Białostoczanin 04.09.2020 16:59

W jednej z ostatnich odpowiedzi na pytanie z dnia 13.08.2020 17:56 autor napisał:

"Wydaje mi się, że nie ma co generalizować. Dla jednych może to lepiej, bo całkiem nie stracili wiary, dla innych gorzej, bo mieli wiarę, ale nie odnaleźli się w kościele katolickim. Dla mnie odejście z Kościoła katolickiego zawsze jest jednak pewną tragedią. I nie potrafię powiedzieć, że to "lepiej". Tak jak nie potrafiłby powiedzieć, że dla kogoś "lepiej". że stracił w  wypadku nogę, bo dzęki temu spobożniał. On sam tak może uważać, może to nawet mówić, ale ja bym takich opinii nie wygłaszał."


Uważam, że to niestosowne. Sam znam ludzi, którzy zmienili wyznanie. Nie robili tego dla buntu, kaprysu, czy frustracji. Za ich decyzjami stoją przemyślenia, ważenie argumentów za i przeciw z jednej i drugiej strony. Ludzie, których znam mieli wiarę katolicką, nieraz bardzo głęboką, ale po przeanalizowaniu pewnych faktów doszli do wniosku przy pomocy własnego rozumu i sumienia, że lepiej będą pełnili wolę Bożą i służbę bliźniemu w innych wspólnotach. Dlatego nie potrafili się odnaleźć w Kościele Katolickim.

W czasach ekumenizmu, mówienia o "braciach odłączonych", encykliki "Ut unum sint", gdzie za ważną przeszkodę w zjednoczeniu chrześcijan uznano nauczanie o władzy papieskiej oraz postulowano nawet odejście od terminu "bracia odłączeni" na rzecz "inni chrześcijanie" lub "inni ochrzeczeni" (pkt.42) porównywanie zmiany wyznania do "utraty nogi w wypadku" wydaje mi się być co najmniej niewłaściwe. Podobnie niewłaścowe wydaje mi się pisanie o zmianie wyznania na inne chrześcijańskie, jako o grzechu. Ci ludzie robią to bo uważają, że tak będzie lepiej, a Odpowiadający sugeruje, że zmiana przez nich wyznania to skutek działania szatana i Kościół naucza, że jeśli nie wrócą do Kościoła Katolickiego i umrą to zostaną potępieni.

Przecież jedynym Zbawcą ludzkości jest Jezus Chrystus, w którego oni wierzą. Co więcej autor sam to zauważa w pytaniu z dnia 31.01.2008 15:37, nie przeszkadza mu to nazywać zmiany wyznania grzechem ciężkim (oczywiście gdy chodzi o zmianę z rzymskokatolickiego, bo jak ktoś zmienia w drugą stronę to wszystko jest w porządku) w pytaniach z dni 14.05.2007 19:16, 05.04.2011 12:01oraz 12.12.2011 18:25.

W odpowiedzi na pytanie z 02.03.2005 17:30 sugeruje nawet, że ci ludzie nie wejdą do Królestwa Niebieskiego, ich działanie pochodzi od szatana nie od Boga, a oni są pełni pychy. Otóż z tego co obserwuje to oni są przepełnieni pokorą, a pychę widzę raczej u takich katolików jak Odpowiadający, którzy nie dopuszczają możliwości, że ich wiara może się mylić i pozbawieni są jakichkolwiek refleksji.

W pytaniu z dnia 30.09.2005 09:14 autor odpowiedzi zakłada, że taka osoba wróci do Kościoła Katolickiego i "trzeba się za nią wiele modlić", jakgdyby zmiana wyznania była jedynie kaprysem, a nie świadomą decyzją. Nawet wbrew temu co odpowiadający pisze w pytaniu z dnia 31.01.2008 15:37, w wielu kościołach protestanckich w Polsce większość stanowią byli katolicy. Tak jest np. w ewangelickiej parafii w moim rodzinnym mieście. Jakoś księżom katolickim nie przeszkadza modlenie się z nimi na nabożeństwach ekumenicznych.

Z resztą ewangelicy nie zarzucają tym co od nich odchodzą grzechu. Szanują decyzję osób które chcą od nich odejść i przyjać katolocyzm. Akceptują ten wybór i nie obrażają ich.

Przykro mi to napisać, ale czytając nazywanie innych chrześcijan grzesznikami bo zmienili wyznanie odczuwam wstyd, że sam jestem katolikiem. Tym bardziej, że w przypadku jednej osoby, którą znam wyznanie zmieniło także jej dziecko, które mając naście lat samo zdecydowało, że chce zmienić wyznanie jak jego tata, a ochrzczone było w Kościele Katolickim.

Nawet tak fundamentalistyczne portale, jak Fronda nie obrażają w ten sposób innych chrześcijan: https://www.fronda.pl/blogi/okruchy-przede-wszystkim-z-bochenka-slowa-bozego/nawrocenie-na-protestantyzm,25517.html?page=2&

Jest tu napisane: "Dobrze czynisz, jeśli działasz zgodnie z Twoim sumieniem. Jeśli w głębi serca spostrzegasz coś jako dobro - dobrze czynisz idąc za tym. To może dotyczyć wystąpienia z Kościoła katolickiego, wyznawania innej wiary..."

Tomasz Terlikowski pisząc o byłym katolickim duchownym, Michale Misiaku też pochlebnie wyrażał się o tych, którzy w zgodzie z sumieniem i przekonaniami zmieniają wyznanie: https://www.tysol.pl/a49167--Tylko-u-nas-Tomasz-Terlikowski-Zapomniane-pojecie-prawdy

Co więcej sam autor odpowiedzi na tej platformie w odpowiedzi na pytanie z dnia 17.02.2013 12:39 pisze, że:

"Każdy chrześcijanin natomiast powinien iść za swoim sumieniem. Mnie sumienie mówi, że mój Kościół najpełniej rozpoznał naukę Jezusa. Naprawdę..."

Co jeśli komuś sumienie mówi, że lepiej zrobi jak przejdzie na protestantyzm, do zielonoświątkowców, albo na prawosławie?

Skoro już przy prawosławiu jesteśmy, to napomnę tylko, że oni to nas uważają za rozłamowców i odstępców. I muszę przyznać, że argumenty mają mocne (w czasach apostolskich kościoła łacińskiego nie było). A odpowiadający uparcie twierdzi w odpowiedzi na pytanie z 13.10.2004 15:27, że "bycie najbardziej Kościołem Chrystusa" zależy od czasu trwania. Nie zauważa przy tym, że ten argument jest jak miecz obosieczny, bo Kościół Grecki trwa o wiele dłużej niż Łaciński. Co w ogóle za niedorzeczność! Bycie Kościołem Chrystusowym zależy od wierności nauce Biblii! Moim zdaniem najwierniejszy jest Kościół Katolicki, ale nie zarzucam grzechu tym, którzy uważają że wierniejszy jest inny Kościół.

Protestanci z resztą uważają, że ich kościoły są apostolskie i mają sukcesję. Tyle, że oni nauczają o sukcesji nauki, a nie święceń.

Niestety mam wrażenie, że autor odpowiedzi na tej stronie koniecznie chce by wszyscy byli katolikami, nawet gdy uważają, że nie jest to dobre i gdy sądzą, że inne wyznania są bardziej wierne nauczaniu Pisma Świętego.

Moje pytanie:

Czy naprawdę zdaniem odpowiadającego, "J." Wszyscy mają pozostawać w Kościele Katolickim, nawet gdy sumienie mówi im co innego? Przecież to nie jest zgodne z obecnym nauczaniem Kościoła Katolickiego...

Odpowiedź:

Nie zasłużyłem na tak surową ocenę. To co pisałem o odejściu z Kościoła katolickiego bardzo dalekie jest od surowego sądu. Bardzo wybiórczo czyta Pan moje odpowiedzi, nie trzymając się nawet tego, co faktycznie napisałem, ale tego co niby sugeruję. Ale może po kolei...

Jak bardzo nie rozumie Pan tego, co pisałem pokazuje choćby to, że to, co pisałem o utracie nogi nazywa Pan porównaniem. To nie jest porównanie. To rozumowanie przez analogię. Odwołanie się do tego, co dla wszystkich jasne i oczywiste i odniesienie tego do sytuacji, o której mowa. W żaden sposób nie porównuję zmiany wyznania do utraty nogi. Napisałem, że jak nie potrafię powiedzieć człowiekowi, który stracił nogę, że tak dla niego jest lepiej, tak nie potrafię powiedzieć człowiekowi, który porzucił swoją wiarę i przeszedł do innego Kościoła, że to dla niego lepiej. Nie mogę powiedzieć, bo wiem, że i jeden i drugi stracili coś cennego. Ale - powtórzę - to nie porównanie, a rozumowanie przez analogię.

Co do spojrzenia Kościoła katolickiego na inne Kościoły i wspólnoty chrześcijańskie. Polecam deklaracje Dominus Iesus, punkt 17.
Kościołowi katolickiemu, wbrew temu co Pan pisze, nie jest wszystko jedno. Jasno też wynika z tego, że Kościół katolicki inaczej patrzy na prawosławnych inaczej na luteran, inaczej na zielonoświątkowców (niektórzy z nich nie uznają nawet Trójcy!). A Pan generalizuje i jednakowo traktuje przejście do tych różnych przecież wyznań...

Co do obowiązku słuchania sumienia.... Człowiek oczywiście powinien słuchać swojego sumienia. Nie zmienia to faktu, że jego sumienie może błądzić. Bo sumienie nie tworzy normy, ale powinno ją odkrywać. A czasami - z różnych powodów - nie potrafi. Nie potępiam człowieka, który kierując się swoim rozeznaniem zmienia wyznanie. Ale nie jestem w stanie powiedzieć, ze człowiek, który kierując się swoim błądzącym sumieniem zrobił dobrze. Jak to sprawiedliwie ocenić zostawiam Bogu. Wielokrotnie tu pisałem o tym, że niekatolik też może się zbawić, bo zbawienie nie zależy od Boga, który sądzi sprawiedliwie...

Co do grzechu zmiany wyznania.... Kodeks prawa kanonicznego przewiduje za odejście od wiary ekskomunikę wiążącą mocą samego prawa. Gdyby to nie było w oczach Kościoła złe, nie byłoby takiej kary. A powracający do Kościoła musi być do niego z powrotem przyjęty. To nie jest tak, ze można bez żadnych konsekwencji zmieniać wyznanie, byle było chrześcijańskie...

Co do sugerowania, że zmiana wyznania jest podyktowana działaniem szatana... Jako ze tę odpowiedź trudno znaleźć po dacie przypomnę jej treść:

Pytanie:

Czy osoby we wspólnotach charyzmatycznych, które opuściły Kościół katolicki modlą się pod wpływem Ducha Świętego? To znaczy czy modląć się "językami" (glosolalia) mówi przez nich Duch Święty? Skoro popełnili grzech rozłamu (ciężki grzech) to chyba nie mówi.A jeśli nie to kto?

Odpowiedź:

Odpowiadający nie chciałby wygłaszać w tym względzie jakichś stanowczych sądów. Rozłam to rzeczywiście poważny grzech. Na pewno nie jest z Bożego Ducha. Nie bez powodu teologia moralna pychę (częste źródło rozłamów) wymienia jako pierwszy spośród grzechów w głównych i korzeń wszelkiego innego grzechu. W jej pułapkę wpaść tym łatwiej, że dosięga często ludzi będących nie bez powodu przekonanych o własnej świętości. Tyle że brak pokory niszczy wszystko, co osiągnęli. Pycha jest jak budowanie domu bez fundamentów. Wiele pracy łatwo obraca w niwecz...

Bóg jednak działa jak chce i kiedy chce. Niewykluczone jest udzielanie Jego darów ludziom grzesznym, podobnie jak niewykluczone jest, że także szatan potrafi pod Boże działanie się podszywać. Dlatego odpowiadający zamiast odpowiadać radzi zajrzeć do Ewangelii. Tam napisano (Mt 7, 21-23) (zresztą właśnie w kontekście badania co jest z Ducha Bożego)

"Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!"

Tyle cytat. Jak widać pytanie dotyczyło nie odejścia z Kościoła katolickiego, ale czy te osoby modlą się pod wpływem Ducha Świętego. I w pierwszym zdaniu napisałem: nie chcę wygłaszać stanowczych sądów. A potem zacytowałem, jak rozpoznawać co jest z ducha Bożego. Nie wielbienie Boga, ale prawe życie. Nie rozstrzygnąłem więc niczego. Nie jest moją winą, ze odczytał to Pan jako sugestię, ze działają pod wpływem szatana. A ja nie wiem jak w konkretnym wypadku jest. Wiem za to, ze i w Kościele katolickim może działać szatan. Zaprzeczy Pan, że tak bywa?

Zacytuję tu jeszcze św. Pawła, który w Liście do Galatów wprost rozłamy wymienia w katalogu grzechów:

Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą.

Rozłamy nie są więc z ducha Bożego. Nie osądzając potomków tych, którzy do rozłamów doprowadzili - tu trudno mówić o grzechu - trzeba powiedzieć, że źle się stało, że do nich doszło. Tych, którzy do nich doprowadzili można winą za rozłamy obarczać.  I nie mówię, że winna jest tylko jedna strona... Widział Pan zresztą moją odpowiedź na pytanie o konieczność nawracania luteran...

https://zapytaj.wiara.pl/pytanie/pokaz/851ac

Ale w odpowiedzi, która tak się Panu nie spodobała, chodzi o zmianę wyznania. Pisze Pan, że to wszystko jedno, bo oni przecież też wierzą w Chrystusa? OK, niech będzie. Tylko skoro wszystko jedno, to dlaczego w takim razie oni odeszli z Kościoła katolickiego? Jest wszystko jedno, ale nie jest wszystko jedno?

Co do prawosławnych, którzy uważają katolików za rozłamowców i odstępców i - jak Pan pisze - mają wiele racji, bo Kościół łaciński powstał później... Kościół w Rzymie był jednym z pierwszych Kościołów. Przecież jego istnienie poświadcza już św. Paweł w Liście do Rzymian.A Kościół prawosławny... Cóż, starożytnymi stolicami chrześcijaństwa były pierwotnie obok Rzymu Antiochia (Syryjska), Aleksandria (w Egipcie) i Aelia (czyli Jerozolima). Wie Pan który sobór dokoptował do tego Konstantynopol? I z jakiego powodu? Czysto politycznego. Bo była stolicą cesarstwa. Potem dopiero doszukiwano się, że głosił tam Ewangelię św, Andrzej... Ja się nie czepiam, ale mówienie, że Kościół łaciński powstał później jest nieprawdą.

A co do herezji katolików...Prawosławni uznają jedynie 7 pierwszych soborów. Głupio spytam: który z tych soborów potępił naukę o Duchu pochodzącym od Ojca i Syna? A który Sobór mówił o boskich energiach, o których w kontekście Trójcy mówi palamizm? To przecież nauka powstała nie w pierwszym, a drugim tysiącleciu. Więc jak to jest?

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg