filozof 18.12.2004 19:51

1. Ad. mojego wcześniejszego zapytania i Waszej odpowiedzi: Intelektualizm etyczny wcale nie wyklucza zaistnienia grzechu ciężkiego! Prawdą jest, że człowiek wybiera zawsze to, co cenniejsze. Cenniejsze od zła jest dobro, jest ono wartością wyższą. Tu się chyba zgadzamy.
Zło (grzech) na przeróżne sposoby niszczy człowieka. Tak jesteśmy "skonstruowani", taka jest nasza duchowa natura. Podobnie jak nasze ciało ma swoją naturę, która nie znosi trujących grzybów. Najpierw było zło, a potem przykazania, aby nas przed nim uchronić; coś nie jest złe dlatego, że znajduje się na liście dziesięciu przykzań, ale jest na tej liście dlatego, że jest złe. Tak samo jak trujące grzyby są trujące nie dlatego, że są na liście trujących grzybów, ale dlatego są na tej liście, bo są trujące.
Człowiek może zjeść trującego grzyba i schować głowę w piasek, "nic mi nie będzie"; tak samo z grzechem. Człowiek uważa, że to, co Pan Bóg nazwał złem, w ostateczności wychodzi na dobro, że coś jest grzechem dlatego, bo jest na liście 10 przykazań. NIKT roztrpny nie je trujących grzybów, tak jak nikt roztropny nie grzeszy; grzech w skutkach podobny jest do trującego grzyba. Np. narkoman; bierze narkotyki w pełni świadomie i dobrowolnie, wie, że jest to grzech, następuje więc grzech ciężki, ale mówi: "Na pewno mi nie zaszkodzi", a więc nie wie NAPRAWDĘ. Brak mu dogłębnego poznania. Bo gdyby wiedział NAPRAWDĘ, to by nie wziął - niepodobna jest bowiem, aby narkotyki komuś nie zaszkodziły.
A czyż w raju szatan nie skusił Ewy obiecując jej dobro? Człowiek nie wybrałby zła, gdyby nie miało ono pozorów dobra. Ewa w swojej subiektywnej ocenie wybrała więc dobro, wartość wyższą! A jednak miała świadomość, że czyni zło i uczyniła to dobrowolnie! Miała więc świadomość, ale nie wiedziała NAPRAWDĘ. Człowiek często myśli, że zło jest wyższą wartością, a skoro zdaje sobie sprawę, że tak być nie może, nazywa je z dobrem. Zawsze więc człowiek w swojej subiektywnej ocenie wybiera wartość lepszą.
Z intelektualizmem etycznym Sokratesa zgadzam się więc w zupełności, na ile odnosi się on do człowieka. Sprawy komplikują się, gdy próbuję odnieść go do szatana. Jest on przecież bardzo inteligentny i musi posiadać ową dogłębną wiedzą nt. wartości, a jednak wybrał zło. Chyba, że nie jest inteligentny i tej wiedzy nie ma... Może nie poznał dobra NAPRAWDĘ? W swojej subiektywnej ocenie wybrał chyba wartość wyższą... Chyba nie dąży do samozagłady? Przecież wybór zła to było z jego strony czyste samobójstwo!
Więc albo szatan nie wie NAPRAWDĘ, tak jak i człowiek, albo wie NAPRAWDĘ i ma dogłębną wiedzę nt. wartości i postanowił mimo to zadziałać przeciwko sobie, zniszczyć siebie, zdaje sobie doskonale sprawę, że zostanie zniszczony, ale chce tego, właśnie TEGO pragnie? Jeśli tak jest, to może i człowiek wiedzieć dogłębnie, wiedzieć NAPRAWDĘ, na tej samej zasadzie, jak i szatan wie NAPRAWDĘ i dążyć do samozniszczenia, ale wtedy chyba nie jest już podobieństwem Boga, jeśli wie NAPRAWDĘ i wybiera w wyniku tej wiedzy NAPRAWDĘ zło? A jeśli tak jest, jeśli można wybrać zło w wyniku dogłębnej wiedzy, wiedzy NAPRAWDĘ, to dlaczego mniemamy, zło jest gorsze niż dobro, może to zło jest wartością wyższą niż dobro, może tak naprawdę nie da się stwierdzić, co jest lepsze: dobro czy zło? Może wiedza etyczna nie jest to wiedza absolutna nt. wartości, ale wiedza każdego z nas? Jeśli jednak przyjąć obie te wartości, dobro i zło za równe, to wtedy znika podział na lepsze i gorsze wartości i są już tylko lepsze... Dobro, zgodnie z tym wnioskiem, może nie być w nas zapisane, w naszej naturze, bo gdyby tak było, musiało by być niezmiennie lepsze dla nas... Ale czyż natura aniołów, w tym też upadłego anioła, nie miała być dobra, a więc i dla aniołów dobro powinno być lepsze od zła? Wiem, to zakrawa na herezję... Jednak dlaczego szatan wybrał zło? Dlaczego on znienawidził dobro? W tym kryją się odpowiedzi na te wszystkie pytania i wątpliwości...
Czy zostałam zrozumiana, o co mi chodzi? :)

2. Jeśli zaś chodzi o długowieczność patriarchów, to w dalszym ciągu nie rozumiem: czy oni naprawdę byli tacy długowiczni, naprawdę tyle lat przeżyli, czy to tylko symbolika, legenda, liczba całkowicie wymyślona dla jakiś celów? Bo jeśli faktycznie ludzie tyle żyli bo byli aż tak niewiarygodnie dobrzy... to dlaczego nie ogłasza się ich świętymi, czemu Kościół nie ogłasza świętym np. Matuzalema? Dlaczego nie modlimy się do np. św. Eliasza? Czemu nie ogłasza się świętymi proroków Starego Testamentu?

3. Dlaczego zdaniem Odpowiadającego kopiowanie muzyki trudno uznać za kradzież, bo piosenka jest własnością kultury? Jeśli ktoś zarabia na komponowaniu muzyki i z tego żyje... Własnością kultury jest poza tym chyba wszelka działalność artystyczna w szerokim tego słowa rozumieniu, np. filmy, obrazy, rzeźby, wiersze, sztuka...

4. Wg. strony, jaką podaliście, wezwanie do Maryji Wieża [tron] z kości słoniowej – to znak piękna, mądrości, miłości i czystości. Ja natomiast w Słowniku Języka Polskiego czytam co następuje: Wieża z kości słoniowej - odosobnienie, odsaperowane od świata miejsce, gdzie można oderwać się od spraw świata, zająć się nauką, sztuką, literaturą, filozofią itp. Dotąd w przenośni tak to wezwanie interpretowałam... czy źle?

5. Kiedy byłam mała często zastanawiałam się, czy teraz, w tej chwili, właśnie śnię. Ponieważ wiedziałam, że człowiek śniąc przyjmuje marzenie senne za rzeczywistość i nie zdaje sobie sprawy w czasie snu, że marzenie senne nie jest prawdziwe i nawet najbardziej absurdalne sny przyjmuje za rzeczywistość, dlatego zastanawiałam się, czy teraz właśnie nie śnię. Czy to, co mnie otacza jest tylko moim snem, a mnie wydaje się tylko, że to świat rzeczywisty? Mój pokój, mój dom, kwiaty, kot... Czy to co mnie otacza istnieje naprawdę, czy jest to może rzeczywiście tylko sen wariata śniony nieprzytomnie – jak mawiał Witkacy? Może w ten świat rzeczywisty przenoszę się dopiero, gdy zasypiam? Tak sobie myślałam, a dziś zastanawiam się jeszcze, skąd w umyśle Boga, Boga niematerialnego, wziął się pomysł świata materialnego? Może faktycznie to, co widzimy teraz, jest tylko snem, a my znajdujemy się gdzieś, jeśli nie w Niebie, to w jakimś jego przedsionku, gdzie jesteśmy uśpieni, niematerialni jak Bóg, a to wszystko, ten świat, który nazywamy rzeczywistością, jest tylko snem, w którym dryfujemy?

6. Dobro jest afirmacją bytu w jego bytowości, jest pomnożeniem dobroci bytu w jego istnieniu. Bóg istnieje od zawsze, więc dlaczego tak stosunkowo niedawno zaczął pomnażać dobro? Bóg istnieje od nieskończoności, wobec tego świat istnieje w stosunku do nieskończoności bardzo niewiele czasu. Dlaczego Pan Bóg, dobry, pozwalał tak długo na niebyt zanim założył świat? Dlaczego nie pomnażał dobra? Dobra nigdy nie jest wystarczająco dużo, zawsze może być go więcej więc to mi tłumaczy, dlaczego świat musi być nieskończenie wielki i stale się rozszerzać. Ale dlaczego Pan Bóg tak długo pozwalał na niebyt zanim zaczął stwarzać, a więc czynić dobro?

Odpowiedź:

1. Odpowiadający chyba zrozumiał. Argumentacja ta jednak go nie przekonuje. Otóż wydaje się, że błąd tkwi nie tyle w rozumowaniu, co w poczynionych założeniach: że gdyby człowiek czy diabeł "naprawdę" znali, to by nie porzucali dobra. Można znać zło (choć może nie wszystkie jego konsekwencje), a mimo to postawić je ponad dobrem.
Płynący zaś z tego wniosek, jakoby dobro nie było w nas zapisane jest rzeczywiście sprzeczny z chrześcijańskim zapatrywaniem na człowieka.

2. Teksty wspominające o długowiecznych patriarchach znajdują się w tej części Księgo Rodzaju, w których mowa jest o prehistorii. I jako opowiadania dotyczące prehistorii powinniśmy je traktować. Ile jest w nich prawdy w sensie opisu faktów, a ile prawdy w sensie morału z faktów wypływającego, tego do końca nie jesteśmy w stanie stwierdzić. Ale też nie o to w przekazie biblijnym chodzi, by zapokoić naszą ciekawość odnośnie do lat życia ludzi żyjących przezd potopem, ile o pouczenie nas, że rozszerzające się zło miało negatywny wpływ na jakość ludzkiego życia.

3. Kultura to rzeczywiście bardzo szerokie pojęcie. Może zamiast tego słowa lepiej mówić po prostu cywilizacja...
Zamiast odpowiedzi wprost krótka refleksja. Chyba parę lat temu głośna była pewna sprawa. Otóż rząd RPA zadecydował, że będzie nowe leki hamujące rozwój AIDS produkował bez wymaganych przez właścicieli licencji drogich zezwoleń. Oczywiście owi producenci byli oburzeni, grożąc wytoczeniem procesów. Wtedy rząd RPA postawił sprawę jasno: zapytał kto ma wziąć odpowiedzialność za smierć tysięcy ludzi, którzy bez wspomnianego specyfiku niebawem umrą?

Jeśli zaczniemy własność intelektualną traktować podobnie jak rzeczy, przedmioty, to podział na bogaczy i nędzarzy na tym świecie będzie się pogłębiał. A to jest niesprawiedliwe. I wcale nie chodzi tu o płytki egalitaryzm. Chodzi o to, że prawo, które bogatym pozwala bogacić się jeszcze bardziej, a biednych coraz bardziej marginalizuje, jest bezprawiem; prawo, które sankcjonuje sytuację, gdy dla bogatych są pieniądze na najdroższe terapie, a nędzarze umierają na banalne choroby, jest prawem nieludzkim. Z dóbr tego świata mamy prawo korzystać wszyscy. Żyjemy w społęcznościach, czy się to jednostkom podoba czy nie. Właśnie życie w społeczności daje bogatym możliwość bogacenia się, mądrym możliwość uczenia się, wynalazcom możliwość patentowania wynalazków. Bez wysoko zoprganizowanych społeczeństw panowałoby prawo silniejszego. Jest niesprawiedliwością korzystanie z przywilejów, jakie daje życie w społeczeństwie i jednocześnie zabieranie innym możliwości normalnego udziału w zyskach z tego płynących.

4. Nic się nie stanie, jeśli w interpretacji tego wezwania będziesz się kierowała tym, co napisano w słowniku. Jak się im dokłądniej przyjrzeć, to chodzi w nich o to samo...

5. Spór o istnienie świata jest stary jak historia myśli ludzkiej. Proszę się nie spodziewać, że odpowiadający w Serwisie Wiara jedną, krótką odpowiedzią wyjaśni wszystkie wątpliwości ;))) Wydaje mu się jednak, że materialny świat, w którym zyjemy nie może być snem, bo inaczej

a) Bóg pozwoliłby nam żyć w rzeczywistości zupełnie nierzeczywistej, a więc wszystko tub byłoby kłamstwem. nawet to, co dla nas rzekomo zrobił.
b) nie odpowiadalibyśmy za swoje czyny: w snach to nie my przecież decydujemy

6. Podobno o czasie możemy mówić dopiero w momencie, gdy zaczął istnieć wszechświat. Pytanie co przedtem podobno nie ma sensu. Tak naprawdę nie wiemy, jak Bóg pomnażał dobro "przedtem" i co owo "przetem" oznacza.

Może nie jest to specjanie mądre, ale... Jeśli czas jest jednym z wymiarów rzeczywistości, to może tak naprawdę istnieje tylko "teraz" a czas jest tylko taką dziwaczną a konieczną podróżą przez owo "teraz"?

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg