Niniel
22.05.2006 18:14
Mam problem z natręctwem, albo raczej z kompulsją jak to nazywają podręczniki psychologii. Chodzi o kopulsje mycia rak do łokci. Jak tego nie zrobię to czuję się brudna i nieczysta. Są przez to kłótnie z rodzicami. Proszę o jakiś katolicki sposób walczenia z tym. Ostatnio wyznałam to na spowiedzi, ksiądz mówił, żeby z tym walczyć, mama więc pytanie czy jak to zrobię czy to będzie cięzki grzech i za każdym razem będę musiała iśc do spowiedzi. kiedyś masturbowlam się, może to ma jakiś związwek, bo jak się bliżej zastanowię to ta kompulsja wtedy się zaczęła. Jak to leczyć po katolicku?
poza tym dręczą mnie myśli bluźniercze i nieczyste, podobno to natręctwa. Czytałam w książce psychologicznej ze to są wyparte pragnienia, coś co chcę naprawdę zrobić ale powstrzymuje mnie np. strach przed grzechem. Tak się zastananwiam, czy może ja jestem zła?
Odpowiedź:
Na pewno nie jesteś zła. Natręctwa są chorobą, nie grzechem. Walczy się z nimi zasadniczo spokojem. Trudno jednak mówić o jakiejś "katolickiej" terapii. Leczenie nie ma charakteru religijnego...
Jak postępować w kwestii bluźnierczych czy nieczystych myśli? Poraktować je w kategoriach pokusy. Zachować spokój. To że się pojawiły na pewno nie jest grzechem. Bo nie ma na nie Twojej zgody woli. Trzeba spokojnie je od siebie odsunąć (bez obaw, że zbyt wolno) i zająć myśli czymś innym. Choćby telewizją, książką. W pewnych wypadkach na pewno modlitwą. Po prostu oddawaj Bogu tę pokusę, proś Go o to, byś jej nie uległa. Nie musisz do modlitwy klękać. Niech to będzie jakiś akt strzelisty, krótkie zwrócenie się do Boga w środku Twoich zajęć. Wtedy na pewno nie ma grzechu... Najmniejszego...
Co do mycia rąk... Odpowiadajacy zna człowieka, któremu pomogło to, że przemógł się i zaczął jeś brudnymi rękami. Naprawdę brudnymi. Otartymi tylko z błota, bo był głodny, a nie było czym w pracy umyć rąk. Zauważył, że wcale od tego nie zachorował. Od tego dnia nieumyte ręce przestały mu przeszkadzać... Więc może to jest jakaś metoda :)
J.