Ja 13.12.2020 20:04

Szczęść Boże.
Mam pytanie o rozpoznanie woli Bożej. Jak rozpoznać czego chce od nas Bóg? Mam w rodzinie pewną skomplikowaną sytuację która od wieku lat jest dla mnie bolesna. Dotyczy moich bliskich krewnych. Mąż psychicznie znęca się nad żoną. Ściśle ją kontroluje, wiecznie o coś podejżewa i oskarża. Doszło nawet do przemocy domowej - skomplikowana historia. Żona natomiast jest uzależniona materialnie i psychicznie od męża i zupełnie niezdolna już w tej chwili to samodzielnego podejmowania jakichkolwiek decyzji. Nieraz odrzuciła proponowaną jej pomoc. Mam z tym problem. Z jednej strony z tym mężem- kompletnie po tym wszystkim straciłam do niego szacunek i nawet nim pogazdzam za to co robi żonie. Pozornie relacje są poprawne ale w środku coś we mnie krzyczy na to wszystko i nie jestem pewna czy potrafię tak do końca mu to wybaczyć. Z drugiej strony ta żona. Ok. Gdzieś tam pisze żeby krzywdy cierpliwie znosić, że błogosławieni cisi i pokorni ale nieraz miałam ochotę nią zatrząsnąć żeby się opamiętala bo jej życie też jest ważne a jej godzenie się na swój los jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Nie umiem sobie tak tego wszystkiego ułożyć żeby jakoś to przełknąć. Jeżeli to możliwe to proszę o pomoc.

Odpowiedź:

Hmm... Jak tu pomóc... Zakładam, że faktycznie Pani koleżanka jest mocno uciskana, że Pani nie przesadza...

Krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować... Tak, to prawda. Chrześcijanin tak powinien żyć. Ale też "błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości" i wiele wiele innych. To nie jest tak, że chrześcijanin powinien bez szemrania godzić się na zło. Są oczywiście drobiazgi, do których to znoszenie krzywd i darowanie uraz pasuje jak ulał. Chodzi o to, by przez ciągłe dopominanie się swojego, ciągłe dążenie do wyrównania prawdziwych czy urojonych krzywd nie nakręcać spirali niechęci. Ale z drugiej strony trudno też tolerować wielkie zło. Bo wtedy człowiek staje się poniekąd także winny tego, że ktoś się nie nawraca i może trafić do piekła...

Sęk w tym, że Pani nie pisze o sobie, ale o koleżance. A ona z jakiegoś względu przyjęła tę taktykę znoszenia. Czy to dla niej lepsze? Podobnie jak Pani mam co do tego wątpliwości. Ale czy da radę się postawić? Trudno decydować za nią. Można jej tylko pokazywać drogi wyjścia z sytuacji i wspierać, gdyby zdecydowała się na tę drogę wejść. Póki co chyba bardziej niż znoszenie tego ucisku przeraża ją to, że mogłaby stracić życiową stabilizację. Albo chodzi o jeszcze coś innego. W każdym razie zdecydowała się to znosić. I chyba nic nie da się zrobić, dopóki nie zdecyduje się na jakieś kroki...

Być może wyjściem byłoby skorzystanie z pomocy psychologa, który rozumie takie sytuacje. Np. zajmuje się uzależnieniami czy współuzależnieniami. Namówić ją na wizytę byłoby chyba łatwiej niż powiedzieć "postaw się"...

Nie, to nie będzie sprzeczne z Ewangelią. Krzywdzony ma prawo powiedzieć "dość". Oczywiście nie może stosować metod niegodziwych, ale jasne zakomunikowanie, że się na dyktat nie zgadza nie jest niegodziwe. Podobnie jak podjęcie działań, by z tego ucisku się wyzwolić...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg