Gość 19.01.2020 17:04

Szczęść Boże!
Kilka razy zadawałam już tutaj pytania, dzisiaj mam dwa kolejne:
1. Kiedyś, jak miałam około 9 lat, tak jak moje koleżanki zrobiłam sobie różaniec z gumek (takich małych kolorowych). Nie traktowałam tego jako grzech, samych paciorków z niego już chyba nie ma, ale możliwe że krzyż, zrobiony z tych gumeczek jeszcze gdzieś został. Jeśli go znajdę, co z nim zrobić? Spalić nie mam jak (i na dodatek to tworzywo sztuczne), więc czy po prostu go rozłożyć na części i wtedy wyrzucić, czy co?

2. Zauważam, że moja koleżanka deklaruje się jako niewierząca, na dodatek interesuje się demonami, LGBT itd. Możliwe, że w pewnym stopniu (ale nie w pełni) przyczyniła się do tego kreskówka o demonach, którą jej i komuś jeszcze (kto też jest niewierzący) poleciłam. Żałuję tego, spowiadałam się już, ale jak (i czy w ogóle) można jej jakoś pomóc?

Odpowiedź:

1. Czy ten różaniec był poświęcony? Jeśli nie, możesz spokojnie go rozłożyć na "czynniki pierwsze"... Z poświęconym postępuje się jak z ludzkim ciałem: można spalić, można zakopać.

2. Nie jestem w stanie wypisać recepty na skuteczne w takim wypadku lekarstwo. Każdy człowiek jest inny, różne też bywają powody takich czy innych decyzji. Nie wiem z czego postawa Twojej koleżanki wynika. A nawet gdybym wiedział nie znaczy, że umiałbym dobrze dobrać lekarstwo. Możemy się za naszych bliźnich modlić, możemy  być blisko nich, by w razie czego wspomóc w nich to, co dobre, utwierdzić w dobrym wyborze, ostrzec przed złym, ale nie zdecydujemy za innych...

Młodość ma to do siebie, że wiele rzeczy w niej wynika z buntu. Przeciw rodzicom, zastanemu porządkowi, całemu światu. Mam wrażenie, że zwłaszcza u dziewczyn bunt bywa bardzo głęboko zakorzeniony i dla mnie - jako mężczyzny - jest zdecydowanie bardziej skomplikowany niż bunt dorastającego mężczyzny. Nie sądzę, bym mógł coś skutecznego poradzić... Oprócz tej modlitwy i trwania...

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg