23.06.2004 11:29
BArdzo proszę aby Odpowiadający zrozumial że tym co piszę nie mam na celu ataku na Kościół, ale jako jego czlonek szukam o nim prawdy a poza tym próbuję zrozumieć jaka jest w nim moja rola jako kobiety. . Odpowiadający zarzucił mi że przytoczone przeze mnie wypoowiedzi na temat kobiet są wyrwane z kontekstu. Przytaczam więc dłuższą wypowiedź razem z kontekstem. ""...gdy dorosła wydano ją za mąż - mężowi jako panu.
(...) Jego zdrady małżeńskie znosiła tak cierpliwie,
że nigdy nie stały się przyczyną, nawet sprzeczki
między nimi. (...) Był to człowiek o wspaniałomyślnych
odruchach, a zarazem bardzo skory do gniewu. Ona jednak
wiedziała, że gniewnemu mężowi nie należy się sprzeciwiać
ani czynem, ani nawet słowem. Jeśli gniewał się niesłusznie,
czekała, aż się wykrzyczy i uspokoi, i dopiero wtedy
wyjaśniała mu swoje postępowanie. Wiele mężatek, których
mężowie byli łagodniejszego niż on usposobienia, nieraz w
gronie przyjaciółek skarżyło się na swoich mężczyzn...
Moja matka wtedy, ganiąc ich uszczypliwość, jakby żartem,
lecz w istocie poważnie im mówiła, że skoro wysłuchały
niegdyś umowy małżeńskiej, powinny wiedzieć, iż stały się
SŁUŻEBNICAMI swych mężów; niechże teraz, pamiętając o swej
roli, nigdy się zuchwale im nie sprzeciwiają.
św. Augustyn, Wyznania IX,9. CZyli kobieta wcale nie jst równą partnerką dla swego męża ale jego SŁUŻEBNICĄ. I powtórzę pytanie : jak mam akceptować siebie jako kobietę znając opinię Ojców Kościoła na ten temat?