andrzej82 13.11.2020 13:45
Na wstępie pragnę prosić, o nie publikowanie pytań nr 1 i nr 2, ponieważ są zbyt osobiste i mogą być dla innych użytkowników gorszące i nie nadające się na publikację w portalu wiara.pl, a nie chcę nikomu zaszkodzić
(...)
3. Czy my możemy mieć jakąś kontrole nad swoim sercem?
4. W jaki sposób pracować nad swoim sercem, aby je odmienić na tyle aby zechciało kochać Boga szczerze, a nie z przymuszania samego siebie? Jak to zrobić w praktyce? Ogólniki mnie nie interesują bo nic mi nie mówią tak naprawdę, nic nie wnoszą do sprawy, nic nie rozjaśniają, proszę o konkrety. Jak tego dokonać? Przecież to wydaje się tak strasznie trudne. Czy pozostało tylko prosić Boga o pomoc? Czy już sam zrobić nic nie mogę?
5. Jak się ratować przed piekłem, bo mówiąc obrazowo wręcz już czuję jak się pali pode mną i tylko czeka na moją śmierć :( Do tego mam ogromne problemy ze spowiedzią, ciężko mi sformułować moje grzechy, ciężko i je nazwać, uchwycić, dotrzeć do nich, są tak skomplikowane, tak odrażające, że aż zatyka mnie gdy mam o nich mówić, samo przedstawianie ich jest gorszące dla księdza słuchającego spowiedzi.
Nie wiem czemu te pytania miałyby komukolwiek zaszkodzić. Ale proszę bardzo. Odpowiadając muszę jednak pokrótce naszkicować o co chodzi.
1. Dlaczego musimy wierzyć, dlaczego Bóg nie objawia się nam w taki sposób, żebyśmy mieli pewność…
A jeśli życia wiecznego nie ma to co? Nie warto być porządnym człowiekiem? Jakaś wielka strata, żeśmy się modlili czy chodzili na Mszę? Po co właściwie ta pewność jest potrzebna? Żeby przez wiarę czegoś tu na ziemi nie stracić? Tyle że jeśli po śmierci nic nie ma, nie ma też znaczeni nic, co wydarzyło się w naszym życiu.
Trudno powiedzieć czemu Bóg to czy tamto. Nie mamy wglądu w Boże sprawy. Dla piszącego te słowa istnienie Boga to oczywistość i dziwi się, że ktoś może myśleć, że wszechświat ot, tak sobie, wziął się z niczego. Dziwnym jest, że widząc dzieło ktoś nie widzi w nim ręki Twórcy. Przecież nic nie dzieje się samo, prawda? Istnienie obrazu wskazuje, że namalował go jakiś KTOŚ, podobnie jak istnienie asfaltowej drogi, budynku, mostu itd. itp. Świat też istnieje, że KTOŚ go stworzył Tyle że część ludzi nie chce tej oczywistości przyjąć
Jeśli Bóg nie objawia się w sposób jeszcze bardziej oczywisty to pewnie dlatego, że nie chce człowieka do wiary zmuszać. Do niczego nie chce zmuszać. Stworzył go wolnym i chce, by w swojej wolności człowiek powiedział Mu „tak”, a nie by był do takiego wyboru przymuszony oczywistością istnienia Boga i pewnością tego, że idąc za złem nie uniknie kary.
2. Czy przestrzeganie przykazań wystarczy czy liczy się serce… Do zbawienia potrzebna jest wiara. A wierzyć, znaczy mówić Bogu „tak”. To wybór rozumu i woli. Siłą rzeczy wpływa też wić na ludzkie postępowanie. O kimś, kto niby wierzy ze Bóg istnieje, ale nie zamierza zachowywać Bożego prawa trudno powiedzieć, że to mówienie Bogu „tak”. To raczej postawa, jaką mają demony: wiedzą że Bóg jest, ale nie chcą oddawać Mu czci…
A niechciane myśli, także bluźnierstwa, nie są grzechem. Trzeba do nich podchodzić spokojnie. To znaczy starając się myśleć o czymś innym, bez obawy, że jeśli tylko ta myśl się pojawiła, to to już jest grzech….
3. Jeśli serce to nasza wola, to tak. Jeśli serce to uczucia, to nie bardzo. Ale grzechem może być tylko to, co jest złem chcianym, co nasza wola akceptuje. Uczucia, jako niezależne od woli, nie są grzeszne, o ile nie idą za tym decyzje o konkretnych złych czynach...
4. Konkretnie? Odpowiadający nie bardzo lubi stwierdzenia, ze można się odmienić jakąś pracą nad sobą. Owszem, można poprawić jakieś drobiazgi, złe przyzwyczajenia itd, ale nie serce. Nie podstawowe wybory. Żeby przemienić własne serce trzeba czegoś na kształt przerzucenia zwrotnicy. To wybór woli: tak tego chcę, chcę być uczniem Chrystusa, chce na tej drodze postępować. A i miłość do Boga to nie uczucia, ale konkretne postawy, konkretne czyny: postępowanie zgodnie z Jego wolą. Czy to zawsze daje poczucie, że jest się kochanym przez Boga? Doświadczenie uczy że nie. Ale zwróćmy uwagę: w wierze nie o to, chodzi, by koniecznie czuć się przez Boga kochanym, ale by Jego kochać…
5. Bóg nie chce ludzi potępiać. Każdego chce zbawić. Po to posłał na świat swojego Syna. Kto wierzy w Chrystusa, czyli stara się też żyć jak On nakazał, nie musi się obawiać piekła. To nie jest tak, że człowiek bardzo chce zbawienia, a Bóg go odtrąca i odtrąca…
A co do wyznania grzechów… Spowiedź nie musi być autopsychoanalizą. W spowiedzi należy wyznać grzechy ciężkie – lekkich nie trzeba – mówić konkretnie co się złego zrobiło i ile razy. To nie jest specjalnie trudne. Ot, rzadko się modliłem (to grzech lekki), nie byłem w niedzielę w kościele 3 razy, nadużywałem alkoholu a raz to się nawet upiłem, rzuciłem na znajomego fałszywe podejrzenie, że zdradza żonę…. Konkrety. Motywy, zwłaszcza wszystkich grzechów, wikłanie się w niuanse, nie jest potrzebne.