cierpiąca 24.05.2006 14:53

Mam 16 lat. Mój ojciec jest alkocholikiem. Z roku na rok jest coraz gorzej.... Jestem z tym cierpieniem sama. Do tej pory wiedziała o tym rodzina, przypadkowi ludzie, którzy widzieli go gdy wracał z pracy ledwo trzymając się na nogach. Jest mi ciężko, ale staram się nieść swój krzyż.....Problem w tym że potrzebuję kogoś kto by mnie zrozumiał. I znalazłam kogoś takiego. Jest nim wikary w mojej parafii. Pokochałam go za to jakim jest człowiekiem, powiedziałam Mu o swoim problemie. Na początku wszystko było OK ale z czasem jakby zapomniał o mnie. Nie pytam, nie narzucam się, ale jego obojętność boli mnie. Czuję się przez to gorsza od innych. I CO DALEJ?CZY MAM MU COŚ POWIEDZIEĆ CZY DAĆ SOBIE Z TYM SPOKÓJ?

Odpowiedź:

Widzisz... Ksiądz nie jest kimś, w kim dobrze jest lokować swoje uczucia. Może Cię wesprzeć, ale nie może z Tobą być. Nie dziw mu się, że nie chce być za blisko... On po prostu pamięta o swoim powołaniu. Podobnie będzie z innymi ludźmi. Ktoś kto Ci zechce pomóc nie może być przez Ciebie zaraz traktowany jako ten ukochany i wyśniony... Musisz to rozgraniczyć....

A co do problemu... Lepiej nie dźwigaj tego sama, ale znajdź grupę wsparcia. W każdym mieście jest ośrodek rozwiązywania problemów alkoholowych. Są grupy rodzin alkoholików... Zajrzyj na stronę
http://www.parpa.pl/

I nie wstydź się szukać pomocy. W gruncie rzeczy Ty nie masz czego...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg