Gość 30.12.2022 14:38

Szczęść Boże,

kiedyś pisałem w sprawie pewnych dylematów związanych z refleksją eschatologiczną na niniejszym forum. Zastanawia mnie jedna rzecz - oczywiście nikt nie zna odpowiedzi, ale gorąco liczę na wyjaśnienie pewnych spraw. Otóż znaczenie terminu paruzja bywa rozumiane różnie - wiąże się ona z końcem ziemskiego życia każdego człowieka w wymiarze indywidualnym, lecz odnosi się także do wydarzeń przyszłych. Powstaje zatem pytanie, czy paruzja może zastać ludzi żyjących jeszcze na tym świecie? Są różne sposoby rozumienia paruzji - jedni twierdzą, że ona już się dokonuje, inni zaś wspominają o tym, iż dopiero nadejdzie - żyjemy w czasach ostatecznych w tym znaczeniu, że Chrystus swoją męką i śmiercią odkupił życie człowieka i tym samym - w szerszym spojrzeniu - stworzenia. Obecny wszechświat jest poddany marności, jednak ciągle oczekuje na odnowienie. Co prawda, św. Paweł w jednym ze swoich listów pisał, iż "nie wszyscy pomrzemy, nim to wszystko się stanie", jednak liczne interpretacje wysuwają różne wnioski i prowadzą do różnych przemyśleń, które niekoniecznie dowodzą tego, że tak się stanie, gdyż może nastąpić zniszczenie ziemi, wszechświata. To sprawa dyskusyjna - i tak jak zaznaczyłem - nie istnieje jednoznaczna odpowiedź na to pytanie. Biblia mówi jednocześnie o nadziei "nowego nieba" i "nowej ziemi" - współczesna teologia zaznacza, iż może istnieć wyraźna ciągłość pomiędzy stworzeniem obecnym i przyszłym, "odnowionym" - zaznacza się, że podstawą "nowego stworzenia" ma być to, co już istnieje. Gdzieś spotkałem się z informacją, iż "zniszczenie nie jest domeną Boga", zaś "akty stwórcze są aktualne, gdyż zakładają, iż świat istnieje bez kresu". Bóg stworzył świat dla człowieka przed grzechem pierworodnym - konsekwencją tego grzechu stało się zepsucie, śmierć, przemijanie, choroba itd. Czy możliwe jest więc, iż Bóg dokona tej tajemniczej odnowy stworzonego przez siebie świata, kosmosu? Gdyby tak nie było - cytując - "człowiek uczestniczyłby we współstwarzaniu świata jedynie na niby". Czy w kontekście tego możliwe jest mówienie, że wspaniałe dzieła, których dokonał Bóg zostaną zachowane i odnowione? Czy cały trud człowieka pójdzie na marne? Oczywiście należy tutaj rozróżnić tzw. "postęp ziemski" od "postępu niebiańskiego". Najważniejsze jest pokładanie zaufania w Stwórcy - Temu, który jest centrum wszechrzeczy i istnienia, bo On Jest Miłością i "w Nim wszystko ma istnienie".

Zastanawia mnie również to, czy możliwe jest, abyśmy tu już, za życia, doświadczyli paruzji w wymiarze ogólnym? Nie popadając w żadne nadinterpretacje i wystrzegając się fałszywych proroctw, mówi się jednak o tzw. "znakach czasu" - występowały one w historii od zawsze, ale czy można, z wielką ostrożnością i roztropnością stwierdzić, że mogą one zwiastować Powtórne Przyjście Zbawiciela, który i tak przychodzi do nas w Sakramentach, drugim człowieku i okolicznościach naszego życia?

Przepraszam za obszerną treść niniejszego maila, ale ten dylemat religijny budzi we mnie duży niepokój. Spotkałem się z różnym podejściem i zastanawiam się, czy nadzieja na "nowe niebo" i "nową ziemię", w ramach kontynuacji obecnego stanu stworzenia, lecz odnowionego i przebóstwionego, ma jakikolwiek sens? Takie podejście nadaje sens mojemu postrzeganiu rzeczywistości, budzi większą wiarę w Stwórcę - i daje podziw Jego Wspaniałości.

Byłbym wdzięczny za możliwą odpowiedź.
Pamiętam w modlitwie i życzę wiele Błogosławieństwa w Nowym Roku.

Odpowiedź:

Może po kolei...

1. Święty Paweł napisał kiedyś w kontekście powtórnego przyjścia Jezusa, że "nie wszyscy pomrzemy, ale wszyscy będziemy odmienieni". Jedni więc umrą zanim Chrystus przyjdzie powtórnie, inni doczekają dnia, kiedy się to stanie. Oczywiście dzień śmierci jest dla człowieka w jakimś tam rozumieniu dniem paruzji. Bo człowiek trafia przed oblicze Boga, na sąd. Ale czy to jest tylko sąd szczegółowy, o którym uczy Kościół, czy już jednocześnie ostateczny (dla Boga czas nie istnieje) trudno wyrokować. Do tego istnieje też przecież rzeczywistość czyśćca...

2. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w tych mających nastać "nowych niebiosach i nowej ziemi" widzieć nie inny świat, ale ten nasz, tyle że odnowiony. Choćby i z popiołów.

3. Czy cały trud człowieka pójdzie na marne... No nie. Mówi Pan Jezus o skarbach zgromadzonych w niebie. Dobrych czynach człowieka. Ale różne wytwory jego rąk - domy, fabryki, mosty itp, jak wszystko co jest doczesnością, raczej przestaną istnieć... Czy to znaczy, ze człowiek nie współtworzy świata? Uczestniczy w dziele stworzenia przez doskonalenie świata pracą i wynalazkami. I owoce tej pracy, jak napisałem, niekoniecznie przetrwają. Ale uczestniczy też dając życie, prawda? A jak człowiek spłodził człowieka, to ten spłodzony  już istnieć będzie na zawsze. Zdecydowanie więc człowiek uczestniczy w dziele stworzenia..

4. Czy nasze czasy mogą być czasami ostatecznymi? Mogą. Ale kiedy nastąpi koniec świata, tego, zgodnie z tym co mówił Jezus, nikt nie wie.

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg