MezopoTamia 20.11.2005 20:17
Witam. Mój problem polega na tym, że chyba (za)bardzo pragne dobra innych ludzi i jak coś źle zrobie, albo źle sie zachowam to strasznie przepraszam. Tak mówią mi znajomi... i dodają, że mam bardzo złe o sobie mniemanie i jestem samokrytyczna w stosunku do samej siebie. Martwie się tym, czy ktoś na mój widok ucieka, czy nie. Gdy zachowam się jakoś głupio przy innych osobach (czy powiem coś nie tak), to później dużo o tym myśle i dochodze do wniosku, że jestem złą osobą. Powiedzmy sobie szczerze, jestem idiotką. Nic mi w życiu nie wychodzi. Może to głupie i dziecinne, ale nikt mnie nie lubi (żeby nie powiedzieć, że wszyscy mnie nie dzierżą). Nawet księża krzywo na mnie patrzą. Boje się, że dojdzie do tego, że sie załamię. Coś typu depresja "czy jak to tam sie na to mówi". Jedyną najdzieję, jaką mam pokładam w Bogu. jest dla mnie wszystkim, ale jestem za to wytykana palcami, ludzie patrzą na mnie krzywo, a do tego dochodzi jeszcze moja rodzina i jej stosunki do katolicyzmu. Czytam Pismo Święte i próbuje jego lekturą jakoś podnieść sie na duchu, ale to działa tylko chwilowo. Może nie przestrzegam praw Boga podchodząc tak do siebie, ale to jest mój odruch, że się tak zamartwiam. Nie jest jeszcze ze mną tak źle, że musze iść do jakiegoś psychologa, także prosze - nie odsyłajcie mni do niego. Proszę tylko dajcie mi choć jeden powód, żebym bardziej w siebie uwierzyła... Z góry wielkie BÓG ZAPŁAĆ. Króluj nam Chryste!