Gość 23.03.2020 01:24

Jestem w związku małżeńskim od kilkunastu lat, ale przed jego zawarciem podczas spisywania protokołu, gdy padło pytanie o choroby psychiczne, mimo iż podejrzewałem u siebie nerwicę natręctw, odpowiedziałem wymijająco - że nie byłem nigdy u psychiatry, co ksiądz potraktował jako zaprzeczenie. Przed moją narzeczoną niczego nie taiłem oczywiście - wiedziała ona o moich wątpliwościach. Zapytałem o całą sprawę znajomego księdza, który powiedział, że to chodzi tylko o stany które uniemożliwiałyby podejmowanie wolnych i świadomych decyzji i żebym tego już nie odkręcał, bo to stworzy tylko niepotrzebnie wrażenie, że "coś kręcę". Na spowiedzi generalnej, u tego samego kapłana powiedziałem o tym jeszcze raz i jeszcze raz nie miał zastrzeżeń. Krótko po ślubie jednak, w związku z bardzo stresującą pracą objawy bardzo się zaostrzyły. Trwało to jakiś czas, aż zgłosiłem się w końcu do psychiatry i rozpocząłem leczenie - skuteczne, choć nadal muszę pobierać lek. Od tamtego czasu jest generalnie ok., czasem pojawiają się jakieś bardzo subtelne objawy, ale generalnie powiedziałbym, że tworzymy udane małżeństwo, mamy wspaniałe dzieci. Nie mam wątpliwości, że podjąłem decyzję o małżeństwie świadomie i niczego nie zataiłem przed żoną. Ale tknęła mnie teraz tamta sprawa - czy w tej chwili tamta nieścisłość przy wypełnianiu protokołu ma jakiekolwiek znaczenie? Czy już zupełnie nie ma do czego wracać?

Odpowiedź:

Słusznie twierdzi ów ksiądz, że nie ma potrzeby drążenia sprawy. I powód, który podał jest słuszny. To, ze po ślubie na jakiś czas Ci się pogorszyło nie zmienia oceny sytuacji, bo było już po ślubie.

Jest jeszcze jedno: według obowiązującego w Kościele prawa małżeństwo cieszy się jego przychylnością. To znaczy jest ono traktowane jako ważne, dopóki się nie udowodni czegoś przeciwnego. Skoro wątpliwość jest tylko w Twoim sercu, nie widzi jej pytany przez Ciebie kapłan, skoro uspokajam także ja, to spokojnie możesz sprawą się nie przejmować.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg