Gośćmarek 21.11.2018 14:03
Witam
Mam trochę nietypowe pytanie. Czy wylewanie ścieków na pole jest ciężkim grzechem?
(...)
Pozdrawiam i proszę o ukrycie pytania bo głupio mi o to pytać.
Tyle z pytania pozwoliłem sobie zostawić...
Nie uznawałbym wywożenia przydomowych ścieków na pole (własne?) za ciężki grzech. Nie wiem, czy w ogóle za grzech. Co w tych ściekach jest? Jeśli substancje organiczne - nie ma najmniejszego problemu. To nawóz. I akurat bakteriami ze ścieków bym się nie przejmował. Mało prawdopodobne, że komuś zrobią krzywdę. A już na pewno nie komuś, kto zje płody roli wyhodowane na takiej glebie. No, chyba że zatruje się krowa jedząc polaną byle czym trawę, ale chyba na to uważacie. Przecież faktycznie na pole wywozi się też gnojówkę, jako nawóz. Tu nie ma problemu. Problemem mogą być chemikalia, które do tych ścieków też się dostają. Chyba głównie mydła (i inne) detergenty. Ot, proszek do prania. Dużo tego jest?
Zainteresowałem się tematem i trochę poczytałem. Niestety, głównie o tym, że substancje te są szkodliwe w wodzie. Jednocześnie wyczytałem jednak, że, przynajmniej w środowisku wodnym stosunkowo szybko się rozkładają. W parę dni. I że przepisy są w tym względzie coraz bardziej surowe, wymuszając na producentach produkcję szybko biodegradowalnych substancji... Podsumowując: wychodzi na to, że ewentualna szkodliwość wylewania ścieków domowych na pole jest minimalna. Część tych substancji pewnie dawno się w szambie rozłożyła, a niewielkie ilości tego, co zostanie dawno się na polu rozłoży, zanim zdąży cokolwiek zatruć (zwłaszcza gdy wylewa się o porze roku, gdy do zbiorów daleko). Słowem, nie ma się czego bać. Grzechu, zwłaszcza ciężkiego na pewno tu nie ma...
Proszę na serio potraktować radę owego spowiednika, by skoncentrować się na dobru. Bóg jest dobry Na pewno nie szuka pretekstu, by nas za coś móc ukarać. A czynione przez człowieka dobro na pewno Go cieszy. Dużo bardziej niż drobne niedoskonałości...
J.