Magda 24.10.2005 01:46
Szczęść Boże,
Mam 20 lat i od 9 modlę się do Boga o miłość pewnego chłopaka Wawrzyńca, który jest moim rówieśnikiem.
Byłam z nim przez rok czasu, ale z mojej winy zerwaliśmy. Bardzo bolałam nad tym co się stało. Zaczełam wtedy dużo więcej się modlić, szczególnie w tej intencji. Mogę nawet powiedzieć, że w tamtym okresie zbudowałam nowe własne (już nie przeniesione od rodziców) pokłady wiary w Boga. Oparłam się wtedy na Nim, stopniowo zawierzyłam się Mu. To rozwija się i trwa do dzisiaj. Jestem z owym chłopakiem w bardzo dobrych przyjacielskich relacjach, jednak widujemy się bardzo rzadko. Obecnie jest on w trwającym 3 lata związku z inną dziewczyną.
Nie umiałam sobie ułożyć uczuciowych relacji z nikim innym. Zdarzyły mi się dwa krótkie związki (1 tygodniowe) w których skazałm tych dwóch chłopaków na przykrości. Zaczynałam się bać, że będąc z innym, mogę zaprzepaścic szansę gdyby Wawrzyniec jednak do mnie wrócił.
Zaprzestałam więc oglądania się na tego typu relacje z chłopcami. Od trzech lat przyjaźnię się (jak brat i siostrą ) z Michałem. Czasami boję się, że to może jego Bóg mi wyznaczył na partnera życiowego, a przez złe odczytanie woli Bożej, mogę zaprzepaścić coś dobrego. Jestem bowiem nastawiona na czekanie (jak 6 mądrych panien, kóre były gotowe na spotkanie z panem młodym).
Z jednej strony, mam świadomośc przykładu chociażby kobiety uzdrowionej po 18 latach z krwotoku, czy świętej Moniki, modlacej sie 30 lat o nawrócenie syna świętego Augustyna. Z drugiej, to że jakoby milczenie Boga w tej sprawie może być jednoznaczną negatywną odpowiedzią.
Zdarzają mi się (ostatnio szczególnie) chwile słabości. Wydaje mi się, że po ludzku to głupota modlić się o taką rzecz tak długo, równocześnie nie wiązać się z nikim innym w związek uczuciowy. Wydaje mi się wtedy, że Bóg mnie nie wysłucha, że on być może kiedyś pobierze się i spedzi resztę życia z tą dziewczyną.
Jednak powiedziano mi kiedyś, że trwanie w modlitwie jet łaską. Mamy kołatać, naprzykrzać się a wtedy nam otworzą. To co do niego czuję, (z racji wielkości tego słowa) wydaje mi się, mogę nazwać miłością. Jestem bardzo zagubiona. Nie wiem czy te wszystkie wątpliwści to pokusa szatana, by odstąpić już 9 letniej wiary w Miosierdzie Boga czy podpowiedź, że modlitwa ta nie zostanie wysłuchana.?
Czy to że jest on z dziewczyną od trzech lat powinnam uznać, za znak? Czy to o co się modlę jest dobre?
Bardzo proszę o kilka słów refleksji.