bon
15.01.2006 16:05
Jak powinniśmy się odnosić do opinii, że Kościół w poprzednich wiekach był niejako czynnikiem zniewalającym ludzi biednych, może nie zniewalającym, ale sprawiającym, że popierali oni stanowy ustrój społeczny. Że mając obietnice rekompensaty po śmierci ludzie nie walczyli o swoje prawa i o swoją wolność, której nie mogli otrzymać od bogatych panów.
Czy powinno się takim opiniom (podzielanym jednakowoż przez wielu historyków) przeciwstawiać. Jeżeli tak, to czy nie robienie tego jest grzechem? Czy może należy przyjąć, że była to, może niezbyt radosna dla nas katolików, ale prawda historyczna?
Odpowiedź:
Nadzieja życia wiecznego chyba nie tylko dawniej, ale i dziś działa stabilizująco na porywcze umysły wszelkiego typu rewolucjonistów. No bo jeśli istnieje odpłata za czyny dobre i złe, to w walce o sprawiedliwość nie należy posługiwać się niesprawiedliwością. A bez zbrojnej walki zazwyczaj trudniej zmienić zastany porządek.
Coś więc w tym chyba jest. Z drugiej strony należy jednak zwrócić uwagę, że chrześcijaństwo przyczyniło się do wzrostu sprawiedliwości społecznej niekoniecznie prowadząc walkę zbrojną. Proszę zwrócić uwagę choćby na fakt upadku instytucji niewolnictwa w Rzymie. Nikt za to nie przelewał krwi, ale przez zwyczajne nauczanie o konieczności miłości bliźniego ta instytucja upadła, by pojawić się wiele wieków później w społeczeństwach już bardziej zlaicyzowanych.
Podobnie jest gdy przyjrzymy się stosunkom panującym w Polsce. Proszę spojrzeć na kary wymierzane w czasach pierwszych piastów: oślepienie, wyrwanie języka... Z biegiem czasu zaprzestano ich stosowania. Toż to wyraźny wpływ chrześcijaństwa. Albo prawa kobiet. Proszę zobaczyć jak wyglądają w krajach chrześcijańskich, jak w krajach niechrześcijańskich...
Gdyby do tego dodać np. troskę zakonów o szerzenie kultury agrarnej, staranie o jak najlepsze wykształcenie społeczeństwa przez zakładanie szkół i bibliotek, to zobaczymy, że idea sprawiedliwości społecznej bliższa jest chrześcijaństwu niż jakimkolwiek innym kulturom. To nie żart. Proszę zobaczyć jak dziś, w dobie zapominania o Ewangelii zaczyna wyglądać sprawa powszechnego dostępu do wiedzy i kultury. Dziś nawet w kserowaniu podręczników niektórzy chcą widzieć kradzież, nie mówiąc już o tym, że podobnie traktuje się informacje...
Jeśli więc można stawiać Kościołowi jakiś zarzut to chyba tylko ten, że nie sprzyjał krwawym przewrotom. Te jednak zawsze przynoszą więcej zła niż pożytku. Vide rewolucja francuska, rewolucja październikowa itp...
I jeszcze jedno: samo istnienie społeczeństwa stanowego nie jest jeszcze wyrazem jakiejś niesprawiedliwości. Dopiero nadmierne przywileje jednych stanów nad drugimi mogą do niesprawiedliwości prowadzić. Pytanie: kto owe przywileje nadawał? Kościół?
Stawianie Kościołowi zarzutu, że popiera zastany porządek rzeczy i brak odpowiedzi nań trudno uznać za grzech. To raczej kwestia rozumienia historii i sposobu, w jaki w społeczeństwach dokonują się przemiany. Dodajmy, opinia taka wcale nie musi wynikac z niechęci do Kościoła...
J.