xxx
22.02.2003 23:01
Moje pytanie jest rozbudowane, dlatego też proszę o szerszą odpowiedź.
Jak Kościół odnosi się do osób samotnych (mam na myśli tzw. "stare panny" i "starych kawalerów")? Czy można taką drogę życia traktować na równi z innymi rodzajami powołania (małżeństwem i kapłaństwem), czy też należy to traktować w kategoriach "niespełnienia się"? Jeśli prawdą jest to pierwsze, to dlaczego Bóg podniósł zarówno małżeństwo jak i kapłaństwo do rangi sakramentu, a niejako "zdegradował" drogę życia samotnego? Jak ma szczęśliwie przeżyć życie osoba, która bardzo chce założyć rodzinę, ale jej się to nie udaje? Czy można uznać, że Wolą Bożą jest, aby ta osoba pozostała samotna, czy też ta osoba jest sama temu winna?
Odpowiedź:
Droga życia w samotności jest dla Kościoła tak samo wartościowa jak droga kapłaństwa czy małżeństwa. Wszystko zależy od tego, co się ze swoim życiem zrobi. W każdym stanie może być ono służbą Bogu i ludziom.
Proszę zwrócić uwagę, że bracia zakonni i zakonnice także nie przyjmują żadnego z wymienionych przez Panią sakramentów, a jednak ich powołanie jest dla Kościoła niezwykle cenne. Służą Bogu i ludziom zgodnie z charyzmatem swojego zgromadzenia. Ostatnio w Kościele odradza się instytucja wdów konsekrowanych, które także podejmują różne rodzaje posługiwania. Te osoby niejako formalizują swój stan bezżenny. Ale nie trzeba tego robić. Wystarczy żyć tak, aby nasze życie mogło podobać się Bogu. Tyle ludzi wokół nas potrzebuje naszej modlitwy i miłości, że na pewno dla nikogo nie zabraknie tego rodzaju „pracy”. W wielu przypadkach samotne życie pozwala w pełni zaangażować się w sprawy, które wymagają poświęcenia ogromnej ilości czasu i serca. Np. praca nauczyciela, wychowawcy, pielęgniarki, kuratora itp. Pomysłowość osób samotnych jest w tym względzie ogromna. Znajdują sens swojego życia wykonując nieraz najtrudniejsze i najbardziej niewdzięczne zadania... Obarczeni rodzinami czy innymi obowiązkami nie mają możliwości dać potrzebującym tyle, ile może dać osoba samotna.
Życie w samotności chyba nie zostało przez Chrystusa „zdegradowane”. Można zawsze złożyć publiczne śluby czystości, posłuszeństwa i ubóstwa (to oczywiście nie sakrament). Jednak bezżenni którzy nie składają ślubów ciągle pozostają otwarci na wiele różnych możliwości. To bogactwo możliwości jest chyba piękne, choć na pewno trudne... Przyjęcie sakramentu wyznacza już na stałe życiową drogę.
Jeśli ktoś bardzo chce założyć rodzinę, a mu się to nie udaje, to widocznie wolą Bożą jest, aby tej rodziny, przynajmniej na razie, nie zakładał. Nie wiedząc ile Pani (Pan) ma lat nie chcielibyśmy karmić fałszywymi nadziejami, ale dziś sporo ludzi pobiera się w wieku... hmm... bardziej dojrzałym... Chyba trzeba w tym względzie zaufać Bogu. I proszę się o nic nie obwiniać. Jeśli Bóg chce, by ktoś znalazł swojego życiowego partnera, to na pewno do tego doprowadzi. On wie, co robi. Może tylko trzeba Mu pomóc przez wyrzucenie z serca ewentualnego zgorzknienia. I zaakceptować życie takim, jakie jest. Choć nie zawsze jest to łatwe...
Nie znamy recepty na szczęście. Ale mamy nadzieję, że to, co napisaliśmy pomoże Pani (Panu) je odnaleźć...
J.