madzia 21.04.2006 17:47
Znalazłam się między młotem i kowadłem. Mój mąż odszedł do innej kobiety. Zostałam sama z czteroletnim dzieckiem. Nie mamy jeszcze rozwodu, głównie ze względu na brak mojej zgody na to. Mąż niezbyt interesuje się dzieckiem, choć ponoć je kocha, ale jak nazwać miłością fakt, że odwiedza dziecko trzy razy w miesiącu, spędzając z nim po pół godziny. Moje dziecko coraz częściej prosi mnie o nowego tatusia, który by kochał i ją, i mnie, i abym urodziła jej siostrzyczkę i braciszka. W tej chwili jestem przekonana, że nie założę nowej rodziny, nadal kocham męża i liczę, że wróci. Coraz częściej zastanawiam się jednak, czy dla dziecka rzeczywiście nie byłoby lepsze, żeby wychowywała się w rodzinie, z rodzeństwem, żeby miała "prawdziwego ojca". Wciąż liczę, że tym "prawdziwym ojcem" będzie jej biologiczny ojciec, ale czy to ma sens? Proszę o pomoc...