sonia 17.09.2006 22:10
Jestesmy w małżeństwie 6 lat i od początku stosowalismy wyłącznie NPR. Uczylismy sie tych metod już na dlugo przed slubem. Jest jednak jeden problem. Moje cykle wahają sie od 35 do 80 dni. Bralam juz Castagnus ale nie było różnicy. Obecnie biorę Duphaston.
Muszę przyznać, że ja sie do tego przyzwyczaiłam. Cykle, w ktorych mialam po 5, 6 podejsc do owulacji to u mnie norma. Gorzej z moim mężem (zaznaczam, że zawsze akceptował metody naturalne), któremu w każdym cyklu musialam mowić , że przykro mi ale niestety owulacja znów nie wystąpiła i nadal musimy czekać. Współżylismy średnio kilka razy na 2, 3 miesiące. Mamy jedną corkę, obecnie sytuacja nie pozwala nam mieć kolejnego dziecka. Ja mam dosc powazna chorobę kregoslupa, a mąż wlasnie czeka na decyzje o rencie (ma 29 lat, jest nauczycielem angielskiego).
Ostatnio okazało się, że przez ostatnie 6 lat znacznie pogorszył sie jego stan zdrowia. Ma zespół obsesyjno-kompulsywny i silną nerwicę.
Wiem , że jak głosi nauczanie kościola, celem wspolzycia jest prokreacja, ale także pogłębianie wiezi malzonkow. U nas wychodzi na to, ze jak mąż wrocił po 6 tygodniowym pobycie w szpitalu, to na wspolzycie musielismy czekac 2,5 miesiąca. Przyznam , że ostatnio mielismy chwilę słabości i uzylismy prezerwatywy. Wiem , że to grzech.
Nie wiem , co dalej robić. Ja moge wspołżyć raz na 2, 3 miesiące. Mojemu mezowi jest trudniej. Bywało tak , że spalismy w osobnych pokojach, żeby "nie stwarzać sytuacji". To trochę chore. Lekarz powiedział nam , że przez te długie abstynecje , u mojego męża nasiliły się natrectwa i nerwica.
Dzisiaj przystąpiłam do spowiedzi, jednak kapłan nie potrafił mi powiedzieć , co zrobić w takiej sytuacji.
Czy ktoś może mi coś doradzić???