Ewa 16.06.2004 14:57

Czy kobieta nosi w sobie mniejsze podobieństwo do Boga niż mężczyzna? Moje pytanie zrodziło się po przeczytaniu myśli kilku świętych, nie pamietam dokładnie, ale była wśród nich myśl brzmiąca mniej więcej tak: "kobieta powinna zasłaniać swe oblicze, ponieważ nie zostało ono stworzone na obraz Boga" Właściwie to tak można by odczytać pierwsze rozdziałay Księgi Rodzaju - w koncu to mężczyzna powstał na obraz Boga, a kobieta pośrednio przez niego. CZy nauka Kościoła w tej kwestii aż tak bardzo się zmieniła? Sadziłam że nauka Koscioła się nie zmienia...

Odpowiedź:

Naukę Kościoła na temat relacji między kobietą a mężczyzną Pani zna. Opinie świętych niekoniecznie ją wyrażają. Odnośnie do tekstu biblijnego...

W Księdze Rodzaju (rozdziały 2-3) mamy dwa teksty, w których mowa jest o stworzeniu człowieka. Nie należy ich mieszać w ten sposób, by wyciągać myśli niezgodne z zamysłem ich autorów. W Księdze Rodzaju (1, 27) napisano:

"Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę".

Autor natchniony pisząc o stworzeniu na obraz i podobieństwo Boże nie czyni różnicy między kobietą a mężczyzną. W drugim tekście autor natchniony mówi o ulepieniu mężczyzny z prochu ziemi. Jeśli stworzenie kobiety ukazał dopiero po stworzeniu zwierząt to dlatego, by pokazać, że żadna inna istota nie jest w stanie wypełnić ludzkiej pustki, jak tylko drugi człowiek. Proszę nie wyciągać z tego zabiegu literackiego wniosków, że autor natchniony uważał kobietę za gorszą od mężczyzny. Wyraźnie przeczy temu fakt stworzenia Ewy z żebra Adama. Przecież to jest stwierdzenie, że kobieta i mężczyzna mają jedną naturę; że mimo dzielącej ich różnicy płci w swoim najgłębszym jestestwie są tacy sami.

Co do zmiany nauki Kościoła.... Przede wszystkim zauważmy raz jeszcze, że zdanie wypowiedziane przez kaznodzieję nie ma waloru oficjalnej nauki Kościoła. Nawet, jeśli osoba je wypowiadająca jest skądinąd mądrym i szanowanym człowiekiem. Po drugie przywołajmy tekst św. Pawła, w którym najwięcej o relacji między małżonkami powiedział, a którego opinię w tym względzie zdecydowanie uznać można za oficjalną naukę Kościoła (Ef 5, 22-32):

„Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim. Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła”.

Dlaczego wielu widzi tylko pierwszą część tego tekstu? Przecież poddaństwu żony ma towarzyszyć miłość męża. Obojgu stawia św. Paweł wysokie wymagania. Żona powinna być poddana mężowi jak Kościół Chrystusowi. Mąż ma odnosić się do żony jak Chrystus do Kościoła. Przecież On za Kościół oddał swoje życie! Jak ktoś może mówić, że mężczyzna ma żonę „tylko” kochać. To wymaganie jest co najmniej równie wielkie jak wobec kobiety. Przecież w tym zawarte jest także posłuszeństwo: posłuszeństwo miłości gotowej oddać wszystko dla swojej żony...
Cały problem tkwi chyba w dzisiejszych czasach, które mają alergię na punkcie wolności człowieka, stąd słowo „posłuszeństwo” wydaje się bezwolną i bezrozumną uległością wobec tyranii, synonimem zniewolenia, a z drugiej strony zupełnie nie rozumieją słowa „miłość”, myląc ją z skrajnym nieraz egoizmem...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg