Gość 05.04.2020 17:10
1. Jestem studentką rachunkowości. Mam zaliczony semestr. Na niektore egzaminy dostawałam wcześniej od poprzedniego rocznika jakie będą pytania. Uczyłam się partii wymaganego materiału oraz dodatkowo przeglądałam te pytania żeby mieć pewność czy umiem, a gdy jakiegoś pytania nie znałam to się go uczyłam. Każdy z mojego rocznika ma dostęp do tych pytań. Czy jest to grzech?
2. Obecnie mam zajęcia przez internet. Na niektore przedmioty dostawałam od koleżanek odpowiedzi testowe i w ten sposób odpowiadałam na nie przez internet. Teraz tego żałuję, ale nie mogę tego cofnąć? Czy muszę się do tego przyznawać wykładowcy, że nie robiłam tego sama? Czy wystarczy postanowienie poprawy. Tak samo zdarzało mi się, że ściągałam na sesji w poprzednim semestrze? Nie mogę się do tego przyznać, skoro mam juz semestr zaliczony? Czy teraz przez to muszę rzucić studia i zacząć od nowa?
3. Mam zainstalowana grę na komputerze nielegalnie. Instalował mi ją ktoś inny. Powinnam ją kupić. Grałam w nią pare razy. Teraz wiem, że źle zrobiłam i postanowiłam, że ją odinstaluję. Czy muszę się do tego przyznawać producentowi? Jest to bardzo wielka firma i nawet nie wiem jak miałabym się z nimi skontaktować oraz nie mam tyle pieniędzy żeby im zapłacić (kwota gry 1000zł) czy wystarczy jak odinstaluję grę i nie będę w nią więcej grać?
1. Nie. W uczeniu chodzi o to, żeby się nauczyć, a nie żeby wygrać jakiś konkurs (w tym wypadku egzamin). Skoro się uczysz, to wszystko w porządku.
Zresztą... Nie wiem jak jest dziś, ale w moich czasach było coś takiego, że egzamin magisterski poprzedzony było egzaminami z przekrojowej wiedzy z różnych dziedzin teologii. Na samym egzamin magisterski też trzeba było przygotować parę tez. Były na tyle szerokie, że i tak trzeba było sporo się nauczyć. Nie jest problemem to, że się zna pytania, ale czy się dany materiał opanowało. I jeśli nie jest to jakiś totolotek - w sensie że wiem na pewno, że z wielu różnych możliwości ja dostane akurat to, a nie inne pytanie - to nie ma problemu.
Moim zdaniem zresztą podawanie wcześniej pytań na egzamin ma sens. Można przecież je tak ułożyć, by obejmowały cały materiał. A dobrze zadane pytanie, dobrze przestawiony w pytaniu problem, pomaga w nauce.
2. Proszę po prostu na przyszłość nie ściągać. Ale na pewno niczego nie trzeba powtarzać. Dlaczego - wyjaśniłem w poprzednim punkcie.
Uważam zresztą, że problem ściągania nie jest jakimś bardzo poważnym, moralnym problemem. Owszem, gdyby chodziło o jakiś egzamin zawodowy czy na prawo jazdy, licencję pilota itd ipt, a ktoś nie miałby odpowiedniej wiedzy do wykonywania tego zawodu, byłoby to może w niektórych zawodach, w niektórych przypadkach istotne. Ale i tak najczęściej świeżo upieczonych absolwentów studiów najpierw się w pracę wprowadza, bo nie wierzy się, ze potrafią natychmiast zastosować swoją wiedze w praktyce (np. absolwenci medycyny). To nie jest wielki problem. Zwłaszcza że znając pytania i tak trzeba opanować choćby ten mniejszy zasób wiedzy, jaki wyznaczają pytania. A ściągając trzeba wiedzieć, gdzie zajrzeć. W życiu jest podobnie: nie trzeba wiedzieć wszystkiego, trzeba wiedzieć, gdzie zajrzeć.
Myślę też, że w ogóle egzaminy niekoniecznie są obiektywnym miernikiem wiedzy delikwenta. Ot, jeden woli pisać, drugi mówić. Gdy egzamin jest albo pisemny albo ustny, ten drugi jest "poszkodowany", prawda? A jest spora rzesza młodych ludzi - wiem, bo przez lata uczyłem w szkole - którzy pytani się po prostu zacinają. I zapominają nawet, jak się nazywają (dosłownie, znam dwa takie przypadki zestresowania). Czasem egzaminator, gdyby miał na to czas, mógłby z delikwenta wyciągnąc całkiem sporo, gdyby delikwent nie był tak zestresowany...
Tak więc nie demonizowałbym sprawy ściągania.
3. Odinstalowanie gry w zupełności wystarczy. Mówiąc obrazowo, nie buchnęła Pani roweru, tylko go pożyczyła i teraz Pani oddaje.
J.