Załamana 17.04.2004 10:30

Szczęść Boże! Od jakiegoś czasu męczy mnie zachowanie koleżanki, która w jakiś sposób była mi bliska. Mam 17 lat, a znamy sie jakieś 10 lat. Zawsze miałam tą świadomość, że ona ma "fantazję" i że nie wszystko co mówi jest do końca prawdą. Nigdy nie mówiłam jej o tym, ani ja ani nikt inny. Była naprawdę wspaniałą osobą, której można było się wyżalić w smutku. Potrafiła pocieszyć. Byłyśmy młode i być może dlatego nie robiłam sobie nic z tych kłamstw. I to był błąd!! Ona całe życie tkwiła w tym kłamstwie. Stało się to uciązliwe...nie tylko dla mnie. Okłamała nie tylko mnie ale innych przyjaciół-nawet ksiedza na spowiedzi i siostre zakonną. Popełniła świętokradztwo i praktycznie nic sobie z tego nie robi. Ja nie mówię, że mi nie zdarza się kłamać, ale robię to nie dla przyjemności. Czasami dla dobra swojego albo bliźniego. Żałuję popełnionego czynu i staram się poprawiać ze swojego grzesznego postępowania. A ona.... wymyśla tak niestworzone historie ze swojego życia... my znamy prawdę! Mieszkamy w małej miejscowości, gdzie wszyscy wokoło doskonale się znają. I kiedy widzę, ze ona przystępuje do komunii to po prostu cała się trzęsę. Próbowaliśmy z nią porozmawiać jako wspólnota. Tłumaczyliśmy jej, że chcemy jej dobra, powiedzieliśmy jej całą prawdę. A dla niej te kłamstwa to tak jak posiłek- na porządku dziennym. Jak mamy jej pomóc? Jezeli rozmowa nie pomogła... pozostaje tylko modlitwa. Czasami wydaje mi się, ze byłoby lepiej gdybym jej nie spotkała w swoim życiu. A może to własnie Pan Bóg postawił ją na mojej drodze i .... do mnie należy pomoc jej. Ja sie staram. Miałam nadzieję ze będa błogosławione owoce naszej (spokojnej, szczerej) rozmowy. Ona płakała, przeprosiła i mnie i siostre zakonną i księdza i wszystkich których zranila. Byliśmy święcie porzekonani, że "coś" się zmieni. Może nie od razu będzie to widoczne, ale chociaż w jakiś sposób pokaże tę chęć poprawy. Stwierdziliśmy że portrzeba wiary i nadziei............................ W tej chwili mi jej brak. Mówię szczerze to, co czuję. Jestem tak zdołowana jej postępowaniem, że nawet nie potrafię się wyciszyc by porozmawiać o tym z Nim, Tym który czeka aż powierzę Mu swoje smutki.Po prostu nie potrafię. Nic tylko usiąść i płakać...... Jak mam jej pomóc. Proszę pomóżcie mi ... Z modlitwą Dorota

Odpowiedź:

Na tego rodzaju sytuacje chyba nie ma dobrej rady. Tym bardziej, że wiele już zrobiłaś... Ale wydaje się, że można jeszcze spóbować wszystko ułożyć tak, by w jakiś sposób ponosiła konsekwencje swoich kłamstw. Niech to będzie np. publiczne ujawnienie jej gry, odsunięcie się od niej itp. Oczywiście musi to być przemyślane i w miarę delikatne. Całkiem możliwe, że za sprawą kryją się coś poważniejszego, np. mitomania. Może warto skłonić ją do wizyty u psychologa... (Mitomania to "skłonność do patologicznego kłamstwa, przeważnie w celu osiągnięcia korzyści lub przedstawienia się w lepszym świetle. Przeważnie występuje u psychopatów histerycznych".)

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg