Guest 02.05.2020 14:03

Jeśli wolą Pana Boga jest to by cieszyć się sprawnie działającym komputerem, mieć z tego jakąś radość, albo cieszyć się z tego, że idzie się do kina na film, to ja chyba źle pojmuję to cieszenie się. Wydaje mi się, że ja do wszystkich rzeczy podchodzę jak do bożka. To znaczy, nie ma jakiegoś umiaru. To cieszenie się, jest bardziej u mnie syceniem się, czerpaniem z tego życia. Jak bardzo prawdziwe stają się dla mnie Słowa Pana Boga, żeby nie gromadzić sobie skarbu na ziemi. A ja właśnie w podejściu do wielu rzeczy mam podejście jako poprzez sycenie się, właśnie posiadanie w danej rzeczy skarbu. Nie jestem zdolny do umiaru w tym. Nic nie jest na swoim miejscu. I doznaję frustracji, bo próbuję doprowadzić przykładowo od długiego czasu komputer do stanu powiedzmy „doskonałości” (dla samej doskonałości, bo z tymi wadami które ma, można jeszcze go używać i nie jest to jakaś przeszkoda duża w tym do czego mi służy), i doznaję frustracji, bo ciągle nie udaje mi się naprawić tych jego błędów. I wtedy przypominam sobie Słowa Pana Boga, że nawet jak doprowadzę ten komputer do istnej perfekcji, to i tak jeśli będę tą doskonałością jego się sycił, to znaczy miał w niej Skarb, to będę doznawał ciągle frustracji, bo w tym świecie jest mól i rdza, i złodziej, i zaraz może się ten skarb popsuć (na przykład zdezaktualizować, zestarzeć), a jest duże prawdopodobieństwo na to, i trzeba wydawać znów pieniądze. Cały czas coś w tym świecie się psuje, i jeśli ma się podejście jako poprzez sycenie się skarbem, bożkiem, to będzie tylko frustracja i brak satysfakcji. Wiem to a jednak ulegam pokusie.

Chciałbym skupić się tylko teraz na szukaniu Królestwa Bożego, aby wszystko wróciło na właściwe miejsce, abym umiał pójść do kina, nie przejmował się jakąś niedoskonałością czegoś. Chciałbym nie mieć podejścia takiego, że mam w czymś skarb i czymś się sycę. Chciałbym mieć tak tylko do Boga, i wierzę, że tu doznam zadowolenia. Bo Bóg jest tą Perfekcją której tak szukam w tych rzeczach i którą chcę się Sycić, i Bóg jest nawet wiele więcej niż to. Jest Wszystkim czego mi potrzebna. Wiem to, a jednak ulegam tym przymusom gonienia za skarbem i pielęgnowaniem go, i odkurzaniem, i odganianiem moli i ściganiem złodziei.

Chcę doświadczyć zmiany, że znajdę Pana Boga, Królestwo Boże, pierwotną miłość, i wtedy będę umiał żyć, bo nie umiem. Wszystko może stać się bożkiem w każdej chwili, bo nie mam właściwego dystansu do rzeczy i nie umiem z nich korzystać. Nie umiem pójść do kina, nie umiem skorzystać z komputera i cieszyć się, ale nie sycić i nie mieć w tym skarbu, ale tak właściwie, wg porządku Pana Boga się z niego cieszyć. A przecież mają być mi dodane jako dodatek te inne rzeczy i umiejętność czynienia, jak już znajdę Królestwo Boże, a nie będą same one na pierwszym miejscu.

Temu podejściu do rzeczy jako do skarbu towarzyszy nieustanny lęk i przymus doglądania ich, i sprawdzania, co może jest uzasadnione jeśli ma się do nich podejście jako do skarbu, więc do czegoś co daje całe życie. W każdej chwili może ten skarb być zabrany, bo taki jest świat i tak o nim mówi Pan Bóg. Natomiast Pan Bóg nie może się zepsuć, jest Wiecznie doskonały i taki pozostanie, bez zmian, bez zepsucia, bez ulepszenia.

Nie umiem znaleźć tego Skarbu i ukochać go pierwotną Miłością. Podejmuję te pierwsze czyny, czyli szukam Królestwa Bożego i chcę do niego powrócić, bo Bóg jest moją Pierwotną Miłością. Ale czas leci a ja ciągle boję się o moje skarbki i mam przy nich serce.

Jakiego astronomicznego, galaktycznego spotkania Pana Boga, znalezienia Skarbu, Królestwa Bożego ja potrzebuję, aby wszystkie inne rzeczy były na właściwym miejscu i nie stanowiły skarbu i aby już nie dręczył mnie lęk o nie?

Odpowiedź:

Wydaje mi się, że trzeba po prostu zastosowania w swoim życiu cnoty umiarkowania. Między "komputer jest mi potrzebny" a "komputer nie jest mi do niczego potrzebny" jest jeszcze odpowiedź "komputer nie jest mi z perspektywy wieczności potrzebny, ale do życia w doczesności się przydaje". No bo co znaczy, że tylko Bóg się liczy? Dopiero vez dachu nad głową, bez ubrania i bez jedzenia człowiek pokazuje, ze kocha Boga, a nie rzeczy? Z drugiej strony jest to przysłonięcie Ewangelii przez dobra materialne. A cnota leży pośrodku.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg