LUKASZ
25.09.2003 19:45
MIŁOŚC JEZUSA CHRYSTUSA taki podobny temat miałem ostatnio na religi i ksiądź który mnie uczy powiedział że JEZUS zrozumie nas we wszysystkich naszych czynach i nam pomoże, i jest w tym dużo racji gdyż jak wiadomo Jezus stąpał po ziemi i też był człowiekiem jednak zastanawiam się czy aby napewno wszystkie nasze zmartwienia było mu doświadczć chociażby miłość oraz błędy które z ty są związane (zazdrość to chyba najgorszy i najczęściej spotykany grzech z tym zwiazany) nie jestem uczonym w piśmie ale nigdy nie słyszałem by Pismo Święte kiedy kolwiek wspominało o miłości Jezusa czy był on zakochay napewno można rzecz, że tak przecież kochal swego ojca i nas w końcu za nas oddał życie jednak Bóg traktuje nas jako se dzieci jak wiemy jest Trójca Święta do której i Jezus należy dlatego i jego dziećmi jesteśmy dlatego miłość jego do nas czy do Boga jest napewno inna (zreszta tu się chyba wszyscy zgodzą) niż do kobiety. Można rzecz że w niebie jest Maryja matka Jezusa która tez żyła na ziemi jednak czy naprawde kochała ona Józefa czy poprostu za niego wyszła wiemy przecież jak to kiedyś było gdzie mężczyzna kuppywał albo nabywał żone bez miłość jak towar dlatego czy napewno JEZUS doświadczył wszystkich uczuć które nas spotykają . Ale pójdźmy dalej można rzecz że Bóg gdy stwarzał nas sam stworzył te wady ( choć wydaje mi się że Bóg nam by tego nie zrobił ) to posłuże się teraz porównaniem czy wszystkie wirusy (zło) od zawsze są takie same czy mutują w inne ?? dlatego zapytuje czy ludzie w którzy popełniają grzechy czynią zło dla milości, gdyż są tak przez nią zaślepieni maja jakieś usprawiedliwienie w niebie czy te grzechy są choć troche "mniejsze " ??
Odpowiedź:
Autor Listu do Hebrajczyków napisał, że Jezus był do nas podobny we wszystkim oprócz grzechu. Nie wiemy oczywiście jak to „wszystko” rozumieć; czy był zakochany czy nie. Ale na pewno zna ludzkie sprawy. Po pierwsze dlatego, że jako Bóg wie wszystko. Po wtóre dlatego, że przez woje wcielenie stał się jednym z nas.
Cały problem pytającego zdaje się koncentrować wokół niezrozumienia istoty miłości. Wydaje się, że pytający myli miłość z uczuciem zakochania. Miłość to zawsze pragnienie dobra i szczęścia osoby kochanej. Niekoniecznie towarzyszy jej drżenie serca, wzniosłe uczucia. Uczucie zakochania powinno doprowadzić do miłości prawdziwej, ale często tak nie jest. Ludzie tak naprawdę zaczynają kochać ten swój stan (uczucie zakochania), a nie osobę, w której są zakochani. Bez wątpienia prowadzi to do miłości własnej, czyli egoizmu.
Na temat ewentualnych uczuć towarzyszących miłości Józefa i Maryi rzeczywiście nic nie wiemy. Ale sądząc z postawy Józefa (w momencie, gdy się zorientował, że Maryja jest w stanie błogosławionym zamierzał oddalić ją potajemnie, czyli bez rozgłosu, bez narażenia Maryi na śmierć za cudzołóstwo) musiał ją bardzo kochać. Miłością dojrzałą, bezinteresowną i odpowiedzialną. Zapewne Maryja też potrafiła go tak kochać. Także i Jezus kochał. Nie wiemy oczywiście, czy był zakochany, ale prawdziwa miłość (przypomnijmy, rozumiana jako pragnienie dobra osoby kochanej) na pewno była Mu znana....
Nawet jeśli o uczuciach postaci Nowego Testamentu nic specjalnie powiedzieć nie możemy to wiemy, że wśród świętych w niebie jest wielu, którzy to uczucia zakochania znali. Choćby św. Franciszek i św. Klara. Przeżywanie zakochania nie jest więc przeszkodą w osiągnięciu świętości...
Przejdźmy do sedna problemu. Pytający jest przekonany, że można czynić zło dla miłości i dlatego zastanawia się czy:
a) przypadkiem Bóg sam stwarzając nas niejako zmusił nas do bycia niedoskonałymi („stworzył te wady”)
b) czy zaślepienie przez zakochanie (pytający nazywa to miłością) usprawiedliwia zło, które zakochany dla zaspokojenia swoich pragnień czyni.
Trzeba tu jasno powiedzieć: możliwość zakochania się to piękna sprawa, jaką nam Bóg dał. Ale jak w każdej ludzkiej sprawie może się w nią zakraść zło. Dzieje się tak, kiedy zakochanie się nie skłania nas do prawdziwej miłości, a prowadzi do egoizmu, do kochania swojego stanu zakochania. Bóg stworzył nas wolnymi. Nasz piękne uczucie może nas skłonić do czynienia dobra, ale i zaprowadzić na manowce zła. Wybór zależy od nas, od naszej woli. Dokładnie od tego czy zechcemy to zakochanie przepracować w prawdziwą miłość. Jeśli tak, to na pewno w naszych czynach nie będzie zła. Nie ma grzechu w tym, że bezinteresownie i odpowiedzialnie kocha się bliźniego. Jeśli natomiast wybierzemy źle rozumianą miłość własną, egoizm, wtedy rzeczywiście możemy zacząć czynić zło. Ale – powtórzmy to raz jeszcze – wyboru dokonaliśmy sami (a nie Bóg za nas) i bynajmniej nie w imię miłości, a egoizmu....
Zakochanie należy traktować jak każde uczucie. Jeśli np. pod wpływem wewnętrznego wzburzenia czy wielkiej bojaźni człowiek zabija drugiego, to traktujemy owe uczucia jako okoliczność łagodzącą. Podobnie chyba z zakochaniem. Człowiek jest wtedy trochę ślepy, dlatego jest to pewna okoliczność łagodząca. Ale nie zmienia to faktu, że jednak ponosimy za swoje czyny odpowiedzialność...
J.