nierozeznana 03.08.2004 20:59
I jeszcze myślę sobie, że wybierając człowieka w swym życiu byłoby jakoś źle, bo jeślibym juz wyszła za mąż to precież otrzymywałabym od drugiego, czyli małżonka bardzo dużo, tego, co by mnie radowało i to nie byłoby moje poświęcnie dla Pana, czuję, że powinnam radować Pana swym wyrzeczeniemi radosnym znoszeniem tego. Może ja to wszystko źle pojmuję, może jest we mnie jakaś pełna pychcy chęć bohaterstwa... Ale gdy rozmawiam z kimś na kogo wcześniej zwróciłam uwagę czuję, że nie spełniam woli Pana. Ale ja nigdy nie myslałam o zakonie, marzyłam o małżeństwie, a tu nagle takie uczucia. A nie mgoę chyba wybrać człowieka, jeśli nie taka byłaby wola Pana Boga, byłoby to z mojego egoizmu, czymże jest tu moja chęć?