19.08.2005 12:13
Troche mnie to nawet przeraziło bo uswiadomilam sobie ze bedac osoba naprawde zaangażowaną i kochającą Boga nagle uswiadomilam sobie ze ja nic nie rozumiem. Zawsze dla mnie to bylo tak: Jezus cierpial za mnie, wiec kocha mnie. I to mi wystarczylo: Bóg poniekąd udowodnil ze mnie kocha na krzyzu i nic wiecej nie bylo mi potrzeba. Ale zaczelam sie nad tym zastanawiac... CZemu Jezus musial za mnie cierpiec? Jak to, Bóg Ojciec chcial by Jezus cierpial? Albo inaczej: Bóg Ojciec chcial to mnie ukarac taką straszną smiercia, jakby pragnął zemsty, a Jezus wział ten gniew na siebie? Bóg sie "zemscil" na Synu za mnie? Przestałam rozumiec...
Odpowiedź:
Mamy tutaj do czynienia z ogromnym nieporozumieniem. Wydaje Ci się bowiem, że zły Bóg Ojciec skazał Syna na śmierć, bo szukał jakiejś ofiary. Ale tak nie jest! Nasze zbawienie dokonało się bowiem nie przez samą śmierć, ale przez posłuszeństwo Jezusa; posłuszeństwo aż do śmierci. On wiedząc co Go czeka dobrowolnie zgodził się przyjąć mękę z ręki swoich oprawców. To nie Ojciec skazał Syna na śmierć. Zrobili to ludzie. Zrobili za to, że powiedział, iż jest Bożym Synem (zobacz Mk 14,55nn). Nawet w obliczu wielkiego cierpienia Jezus pozostał wierny Ojcu. Gdyby skłamał, zapewne ocaliłby życie. Ale przecież po to przyszedł, aby być pierwszym wiernym Bogu od początku do końca. Tak jak grzech Adama, polegający na nieposłuszeństwie, sprowadził na wszystkich ludzi śmierć, tak posłuszeństwo Jezusa przyniosło nam życie wieczne... Święty Paweł tak o tym pisał (Rz 5, 18-19):
„A zatem, jak przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich ludzi wyrok potępiający, tak czyn sprawiedliwy Jednego sprowadza na wszystkich ludzi usprawiedliwienie dające życie. Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi”.
A w Liście do Filipian napisał: (2, 6-9)
„On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię (...)”
Tak więc istotą odkupieńczej śmierci Jezusa jest nie tyle sama śmierć, co Jego posłuszeństwo wobec Ojca, posłuszeństwo, które trwało przez całe życie, ale na koniec wyraziło się w dobrowolnym przyjęciu strasznej śmierci. Przypomnijmy, śmierci na którą skazali Jezusa ludzie, nie Ojciec...
Jeszcze jedno: trudno oprzeć się wrażeniu, że Jezus przyjął mękę, żebyśmy zobaczyli, iż to posłuszeństwo wobec Ojca nie było łatwe, ale naprawdę Go kosztowało...
red.