zxcvbnm
18.10.2005 19:59
Czy jeśli nie kocham Boga to jest to grzech?
Od pewnego czasu szukam sensu mojej wiary, jeżeli w ogóle moją wiarę można nazwać wiarą. Wątpliwości, chwile zwątpienia nie są mi obce, towarzyszą mi ciągle. Czasem chciałabym zrobić coś by to się wreszcie skończyło. Na kilka dni próbuje zapomnieć o Bogu, ale On nie chce mnie zostawić i po takiej "przerwie" od Boga mam wielkie wyrzuty sumienia. On - jako osoba niematerialna nic dla mnie nie znaczy. Nie umiem się w Nim zakochać, pokochać Go takim jakim jest. A jest idealny i to mnie właśnie dołuje. Jak pokochać kogoś kto nie ma najmniejszej wady, nigdy nie zrobił nic złego, zawsze najlepszy, we wszystkim. Nic nie równa się z nim. A w ogóle jaką mam pewność, że On mnie kocha. Jakoś tego nie czuję. Może jestem ateistką? Sama się w tym wszystkim gupię. Moje życie to ciągłe poszukiwanie: Boga, wiary, prawdy. Co zrobić z wątpliwościami? Czytanie Biblii to dla mnie za duże wyzwanie, co zrobić by uwierzyć? Czy On mnie słyszy?
Nie czuje nic do Boga i czuje się źle z tym. Mam wyrzuty sumienia i nie wiem co zrobić?
Dajcie mi jakieś wskazówki, proszę...
Dołuje Cię, że ktoś jest idealny? Nie martw się. Bóg naprawdę jest idealny i z tego powodu nie ma cechy, która Cię chyba do Niego najbardziej zraża: nie jest pyszny i zarozumiały. Jest doskonały, ale wcale tego na każdym kroku nie pokazuje. Gdy przyszedł na ziemię (możemy tak powiedzieć, bo przecież Ojciec i Syn są jedno, wierzymy w Trójcę) żył jak prosty człowiek, a zginął jak przestępca. Zagubionymi, grzesznymi, nie gardził, a raczej ganił tych, którzy mimo własnej grzeszności wywyższali się nad innych... I wcale nie żąda Twojej miłości. Zrobisz co zechcesz... Ten paradoks Bożej wszechmocy i uniżenia pięknie ujmują niektóre piosenki. Np. kolęda "Bóg sie rodzi". Ale jest też inna piękna piosenka...
Mój Bóg
1.Mój Bóg jak drżący słowik w garści
A nie ogarną Go wszechświaty
Oddechem gasi gwiazdozbiory
A drży w oddechu mym jak kwiaty...
Ref. Mój Bóg wykuwa Słowem wieki
A chwila rani Go jak mieczem
Mój Bóg straszliwy i daleki
A bliski jak płaczące dziecię...
Mój Bóg depczący z wzgardą trony
A kłosom zstępujący z drogi
Jak groźny sędzia przeraźliwy
Jak żebrak smutny i ubogi...
Mój Bóg nade mną ciągle stoi
Jak cień, jedyny mój towarzysz
Za sobą czuję Jego kroki
I złotą glorię Jego twarzy.
I oto teraz spoza pleców
Na dłonie moje wciąż spogląda
I jak syn błaga mnie o serce
I jak Pan serca mego żąda...
Właśnie. Nie tylko jak Pan żąda serca człowieka, ale - co dziwne - o nie prosi...
Czy Cię kocha? Weź jednak do ręki Ewangelię. Różnych życiowych połamańców kochał. Na pewno nie pogardzi też Tobą. To co że masz wątpliwości. On był właśnie dla takich mówiąc, że nie potrzebuja lekarza zdrowi, ale Ci, którzy się źle mają, że nie przyszedł powoływać sprawiedliwych, ale grzeszników... To jest (taki jest) Twój Bóg...
Co zrobić z wątpliwościami? Jedna po drugiej rozwiązywać. Bez lęku. Bez nerwowości. Łatwiej Ci będzie, jeśli najpierw powiesz Bogu "tak". Powiedz Mu, że chcesz w Niego wierzyć, ale masz wątpliwości. Zaufaj Mu, a potem je rozwiązuj. Nic przecież przez To nie stracisz...
No i - co wynika z tego co napisano wyżej - módl się. Mów do Boga. Spróbuj usłyszeć Go w swoim sumieniu, w wydarzeniach Twojego życia, na kartach Pisma Świętego. Nie można kochać kogoś, kogo się nie zna. Na pewno to rozumiesz. Doskonale też zapewne wiesz, że czyjeś opowieści nie zastąpią osobistego kontaktu. Nie poznasz więc Boga, jeśli się z Nim nie będziesz spotykała... Może dokładniej: bez osobistego kontaktu możesz uwierzyć w Boga, ale Go nie pokochasz. Będzie dla Ciebie najwyżej jedną z wielu abstrakcyjnych prawd...
J.