten zawiera nowe małżeństwo cywilne - wtedy zaczyna żyć w nieprawidłowej sytuacji i nie może korzystać z sakramentów św.

Konkludując - Sąd kościelny nie namawia więc do grzechu, chcąc widzieć dokument rozwodowy - chce się po prostu przekonać, że małżeństwo się rozpadło i ponadto może się wtedy szybciej dowiedzieć dlaczego się rozpadło. Niewątpliwie Sąd namawiałby do grzechu, gdyby swój proces uzależniał od zawarcia przez tego rozwiedzionego nowego małżeństwa (to byłby absurd). Z drugiej strony najczęściej ci, którzy chcą założyć proces kościelny, już od jakiegoś czasu żyją w zawiązku cywilnym z przeszkodą i chcą przeprowadzić proces, by te swoje sprawy uporządkować, czyli chcą usunąć tę przeszkodę, by mogli zawrzeć ślub kościelny w tym drugim związku i by mogli korzystać z sakramentów.

J. MG.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg