Zosia 19.12.2004 12:13
Od dłuższego czasu moje wiara słabnie. Próbowałam coś z tym robic, szukać argumentów rozumowych (co nadal robię), czytać dużo książek katolickich. O modlitwie nie piszę bo to zawsdze była ważną częścią mojego życia, często odwiedzam Kościół nie tylko w niedzielę. Przyznam że ostatnio modli mi się bardzo ciężko ale robię to mimo wszystko "na siłę". Już jakiś czas temu widząć że sobie nie radzę powiedziałam na modlitwie Panu Bogu żę jestem za słaba żęby sobie poradzić z tymi wszystkimi pytaniami i wątpliwościami i dlatego proszę Jego aby mnie poprowadził. A mimo tego wszystkiego jest coraz gorzej, tzn. od Boga jestem coraz dalej, chwilami kompletenie tracę wiarę i stwierdzam że Boga chyba po prostu nie ma bo gdyby był to by mi pomógł. Przecież oddałam się Jemu a mimo to już praktycznie mogę powiedzięć że przegrałam walkę o swoją wiarę. W ciągu kilku miesięcy wszystko jakby się zawaliło: stałam się nerwowa, boję się wszystkiego, co kojarzy się ze śmiercią, czasem po prostu nie potrafię owstrzymać płaczu. Bóg był zawsze sensem mojego życia - a teraz ten sens tracę i prawie straciłam. CZemu Bóg pozwala mnie kusić ponad moje siły? Co robić? Kapłan z którym o tym rozmawiałam po prostu zdenerwował się na mnie i powiedział żę nie jest w stanie mi pomóc, że to ja się zamykam na głos Pana Boga. Może ma rację - ale ja przecież powiedziałam Panu Bogu żę jestem za słaba, a to też oznacza żę po prostu nie wiem co robię źle, bo wcale nie chcę się na Niego zamykać. Wszystko zaczęło się od tego ze zaczęłam się stykać z ludźmi różnych religii, którzy moją wiarę zaczęli podważać. A ja ich argumentów odepreć nie potrafię a Bóg którego proszę o pomoc pozwala aby wątpliwości jeszcze się nasilały. Wiem że to miejsce na pytania a nie prośby o radę - ale możę mogłabym jednak o nią prosić. Życzę Wesołych Świąt!